Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras o Lechii Gdańsk: Tradycji stało się zadość [KOMENTARZ]

Krzysztof Juras
Piłkarze gdańskiej Lechii nie wygrali na boisku Cracovii od 26 kwietnia 1961 roku. Wówczas to gdańszczanie, po bramce strzelonej w końcówce meczu przez Henryka Wieczorkowskiego, ograli krakusów 1:0. Niestety, już 54 lata czekamy na kolejną wygraną i poczekamy do następnego sezonu.

Lechia w Wielką Sobotę zagrała zgodnie z tegoroczną tradycją, czyli jedną dobrą połowę, drugą słabą i o dziwo tej słabszej nie przegrała. Myślę, że od początku ten mecz był naznaczony pechem biało-zielonych. Niefortunna obrona Bąka, kiedy piłka trafiła w głowę Budzińskiego czy też karny z kapelusza. Tak się zastanawiam, dlaczego gdy sędziuje Lechii Szymon Marciniak, a przeciwnikiem jest drużyna z Krakowa, to podejmuje on kontrowersyjne decyzje, które krzywdzą gdańszczan. Najlepszy jego "występ", z tego co pamiętam, to 2:5 na Wiśle z 2010 roku, gdzie popełnił kilka rażących błędów wypaczając wynik meczu. Tym razem też się popisał, myślę, że na stu sędziów 99 karnego by nie gwizdnęło, no ale Marciniak jest ten jeden jedyny w swoim rodzaju. Tak więc i w przypadku postawy sędziego także tradycji stało się zadość.

Jednak wskazywanie na arbitra jako jedynego winnego porażki byłoby zbyt dużym uproszczeniem. Okazuje się, że mimo licznej kadry, jaką ma Lechia, gdy 3-4 zawodników zabraknie, to zastępców nie ma. I w tym wszystkim pogubił się trener Jerzy Brzęczek. Wyszedł brak jego doświadczenia, a zmiany przeprowadzone przez niego były co najmniej nieporozumieniem. Myślę, że gdy się goni wynik, to raczej zamienia się zawodników nastawionych na grę defensywną, a nie kreatywnych.

Również i bramkarz Mateusz Bąk nie może tego meczu zaliczyć do udanych. Co prawda, miał kilka dobrych interwencji, lecz wiadomo, że na tej pozycji nie można się pomylić. A niestety trzeciego gola należy zapisać na jego konto. Sytuacja była przecież prosta jak włos Mongoła. Trzeba było zrobić, przy dośrodkowaniu Budzińskiego, tylko dwa, trzy kroki do przodu, a nie stać na linii jak cieć przy hałdzie węgla. No cóż, gra Mateusza na przedpolu nigdy nie była wzorowa, więc zgodnie z tradycją, jak mu się przytrafił błąd, to właśnie w takiej sytuacji.

Teraz czeka nas mecz z Legią Warszawa i najlepiej byłoby go wygrać, aby ze spokojem spoglądać w ligową tabelę.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki