Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibice machali chusteczkami Kafarskiemu

Paweł Stankiewicz
Piotr Wiśniewski (z prawej) mógł w sobotę zapewnić Lechii zwycięstwo
Piotr Wiśniewski (z prawej) mógł w sobotę zapewnić Lechii zwycięstwo Grzegorz Mehring
- Remis Arena. To określenie przylgnęło już do tego stadionu. Przykro mi, że zagraliśmy słabo i znowu nie wygraliśmy u siebie - mówił po meczu Tomasz Kafarski, trener Lechii.

Nie dziwi rozczarowanie gdańskiego szkoleniowca, bo biało-zieloni rozegrali chyba najsłabszy mecz w tym sezonie i tylko zremisowali z Widzewem 0:0. Gdańszczanie mają u siebie tylko jedno zwycięstwo i aż pięć remisów. Do tego nadal nie strzelają goli. Sześć bramek zdobytych w trzynastu meczach ligowych to nic innego jak tylko wstyd.

- To jest problem natury mentalnej - mówi Sergiejs Kożans, obrońca biało-zielonych. - Gdyby strzelili jednego gola i to nie ma znaczenia czy z daleka, czy z bliska, czy po rykoszecie, to zeszłoby z nas ciśnienie i grałoby nam się łatwiej. Dlatego od początku drugiej połowy zaatakowaliśmy, żeby szybko strzelić gola. Nie udało się. Czy pomógłby sparing z juniorami, żeby się odblokować? Nie wiem. W poprzedniej przerwie dla reprezentacji graliśmy z zespołem czwartej ligi i strzeliliśmy tylko jednego gola.

- Nie wiem, jak to wyjaśnić. Może niektórzy nie biorą na siebie ciężaru gry albo nie wychodzą na pozycje - dodał Piotr Wiśniewski, który w sobotę miał dwie bardzo dobre szanse na to, aby dać Lechii cenne zwycięstwo.

Biało-zieloni zagrali bardzo słabo. Raził brak dokładności, czystych sytuacji strzeleckich, dużo niecelnych podań. W poczynaniach gdańskiego zespołu nie było widać też tej wielkiej determinacji, którą zapowiadał trener Kafarski. Zresztą szkoleniowiec też popełnił błędy w doborze składu na mecz z Widzewem. Przede wszystkim choćby z wystawieniem do gry Pawła Nowaka, kosztem Lewona Hajrapetjana. Nowak od kilku spotkań wyraźnie jest bez formy, a w sobotę grał bardzo słabo. Z kolei na ławce rezerwowych wylądował Ormianin, który zbierał pozytywne oceny. Hajrapetjan wszedł za Nowaka na końcowe pół godziny i na pewno zaprezentował się lepiej.

Kafarski żongluje też jak tylko może napastnikami. Raz wystawia Josipa Tadicia, innym razem Freda Bensona. W sobotę swoją szansę dostał Chorwat, a Benson wszedł w drugiej połowie. To niczego nie zmienia, bo obaj goli nie strzelają. Czy można mieć o to pretensje do Kafarskiego? Na pewno tak, bo to była jego decyzja, aby tych piłkarzy zatrudnić. Z drugiej strony nie tylko szkoleniowiec jest winny. Andrzej Kuchar, główny inwestor, nie wydaje chętnie pieniędzy na transfery i szkoleniowiec biało-zielonych nie może pozyskać tych piłkarzy, których chciałby w pierwszej kolejności. Poza tym nie tylko napastnicy są odpowiedzialni za brak goli. Napastnik żyje z podań, a tych brakuje. Chwalić Lechię można tylko za grę defensywną, bowiem straciła w tym sezonie najmniej bramek spośród wszystkich drużyn ekstraklasy.

- Cały zespół odpowiada za defensywę, nie tylko obrońcy. Wszyscy też musimy strzelać. Napastnicy z dośrodkowań, pomocnicy z dystansu, a obrońcy po stałych fragmentach - uważa Kożans.

Lechia znowu nie wygrała i nie będzie brakowało opinii o tym, że czas Kafarskiego już minął. Nie chodzi tylko o sam brak zwycięstwa, ale o beznadziejną grę biało-zielonych. Gdańscy kibice od trzech ligowych kolejek dosadnie wyrażają swoje odczucia odnośnie dalszej pracy Kafarskiego z piłkarzami Lechii. Podczas sobotniego meczu znowu pojawił się transparent przeciwko szkoleniowcowi. Ostatnie dziesięć minut meczu to już były ostre słowa kibiców pod adresem trenera i skandowanie "Kafar! Won stąd" i "Precz z Kafarem"! Nie zabrakło też charakterystycznego machania białymi chusteczkami na pożegnania Kafarskiego.

- Tak już było w poprzednim sezonie w Warszawie. Maciejowi Skorży też kibice machali chusteczkami. A jak dziś gra Legia? Nikt nie myśli już o zwolnieniu Skorży - mówił Radosław Mroczkowski, trener Widzewa.

Kafarskiego cały czas bronił Kuchar i to dzięki niemu trener utrzymał swoje stanowisko. Działacze biało-zielonych szukali i wciąż szukają jego następcy. Zresztą między wierszami można było wywnioskować, że ludzie z zarządu nie wyobrażają sobie sytuacji, że Lechia nie wygra z Widzewem, a to nie pociągnie za sobą zmian w sztabie szkoleniowym.

Po porażce z Limanovią trenerem piłkarzy Lechii, jak informuje "Piłka Nożna", miał zostać Raimondas Żutautas. To były selekcjoner reprezentacji Litwy. Gdańszczanie zdawali się jednak wracać na właściwe tory i Kafarski dostał kolejną szansę. Następny w kolejce był Mario Basler. Niemiec miał przejąć biało-zielonych po nieudanym meczu z Zagłębiem. Lechia wygrała w Lubinie 1:0, Kafarski się uratował, a Basler znalazł inną pracę. Najbliższe dni pokażą, czy teraz coś się zmieni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki