Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Który to już ostatni dzwonek?

Paweł Stankiewicz
Cztery kolejki pozostały do zakończenia sezonu w piłkarskiej ekstraklasie. Przed Lechią dwa mecze na PGE Arenie i dwa wyjazdowe. Już w najbliższą niedzielę bialo-zieloni, po raz przedostatni w tym sezonie, zagrają przed swoimi kibicami. Rywalem podopiecznych trenera Pawła Janasa będzie wicelider ekstraklasy Śląsk Wrocław. To spotkanie rozpocznie się o godz. 17.

To będzie mecz, który oba zespoły będą chciały koniecznie wygrać. Śląsk jest wiceliderem tabeli i wciąż walczy z Legią Warszawa o tytuł mistrza Polski. Musi jednak wygrywać i czekać na potknięcia zespołu ze stolicy. Jednocześnie musi uważać na grupę pościgową, aby na finiszu rozgrywek nie stracić miejsca w europejskich pucharach. Wrocławianie zresztą nie mają się czego bać, bo Lechia na PGE Arenie w ostatnich sześciu meczach zdobyła tylko jeden punkt.

- W polskiej lidze każdy mecz jest trudny. Wyniki są trudne do przewidzenia - uważa Marian Kelemen, bramkarz Śląska. - Lechia zagrała naprawdę dobrze w ostatnich dwóch meczach i w Gdańsku czekać nas będzie trudne zadanie. W tym zespole nie brakuje dobrych piłkarzy, a gospodarze muszą zdobywać punkty w walce o utrzymanie. Wierzę jednak, że to my okażemy się skuteczniejsi i wrócimy ze zwycięstwem.

Podobnie myśli jednak trener Paweł Janas i jego podopieczni. Lechia potrzebuje punktów i zwycięstwo ze Śląskiem może okazać się na wagę utrzymania. Gdańszczan remis nie zadowoli w tym spotkaniu. To wskazuje, że choć na trybunach będzie wspaniała atmosfera, bo kibice obu klubów się przyjaźnią, to na boisku trzeba oczekiwać twardej walki o ligowe punkty.

Biało-zieloni też nie muszą drżeć przed niedzielnym rywalem. Goście z Wrocławia są wiceliderem tabeli, walczą o mistrzostwo Polski, ale tę zdobycz wypracowali sobie głównie jesienią. W rundzie wiosennej Śląsk zawodzi i w tym roku na swoim koncie zapisał tylko 2 punkty więcej niż Lechia. To pokazuje, że biało-zieloni nie są wcale na straconej pozycji i w niedzielę mogą pokusić się o trzy punkty, które poprawiłyby ich sytuację w ligowej stawce.

W obu zespołach są kontuzje bądź choroby i raczej trenerzy nie będą mogli skorzystać ze wszystkich zawodników. Największym osłabieniem w Śląsku będzie brak kontuzjowanego Sebastiana Mili, ponieważ piłkarz ten jest odpowiedzialny za kreowanie gry ofensywnej. Mila, który cały czas nie ukrywa swojej wielkiej sympatii do Lechii, to zawodnik w naszej lidze wyjątkowy i zastąpić go będzie niezwykle trudno. To jednak zmartwienie trenera Oresta Lenczyka.

Swoje problemy ma także trener Janas. Być może będzie zmuszony przemeblować blok defensywny. Po meczu w Poznaniu rozchorował się Krzysztof Bąk, który ma temperaturę i narzeka na ból gardła. Przez kilka dni leżał w łóżku i może nie być w stanie zagrać w niedzielnym spotkaniu. Kto może go zastąpić? Wydaje się, że największe szanse ma Sergejs Kożans. Może być i tak, że szkoleniowiec biało-zielonych do środka defensywy przesunie Rafała Janickiego, a na prawej obronie zagra wówczas Luiz Carlos Santos Deleu. Zmian można oczekiwać także w linii pomocy i ataku, bo nie wszyscy piłkarze spełnili swoje role w Poznaniu. Słabo zaprezentował się Lewon Hajrapetjan i może stracić miejsce w składzie, a na bok pomocy wróci wówczas Jakub Kosecki, który z Lechem grał w ataku. Wysuniętym napastnikiem zostałby Piotr Grzelczak. Dla niego byłby to powrót do składu, po tym jak całe poprzednie spotkanie przesiedział na ławce rezerwowych. Nie można wykluczyć, że szansę otrzyma Ivans Lukjanovs. Łotysz może zagrać zarówno na skrzydle, jak i w ataku.

- Patrzymy jak ułożą się wyniki. Z drugiej strony, nie ma co gdybać, tylko musimy wygrać ze Śląskiem - jasno mówi Łukasz Surma, kapitan biało-zielonych.

W najbliższej kolejce Łódzki KS zmierzy się u siebie z Koroną Kielce, a Cracovia podejmie Widzew Łódź. Wiele może się wydarzyć. Widzew ma już pewne utrzymanie i trudniej w zespole o pełną mobilizację. A Cracovia wciąż ma o co walczyć. Łódzki KS też nie zamierza się poddawać, a Korona jakby ostatnio złapała lekką zadyszkę. Jeśli łodzianie wygrają, a Lechia przegra ze Śląskiem, to biało-zieloni wylądują w strefie spadkowej. I to kolejny dowód na to, jak ważny dla gdańskich piłkarzy jest niedzielny mecz.

- Przed nami najważniejsze mecze dla klubu. Nie biorę pod uwagę możliwości spadku. To byłaby hańba dla Gdańska - mówi klubowej telewizji Wojciech Pawłowski, bramkarz Lechii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki