Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk po raz trzeci z rzędu straciła punkty z Pogonią w doliczonym czasie

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bołt/Polskapresse
Piłkarze Pogoni Szczecin wiedzą, jak Lechii strzela się gole w doliczonym czasie gry. Zrobili to już w trzecim meczu z rzędu z biało-zielonymi.

W poprzednim sezonie na PGE Arenie idealnie ułożył się dla Lechii mecz z Pogonią. Była czerwona kartka dla Radosława Janukiewicza i rzut karny wykorzystany przez Piotra Brożka. Potem wiele zmarnowanych okazji i wszystko zaczęło się odwracać. Najpierw czerwoną kartką ukarany został Piotr Wiśniewski, a w doliczonym czasie gry Edi Andradina strzałem z rzutu karnego pozbawił biało-zielonych kompletu punktów.

Ta historia ma swój ciąg dalszy także i w tym sezonie. W rundzie jesiennej gdańszczanie prowadzili w Szczecinie po golu Piotra Grzelczaka, a w drugiej połowie mogli podwyższyć wynik, ale Piotr Wiśniewski zmarnował rzut karny. I to się zemściło, bo znowu w doliczonym czasie gry do wyrównania doprowadził Japończyk Takafumi Akahoshi.

Wydawało się, że nadszedł czas na przerwanie fatum. Szansa nadarzyła się w sobotę. Lechia potrzebuje punktów jak powietrza, żeby zakwalifikować się do czołowej "ósemki". A zwycięstwo pozwoliłoby wyprzedzić Pogoń w tabeli.

W sobotę nie zabrakło niespodzianek w składzie. Miejsce w bramce wywalczył sobie Bartosz Kaniecki, który "wygryzł" Mateusza Bąka. Z nowych zawodników w wyjściowej jedenastce znalazł się tylko Maciej Makuszewski. Do kadry meczowej nie załapali się za to Paweł Stolarski, Marcin Pietrowski i Nikola Leković. Ten ostatni jeszcze nie jest zarejestrowany.

Przez absurdalną decyzję wojewody pomorskiego Ryszarda Stachurskiego zdecydowana większość PGE Areny była zamknięta dla publiczności (za karę za grudniowy mecz z Legią). Piłkarze jednak i tak mogli liczyć na głośny doping kibiców. Lechia nie zasłużyła na porażkę, a mecz stał na dobrym poziomie. Niestety, błędy w defensywie okazały się znowu katastrofalne. Spodziewać się można wzmocnień, bo spotkanie oglądał Adam Mandziara, przedstawiciel nowych władz klubu.

Bohaterem gości był Akahoshi, który zaliczył trzy asysty. I chociaż w końcówce meczu Lechia grała z przewagą jednego zawodnika, to w doliczonym czasie gry straciła trzeciego gola. A szczęśliwym strzelcem był Jakub Bąk.

- Cieszy wygrana na tak trudnym terenie. Łatwo nie było, bo Lechia momentami mocno nas przycisnęła. Koniec jednak był dla nas udany - powiedział Jakub Bąk.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki