Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras o Lechii: Nie można być trochę w ciąży [KOMENTARZ]

Krzysztof Juras
Kielce nie są ostatnio szczęśliwym miejscem dla gdańskiej Lechii. Biało-zieloni przegrali tam trzeci kolejny mecz ligowy.

Tym razem dali sobie strzelić aż cztery gole po niemalże juniorskich błędach indywidualnych Sławomira Peszki, Mario Malocy i Marko Maricia. Zbłądził również trener Piotr Nowak, bowiem na takiej „murawie” zostawienie na drugą połowę Gersona, groziło wcześniej, czy później drugą żółtą kartką dla niego. Myślę, że Paweł Stolarski powinien pojawić się od początku drugiej połowy i być może dzisiaj byśmy mieli inne, lepsze humory.

Najdziwniejsze z tego wszystkiego jest to, że gdańszczanie zagrali dużo lepiej, niż w zwycięskim aż 5:0 meczu z Podbeskidziem. I nawet fatalny stan boiska nie przeszkodził lechistom przeprowadzić kilku składnych akcji, choć przed meczem wydawało, że na takiej murawie sprawdzi się powiedzenie trenera Michała Probierza: ja Władek, ty Władek, a piłką rządzi przypadek. Tymczasem w grze do przodu gdańszczanie momentami pokazali wiele polotu i przy lepszej skuteczności mogli nawet tego meczu nie przegrać.

Natomiast gra defensywna wyraźnie kuleje i kto wie czy nie powinien dostać szansy Aleksandar Kovacević, aby bardziej wspomóc blok defensywny. Wszak to zawodnik bardziej zorientowany na grę „do tyłu” niż np. Daniel Łukasik czy Milos Krasić.

Oglądając to spotkanie w telewizji było widać, że kilkukrotnie arbiter się pomylił. Tym razem Lechii nie pomógł, jak to miało miejsce tydzień temu. Nie powinno być choćby trzeciej bramki dla miejscowych, bo została zdobyta z niewielkiego spalonego.

I tu niestety, nie rozumiem dlaczego wśród komentatorów telewizyjnych zapanowała moda na promowanie jakiejś tam gry ofensywnej poprzez nieuznawanie pozycji spalonej. Jak usłyszałem z ich ust słowa, że trzecia bramka była zdobyta ze spalonego, ale dopuszczalnego, to się zacząłem zastanawiać, o co tu chodzi? Co to znaczy dopuszczalny spalony? Ile on ma mieć 5, 10 cm, a może pół metra? Panowie, przepis jest prosty i nie ma w nim miejsca na dopuszczalne spalone, bo albo spalony jest, albo nie ma. Nie można być przecież trochę w ciąży. A to co opowiada w jednej ze stacji Sławomir Stempniewski, o jakimś tam promowaniu gry ofensywnej poprzez łamanie piłkarskich przepisów, jak dla mnie jest bzdurą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki