Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Juras o Lechii Gdańsk i Arce Gdynia: Miłe zaskoczenie [komentarz]

Krzysztof Juras
Na zdjęciu: Krzysztof Juras
Na zdjęciu: Krzysztof Juras
Gdyby przed rozpoczęciem minionej kolejki ekstraklasy, ktoś powiedział, że nasze wybrzeżowe drużyny zdobędą w niej cztery punkty, to z pewnością kibice trójmiejskich klubów braliby to w ciemno.

Nasze zespoły grały przecież mecze wyjazdowe i to na boiskach przeciwników, którzy nie zwykli tracić punkty na własnych stadionach. W piątek gdańska Lechia potykała się w Zabrzu z niepokonanym u siebie, liderem tabeli, Górnikiem, a dzień później gdyńska Arka mierzyła się w Kielcach z niepokonaną od 12 spotkań Koroną.

Zacznijmy może od tego drugiego spotkania, w którym to arkowcy, zagrali chyba najlepszy mecz w tym sezonie i bezapelacyjnie w stosunku 3:0 ograli Koronę. Ostatni raz w ekstraklasie żółto- niebiescy tak wysoko wygrali na wyjeździe, w marcu 1981 roku, kiedy to zjawili się... przy ul. Olimpijskiej w Gdyni i ograli Bałtyk 3:0. Młodszym kibicom przypomnijmy, że wówczas siedziba, jak i stadion Arki, mieściły się przy ul. Ejsmonda, zaś obiekty przy ul. Olimpijskiej należały do Bałtyku.

Wróćmy jednak do sobotniego spotkania. Imponujące w poczynaniach gdynian, było zwłaszcza to, że prowadząc różnicą trzech bramek, wcale nie zwolnili tempa gry. Miło było patrzeć, że praktycznie do końca meczu dążyli, do strzelenia kolejnych bramek i mieli ku temu liczne okazje. Najlepszą zmarnował Marcus, dla którego trafienie do pustej bramki jest widać zbyt skomplikowanym zadaniem.

No, ale nie wybrzydzajmy, wszak taka wyjazdowa wiktoria nieczęsto się zdarza. Myślę, że przed półfinałowymi meczami Pucharu Polski, które Arka rozegra wiosną, właśnie z Koroną, to gdynianie mają nad rywalem wielką przewagę psychologiczną. Oby potrafili ją wykorzystać. W lidze natomiast arkowców czeka kolejny ciężki egzamin, bo już jutro do Gdyni przyjeżdża lider z Zabrza, który w piątek grał z Lechią.

Górnicy zapewne przed spotkaniem z biało-zielonymi liczyli na pełną pulę punktową. Jednak Lechia, która w Zabrzu ostatni raz przegrała 5 lat temu i tym razem się postawiła. Remis wydaje się być w tym spotkaniu wynikiem sprawiedliwym, a sam mecz jak na polskie warunki był bardzo dobrym widowiskiem. Tylko sędzia tego spotkania, Zbigniew Dobrynin z Łodzi nie dostosował się do poziomu gry. Odnosiło się wrażenie, że arbiter zagubił się, niczym dziecko we mgle. Niektóre jego decyzje były kompletnie niezrozumiałe, a to, że Szymon Matuszek z Górnika mecz zakończył choćby bez żółtej kartki, jest rzeczą wręcz dyskwalifikującą tego arbitra.

TOP Sportowy24: zobacz hity internetu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki