Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korpus z ulicy Wolności. 80-lecie II Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni

Dorota Abramowicz
Za rządów dyrektor Marii Tymeckiej  panował reżim ubraniowo-obyczajowy. Chłopcy musieli mieć krótkie włosy, dziewczyny charakterystyczne kostiumy i kapelusiki
Za rządów dyrektor Marii Tymeckiej panował reżim ubraniowo-obyczajowy. Chłopcy musieli mieć krótkie włosy, dziewczyny charakterystyczne kostiumy i kapelusiki Z archiwum szkoły
Słychać opinie, że Gdynią tak naprawdę rządzi "Dwójka". Konkretnie - absolwenci świętującego dziś 80-lecie II Liceum Ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza.

Niektórzy rządzą dosłownie. Prezydent Wojciech Szczurek (matura 1982) nie ukrywa, że zarówno on, jak i jego brat, ojciec oraz żona chodzili do najstarszej gdyńskiej szkoły. Dziesięć lat wcześniej ukończył ją wiceprezydent Marek Stępa (matura 1972). Główny sponsor gdyńskiej Arki, jeden z najbogatszych Polaków, inwestujący przed laty sporo w Gdyni, to maturzysta z 1975 roku - Ryszard Krauze.

Jeśli dodamy do tego byłego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka - matura 1980 (któremu zresztą do dziś wypomina się spotkania z kolegą ze szkoły), jego rówieśnika, ambasadora w Republice Czeskiej Jana Pastwę (szefa Służby Cywilnej w latach 1997-2006), byłego szefa Solidarności i obecnego kandydata PiS na posła, Janusza Śniadka (matura 1974) oraz Józefa Szamockiego, biskupa pomocniczego toruńskiego, członka Komisji Duszpasterstwa Episkopatu Polski - to wyraźnie widać, że ludzie z "Dwójki" mieli lub nadal mają wpływ na bieg wydarzeń daleko wykraczający poza Gdynię.

- Wielu znanych lekarzy i prawników, szefów firm państwowych i prywatnych, dziennikarzy i historyków nie wstydzi się do dziś związków z II LO i z działającą przy nim drużyną harcerską "Czarna Czwórka" - przyznaje prezydent Wojciech Szczurek. A jego zastępca Marek Stępa wręcz mówi o esprit de corps, czyli duchu koleżeństwa absolwentów szkoły.

- Zostaliśmy poddani podobnym procesom oddziaływań wychowawczych - tłumaczy Stępa. - A o tym jak silne są związki ze szkołą, może świadczyć skala, na jaką planowane są na dzisiaj obchody jej 80-lecia.

Na takich obchodach z reguły pojawia się 300, może 500 zainteresowanych. Organizatorzy jubileuszu gdyńskiego liceum przewidują, że w części oficjalnej, rozpoczynającej się o godz. 10, w hali sportowo-widowiskowej "Gdynia", weźmie udział co najmniej półtora tysiąca osób związanych z gdyńską "Dwójką".

Broń wypada na podłogę

Wszystko się zaczęło od powstałego w 1931 roku Prywatnego Gimnazjum Męskiego nr 803 Towarzystwa Szkoły Średniej w Gdyni, przy którym od razu, z inicjatywy nauczyciela wf. Władysława Dury, założono drużynę harcerską. Dwa lata później, po reformie oświaty, szkoła przy ul. Morskiej stała się czteroletnim gimnazjum i dwuletnim liceum. Pierwsi maturzyści pojawili się w roczniku 1938/1939. Wtedy też wmurowano kamień węgielny pod budowę nowej szkoły na ul. Leśnej, nazwanej później ul. Wolności.

A potem wybuchła wojna. Józef Niemiec, przedwojenny dyrektor, został rozstrzelany. Wielu uczniów wysiedlono z rodzinami.

Znany gdyński urolog dr Zygmunt Kasztelan, syn Antoniego Kasztelana, szefa kontrwywiadu w Dowództwie Obrony Wybrzeża, we wrześniu 1939 roku miał rozpocząć naukę w II klasie gimnazjalnej.

- Ojciec, wiedząc, co się szykuje, wysłał nas z mamą na wakacje do rodziny koło Zamościa - wspomina. - Już się nie spotkaliśmy.

Kapitan Antoni Kasztelan brał udział w obronie Helu i uczestniczył w rokowaniach kapitulacyjnych, oddelegowany przez kapitana Józefa Unruga na rozmowy w sopockim Grand Hotelu. W 1942 roku, wbrew konwencji genewskiej, zgilotynowano go w Królewcu.

- Do Gdyni wróciliśmy w 1945 roku - mówi dr Kasztelan. - Fizyki i chemii uczyłem się podczas wojny na kompletach i od inżynierów w fabryce, w której pracowałem. Trafiłem od razu do klasy maturalnej. Mieliśmy znakomitych nauczycieli... Maturę zdałem w 1946 roku.

Ryszard Jarocki, emerytowany gdyński farmaceuta (matura 1949), wraz z rodziną repatriowany z Wilna, najpierw, jak większość kolegów, przeszedł przyspieszoną naukę w gimnazjum. W liceum przy ul. Morskiej uczyło się wówczas wielu późniejszych znanych lekarzy: laryngolog Józef Jordan, urolog Jerzy Karcz, chirurg Maciej Okonek, późniejszy szef Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej Roman Dolmierski. Szkołą kierował Włodzimierz Drzewiecki, absolwent politechniki w Genewie, przedwojenny wizytator ministerialny, prowadzący w czasie wojny tajne nauczanie.

- Uczniowie mieli całkiem dorosłe życiorysy - wspomina Ryszard Jarocki. - Zdarzało się, że niektórym podczas lekcji broń na podłogę wypadała. Uczyli się ze mną bracia Tanasiowie - Zygmunt i Jerzy, którzy w czasie wojny działali w Tajnym Hufcu Harcerzy Gdyńskich.

Jerzy Tanaś, ps. Ryczący Bawół, podczas okupacji działał w oddziale dywersyjno-sabotażowym. Brał udział w słynnej akcji B2, zbierając informacje o planach rozmieszczenia niemieckich wojsk wokół Gdyni. Harcerze uratowali miasto przed zbombardowaniem, przekazując plany Armii Czerwonej. Po wojnie wielu z nich spotkały represje.

- Już za mojej kadencji zaczęło się zapisywanie uczniów do Związku Młodzieży Polskiej - mówi Ryszard Jarocki. - Jakoś dziwnym trafem mnie nie zapisali. Pewnie ze względu na ojca, który walczył w Armii Andersa.

W 1950 roku szkoła przeprowadziła się do niewykończonego budynku na ul. Leśną (później Wolności). Do chłopaków dołączyły dziewczyny z Gimnazjum i Liceum Żeńskiego. Klasy były osobne, ale już przerwy na korytarzach - wspólne.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Ty zbóju!

W 1949 roku komunistyczne władze zlikwidowały harcerstwo i drużyna przy szkole przestała działać. Na starych zdjęciach i w dokumentach przechowywanych przez Stowarzyszenie Czarnej Czwórki pojawiają się twarze i nazwiska m.in. znanego prawnika Zbigniewa Szczurka, ojca prezydenta Gdyni, dziennikarza "Wieczoru Wybrzeża" Wojciecha Święcickiego, Gotfryda Kupryszewskiego, chemika, późniejszego rektora UG.

Związków ze szkołą przy ul. Wolności nie wstydzą się także inni uczniowie z tamtych lat - pisarz Ernest Bryll i znany satyryk Jacek Fedorowicz.

- Pracując jako dziennikarz w Radio Eska Nord, przeprowadzałem wywiad z Jackiem Fedorowiczem - opowiada Mariusz Szymański (matura 1975), obecny rzecznik pomorskiego oddziału NFZ. - Rozmowa zeszła na Gdynię i nagle okazało się, że obaj uczyliśmy się w "Dwójce", którą zresztą ukończyli także mój ojciec i siostra. Skończyło się na wspomnieniach, snutych z dużym rozrzewnieniem.

Nawiasem mówiąc, wieloletni szef Radia Eska Nord Marian Zacharewicz, piosenkarz i kompozytor wielkich polskich przebojów, to maturzysta "Dwójki", rocznik 1963.

Wielu nauczycieli, którzy się pojawili w szkole tuż po wojnie, uczyło jeszcze w połowie lat 70. Wśród nich była "wielka romantyczka", filolog klasyczny, zmarła w marcu tego roku prof. Maria Wujtewicz. Z Feliksem Wujtewiczem, też filologiem klasycznym, tworzyli wspaniałe małżeństwo. On założył szkolny chór, ona zabierała uczniów na koncerty i przedstawienia teatralne.

- Najgorszym epitetem, używanym przez profesor Wujtewicz w stanie skrajnego zdenerwowania na ucznia, było... "ty zbóju" - uśmiecha się Szymański. - Kiedy pomyślę o tym dzisiaj, słuchając współcześnie używanego języka...

Później do kadry dołączyło barwne małżeństwo - ucząca fizyki, wymagająca prof. Halina Szpicowa, i jej mąż, polonista, "siła spokoju", prof. Witold Szpica. Na portalu Nasza-klasa absolwenci szkoły poświęcili im osobne wątki tematyczne, opisując co ciekawsze wydarzenia z udziałem małżeństwa.
Kolejne roczniki opowiadają także o odważnej prof. Krystynie Sobienieckiej (matce trójmiejskiej dziennikarki Doroty Sobienieckiej-Kańskiej, matura 1974), uczestniczce Powstania Warszawskiego, przekazującej, mimo trudnych czasów, nieprzekłamaną wersję historii. O stonowanej i bardzo mądrej polonistce Marii Sobolewskiej, która jak szeptano po korytarzach - przeszła eksperymenty w obozie koncentracyjnym. O matematyczce prof. Jadwidze Zakrzewskiej, która męczącym się nad zadaniami uczniom tłumaczyła, że z Gdańska do Gdyni nijak się przez Wejherowo nie dojedzie... Wojciech Szczurek, już jako prezydent, spotkał swoją nauczycielkę na jednej z uroczystości poświęconych tragedii katyńskiej. Okazało się, że pani profesor straciła tam ojca. W Katyniu zamordowano także ojca prof. Sobienieckiej.

Kapelusz na "Piotrusia Pana"

Wanda Dylejko, z domu Kupras (matura 1969), trafiła do "Dwójki" za rządów prof. Marii Tymeckiej, dyrektorki instytucji, trzymającej szkołę żelazną ręką. - W tamtych czasach trudno się było dostać do szkoły przy ulicy Wolności - wspomina. - Mówiono, że chodzi tam ekskluzywne towarzystwo. Byłam zaledwie córką elektryka, ale zdałam bardzo dobrze. Zostałam wezwana do gabinetu pani dyrektor i spytana, kto mi pomógł...

W szkole panował reżim ubraniowo-obyczajowy. Nauczyciele sprawdzali, czy chłopcy nie mają za długich włosów, a dziewczyny nie noszą za krótkich spódniczek. - Rano skracałyśmy je fastrygą, a po przyjściu do szkoły wyciągałyśmy nitkę - śmieje się pani Wanda. - Miałam ciemną oprawę oczu, więc jedna z nauczycielek kazała mi chusteczką wycierać naturalnie czarne brwi.

Dyrektor Tymecka żądała, by dziewczyny przychodziły w specjalnie zaprojektowanych fartuszkach. Kogo nie stać - zapowiedziała podczas jednego z apeli - niech zrezygnuje z nauki w "Dwójce". Szyto więc galowy strój zimowy i letni. Ten ostatni to biały kostium z bluzeczką czerwoną w białe grochy i kapelusikiem na "Piotrusia Pana" opasanym wstążką w kolorze bluzki.

- A i tak zimą z górki zjeżdżaliśmy na teczkach - mówi pani Wanda.
Marek Stępa wspomina, że "miał zaszczyt" trafić przed oblicze samej pani dyrektor po tym, jak wziął udział w szarpaninie na korytarzu.

- Największe pretensje były o to, że my, uczniowie II klasy, wciągnęliśmy w to pierwszoklasistów, którym powinniśmy dawać wzór! - opowiada wiceprezydent Gdyni. - Wcześniej pani dyrektor przemawiała do mnie, jako do jednego z tłumu uczniów podczas apelu. Tu do mnie mówiła. Nie ukrywam, że to spotkanie zrobiło na mnie duże wrażenie.

Janusz Śniadek rozpoczął naukę w "Dwójce" w ostatnim roku rządów dyrektor Tymeckiej. W 1970 roku zastąpiła ją dyr. Stanisława Rożek, zaangażowana w działalność partyjną.

- Wychowawczyni zapisała naszą klasę w całości, bez pytania, do Związku Młodzieży Socjalistycznej - mówi Janusz Śniadek. - Przez to mam spaprane papiery. Przed 10 laty, na spotkaniu klasowym, przepraszała za tamten czas. A ja lata szkolne wspominam jako okres moich największych sukcesów sportowych. Zostałem wtedy mistrzem Polski juniorów w strzelectwie.

Już później, podczas studiów na Politechnice Gdańskiej, Janusz Śniadek poznał swoją przyszłą żonę. Okazało się, że chodzili do tej samej szkoły. Ona była rok niżej, zresztą w jednej klasie z Ryszardem Krauzem.

Ryszard Krauze nawet po zdobyciu dużego majątku nigdy się nie wypierał związków ze starą szkołą. Uczestniczył w spotkaniach swojego rocznika, zapowiedział, że pojawi się także na dzisiejszym bankiecie w hotelu Gdynia.

Przed laty w artykule o związkach Krauzego z Gdynią pisaliśmy, że większość osób z listy "sławnych absolwentów", umieszczonej na stronie internetowej szkoły, w takiej lub innej formie współpracowała z najbogatszym gdynianinem.

- Część dawnych, już nie tak sławnych kolegów, nadal z nim współpracuje - mówi absolwent z rocznika Krauzego. - Zresztą Gdynia wiele mu zawdzięcza i nie ma w tym nic złego.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Harcerze wychodzą na wybieg dla słoni

Czarna Czwórka została reaktywowana już w 1956 roku, ale dopiero w 1968 roku dyrektor Tymecka wpadła na genialny pomysł powierzenia opieki nad harcerzami Januszowi Manasterskiemu. On zaś odrodził drużynę. Dziś dawni i obecni harcerze spotykają się co najmniej cztery razy w roku.
- Na spotkania przychodzą trzy pokolenia - mówi dr Marek Suchorzewski, anestezjolog, matura rocznik 1976. - Założyliśmy Stowarzyszenie Czarnej Czwórki, wydajemy właśnie trzecią książkę o naszej drużynie.

W latach 80. drużynowym Czarnej Czwórki został Jan Pastwa (matura 1980), przyszły szef Służby Cywilnej i ambasador RP.

W tej samej klasie co Pastwa uczył się Janusz Kaczmarek, późniejszy prokurator krajowy i minister spraw wewnętrznych. I on należał do Czarnej Czwórki.

- Harcerstwo było naszą enklawą wolności - mówi. - Nocne wyprawy, wyjazdy, przyjaźnie. Tego się nie zapomina.

Było ciekawie, czasem śmiesznie. Janusz Kaczmarek wspomina, jak pewnej nocy wyruszyli na wyprawę lasami do sopockiej Opery Leśnej. Szli, szli, szli, aż stanęli przed... wybiegiem dla słoni w oliwskim zoo. Do tej pory pamięta osłupienie strażnika na widok zwartej grupy harcerzy, wychodzącej z ogrodu zoologicznego.

Na inną nocną wyprawę wybrali się 12 grudnia 1981 roku. Mijali ludzi w mundurach, samochody opancerzone, czołgi. Na szczęście nikt ich nie zatrzymał - widocznie wzięto ich za kolejną formację uczestniczącą we wprowadzaniu stanu wojennego.

Młodszego o dwa lata Wojciecha Szczurka stan wojenny zastał w klasie maturalnej. Wcześniej harcerze z entuzjazmem brali udział w "festiwalu Solidarności", uczestnicząc w odsłonięciu pomników Ofiar Grudnia 1970, Jubileuszowym Zlocie Harcerstwa w Krakowie, Harcerskiej Obsłudze I Zjazdu NSZZ Solidarność w hali Olivia.

Kolejne roczniki pomagają rodzinom internowanych i współtworzą niezależne harcerstwo.

Esprit de corps...

Dziś II LO w maturalnym rankingu gdyńskich szkół średnich zajmuje dobre, trzecie miejsce, za "Trójką" i VI LO. Jako jedyne w północnej Polsce prowadzi klasę dwujęzyczną z językiem francuskim, której absolwenci zdają maturę w dwóch językach.
- Nasza szkoła nadal jest nierozłącznie związana z Gdynią - mówi Elżbieta Zaręba, od 2007 roku dyrektor "Dwójki". - Przez lata była kuźnią kadr dla Gdyni i dla Polski. Mam nadzieję, że nadal tak będzie.

O historii "Dwójki" można jeszcze wiele napisać. Na liście jej uczniów był też przecież jeden z twórców Czerwonych Gitar Jerzy Kossela. Chodził do niej Bogdan Czapiewski, uznawany za jednego z najwybitniejszych pianistów polskich. Młodsi opowiadają o Krzysztofie Tomaszewskim, "Zambarim", którego "Bezpieczeństwo" przed dekadą znalazło się na liście przebojów "30 ton" na TVP2. Utwór powstał przez zmiksowanie nagranego przemówienia do uczniów byłej dyrektor szkoły Barbary Oziębłowskiej.

A i tak każdy z absolwentów ma swoją, prywatną historię. Ja też ją mam. "Dwójkę" ukończyli mój ojciec, dwie ciocie, ja, brat, córka. W przyszłym roku najmłodszy syn będzie zdawał tam maturę.
Esprit de corps...

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki