Choć w klubie nikt nie bierze pod uwagę tego, że podopiecznych trenera Thomasa von Heesena może zabraknąć w grupie mistrzowskiej, to na teraz sytuacja jest taka, że drużyna traci trzy punkty do zajmującego ósme miejsce Górnika Łęczna. Przed rokiem, w tym samym momencie rozgrywek, biało-zieloni zajmowali 14 miejsce i mieli jeden punkt mniej niż obecnie. Wówczas jednak do ostatniej kolejki ligowej musieli drżeć o miejsce w gronie ośmiu najlepszych drużyn polskiej ekstraklasy i sami piłkarze zapowiadali, że tym razem taka sytuacja już się nie powtórzy. Tymczasem zdobywanie punktów przychodzi bardzo trudno.
W tym sezonie drużynę Lechii prowadziło dwóch trenerów, prezes Adama Mandziara zapewnia, że kolejne zmiany nie są planowane, a obecny szkoleniowiec cieszy się zaufaniem zarządu. Wyniki, choć nie są na miarę oczekiwań, także przemawiają za niemieckim trenerem. Jerzy Brzęczek zdobył siedem punktów w siedmiu meczach. Thomas von Heesen prowadził biało-zielonych w jednym spotkaniu więcej, ale wywalczył tych punktów 11.
W zespole biało-zielonych jest mało piłkarzy, do których nie można mieć większych zastrzeżeń, jeśli chodzi o grę w pierwszej rundzie rozgrywek. Do tego grona z pewnością należy Michał Mak, który pokazuje, że można grać dobrze i skutecznie. Michał nie miał łatwych początków w Gdańsku, bo Brzęczek na niego nie stawiał. Zaufał mu dopiero von Heesen, a Mak odpłacił się dobrą grą i czterema bramkami.
Przez większość rundy mocnym i pewnym punktem był bramkarz Marko Marić. Zawalił tylko mecz Pucharu Polski z Legią w Warszawie, ale poza tym bronił bez zarzutu. Aż do ostatnich dwóch kolejek. W spotkaniach z Legią w Gdańsku i Ruchem w Chorzowie miał w sumie sześć celnych strzałów ze strony rywali i tyle wpuścił bramek. I w obu spotkaniach może mieć do siebie zastrzeżenia.
Lechia stoi reprezentantami Polski, ale to nie przekłada się ani na lepszą grę zespołu, ani na wyniki. Spośród biało-zielonych w tym roku aż trzech obrońców biało-zielonych dostawało powołania od selekcjonera Adama Nawałki. Tymczasem gra defensywna zespołu pozostawia wiele do życzenia. Rafał Janicki całkowicie zgubił formę z wiosny. Wtedy prezentował się lepiej przy świetnie grającym Gersonie, ale teraz, przy znacznie słabiej grającym Brazylijczyku, nie może się odnaleźć. Grzegorz Wojtkowiak częściej zawodzi, a Jakub Wawrzyniak gra bardzo nierówno i lepsze mecze przeplata słabszymi. Od początku sezonu bardzo dobrze spisywał się Ariel Borysiuk i tak naprawdę to on trzymał całą grę zespołu w środku pola. Ostatnio jednak i jemu przytrafiła się obniżka formy, bo meczów z Termalicą, Legią i Ruchem nie może zaliczyć do udanych. A bez dobrze grającego Borysiuka środek pola w Lechii leży. Do tego dochodzą Sebastian Mila i Sławomir Peszko. Obaj bez formy. Mila jeszcze ma przebłyski, ale Peszko gra znacznie poniżej oczekiwań.
Przed Lechią runda rewanżowa, z której sześć kolejek rozegranych zostanie jeszcze w tym roku. Nie można jednak czekać na wiosenne przebudzenie. Po raz kolejny może się nie udać awansować do grupy mistrzowskiej rzutem na taśmę.
Cały artykuł na ten temat przeczytasz w poniedziałkowym, papierowym wydaniu Dziennika Bałtyckiego z dnia 16.11.2015 r. albo kupując e-wydanie gazety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?