Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk nie zagra w pucharach! [ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz, Kraków
Cracovia - Lechia
Cracovia - Lechia Andrzej Banas
Lechia przegrała w Krakowie i marzenia o pucharach musi odłożyć do przyszłego roku. Biało-zieloni sezon ligowy kończą na piątej pozycji.

- Jako zespół jesteśmy silni mentalnie i dobrzy piłkarsko. Patrzymy obiektywnie, że czeka nas trudny mecz w Krakowie, ale wierzymy w siebie i jesteśmy pełni nadziei - mówił przed Piotr Nowak, trener Lechii, przed wyjazdem do Krakowa.

Pełni nadziei byli nie tylko piłkarze, ale i kibice biało-zielonych, których w Krakowie stawiło się ponad 700. Niestety, gdańszczanie wciąż nie mogą zdjąć klątwy ze stadionu Cracovii, na którym nie wygrali już od 55 lat. Wczoraj musieli zwyciężyć, aby zająć czwarte miejsce w ekstraklasie i zagrać w europejskich pucharach, ale ta sztuka znowu im się nie udała. Po raz kolejny okazało się też, że biało-zieloni to zupełnie inna drużyna u siebie i na wyjeździe. Nad tym trener Nowak będzie musiał popracować w przerwie letniej, bo trzeba przywozić punkty z wyjazdów, żeby walczyć o sukcesy w ekstraklasie.

W pierwszej połowie można było odnieść wrażenie, że stawka meczu bardziej sparaliżowała piłkarzy Lechii. To o tyle dziwne, że przecież w zespole biało-zielonych gra więcej doświadczonych piłkarzy. Tymczasem grali chaotycznie, bardzo niedokładnie, przegrywali większość pojedynków i gdzieś zatracili pewność siebie. Jeszcze do pola karnego Cracovii podopieczni trenera Nowaka podchodzili, ale potem brakowało pomysłu na rozegranie piłki. Trudno myśleć o wygraniu meczu, kiedy nie stwarza się zagrożenia pod bramką rywala, a jedyna sytuacja Flavio Paixao, który strzelał głową, to zdecydowanie za mało.

Legia mistrzem Polski, Lechia poza pucharami

Foto Olimpik / x-news

Cracovia była bardziej konkretna w swoich poczynaniach i kilka razy dobrze musiał interweniować Vanja Milinković-Savić. Bramkarz biało-zielonych nie popisał się jednak w 9 minucie, kiedy z rzutu wolnego dośrodkował Mateusz Cetnarski, do piłki wyskoczył Tomas Vestniecky i choć jej nie zdołał trącić, to futbolówka i tak wpadła do siatki. To ustawiło mecz, bo biało-zieloni w tym momencie potrzebowali dwóch goli.

Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Rafał Janicki, który zmienił słabo grającego Jakuba Wawrzyniaka, którego łatwo ogrywał Vestenicky. Lechia przejęła inicjatywę i mecz toczył się głównie na połowie gospodarzy, a Cracovia szukała okazji do wyprowadzenia kontry. Cała ofensywa biało-zielonych ograniczyła się do strzału Flavio Paixao. Poza tym biało-zieloni nie mieli atutów i w przekroju całego spotkania byli zespołem słabszym. W 65 minucie gospodarze strzelili drugiego gola i w zasadzie losy spotkania były już rozstrzygnięte. Piłkę w pole karne zagrał Jakub Wójcicki, a Janicki niepotrzebnie próbował interweniować i skierował piłkę do siatki obok bramkarza. Wygrana Cracovii mogła być jeszcze wyższa, bowiem sędzia podyktował rzut karny, choć wydaje się, że Grzegorz Wojtkowiak nawet nie dotknął Mateusza Wdowiaka. Bramkarz Lechii rzucił piłką w kierunku Cetnarskiego i dostał za to żółtą kartkę, ale za chwilę obronił rzut karny w wykonaniu pomocnika „Pasów”.

Cracovia - Lechia
Cracovia - Lechia Andrzej Banas

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki