Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk przegrała z Cracovią 1:2. Karny dla Pasów i 2 czerwone kartki biało-zielonych! [FOTO]

Paweł Stankiewicz
Piłkarze Lechii jeszcze we wtorek po południu trenowali w Gdańsku, a wieczorem wylecieli do Krakowa. W hotelu zameldowali się po godzinie 21. Szybko musieli iść spać, ale lot samolotem sprawił, że zawodnicy uniknęli męczącej podróży autobusem przez całą Polskę. To miało pomóc biało-zielonym powalczyć w Krakowie o kolejne ligowe zwycięstwo.

Lechia od początku meczu starała się grać tak, jak w Białymstoku. Przede wszystkim konsekwentnie w defensywie i czekała na szansę do wyprowadzenia szybkiej kontry. Pierwszą część planu realizowali bardzo dobrze. Cracovia nie miała za bardzo pomysłu jak stworzyć sobie szansę bramkową. Mateusz Bąk musiał się wysilić, kiedy bronił ostry strzał Vladimira Boljevicia. Gdańszczanie próbowali szukać Piotra Grzelczaka, ale ten nie mógł sobie poradzić w samotnych pojedynkach z obrońcami Cracovii. Zdołał wprawdzie oddać dwa celne strzały, ale nie pokonał Krzysztofa Pilarza, byłego bramkarza Lechii, pochodzącego zresztą z Nowego Dworu Gdańskiego.

Znacznie więcej działo się w drugiej połowie spotkania. Za Wojciecha Zyskę wszedł Daisuke Matsui i Lechia próbowała grać bardziej ofensywnie. Tymczasem to Cracovia strzeliła bramkę, choć przy wydatnym udziale piłkarzy z Gdańska. Najpierw Piotr Grzelczak przekombinował w polu karnym gości, a piłkę z własnej połowy wyprowadził Milos Kosanović. I po rajdzie przez całe boisko, fatalnym zachowaniu Sebastiana Madery, nie miał problemów z ograniem Mateusza Bąka, który został pokonany po 244 minutach. Lechia szybko jednak odrobiła stratę i po zagraniu Adam Pazio futbolówkę głową do siatki skierował Piotr Wiśniewski i strzelił gola w drugim meczu z rzędu.

- Szkoda, że tym razem bramka nie dała nam punktów. Niestety, sami straciliśmy gole na własne życzenie. Przy pierwszym golu dla Cracovii ktoś powinien faulować nawet kosztem żółtej kartki - uważa "Wiśnia".

W 80 minucie sędzia Sebastian Jarzębak z Bytomia uznał, że Deleu faulował w polu karnym Dawida Nowaka. Sytuacja była moco kontrowersyjna, bo Nowak zrobił wszystko, żeby to wyglądało na faul, a do tego Brazylijczyk dostał czerwoną kartkę. Schodzącego zDeleu żegnały wyzwiska chamskiej publiczności, jak chyba nigdzie indziej w ekstraklasie. Dopingu dla Cracovii było tyle, co kot napłakał, za to od obelg pod adresem Lechii i Wisły więdły uszy.

- Nie było żadnego faulu. To on wpadł na mnie. Byłem przygotowany, bo Nowak w ten sposób udaje w polu karnym - tłumaczył po meczu Deleu.

To nie koniec nieszczęść, bo w 84 minucie czerwoną kartkę zobaczył Mateusz Machaj za pokopanie bez piłki Krzysztofa Danielewicza. W 1996 roku po raz ostatni Lechia grała w dziewiątkę w ekstraklasie, w przegranym spotkaniu z GKS Katowice 0:3.

- Przegraliśmy mecz, którego przegrać nie powinniśmy. Stworzyliśmy więcej sytuacji bramkowych. Niestety, na wyjeździe straciliśmy bramkę z kontry. Wyrównaliśmy, ale tego co było dalej nie będę komentował - powiedział Michał Probierz, trener Lechii.

Zapraszamy do naszej RELACJI NA ŻYWO - CRACOVIA - LECHIA - KLIKNIJ TUTAJ

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki