Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy zostawił swoje serce

Adam Suska
W akcji z piłką Adam Hrycaniuk
W akcji z piłką Adam Hrycaniuk Przemek Świderski
Zaczynają jak nigdy, kończą jak zazwyczaj. Tak wyglądały dwa pierwsze spotkania koszykarzy Asseco Prokomu Sopot w nowym sezonie rozgrywek Dominet Bank Ekstraligi. W sobotę w hali 100-lecia Sopotu mistrzowie Polski pokonali beniaminka Sportino Inowrocław 80:52. Gdyby mistrzowie Polski utrzymali tempo, jakie podyktowali rywalom w pierwszej kwarcie, w Sopocie doszłoby do pogromu ligowego beniaminka.

Na inaugurację sezonu sopoccy koszykarze wygrali z Basketem Kwidzyn 75:60.
- O naszej porażce zadecydowała pierwsza kwarta - stwierdził po spotkaniu trener zespołu gości Adam Prabucki. Sopocianie tę część meczu wygrali 21:9. W spotkaniu ze Sportino po 10 minutach sopocianie prowadzili 22:3. Bilans pierwszych kwart w tych meczach wynosi 44:12.

- W następnych meczach przekonamy się, czy stać nas na taką grę przez pełne 40 minut - stwierdził dyplomatycznie trener Prokomu Tomas Pacesas po meczu z zespołem z Inowrocławia.
Gdyby oceniać ten mecz tylko na podstawie przebiegu pierwszej kwarty, należałoby stwierdzić, że drużyna gości poziomem gry nie pasuje do tej klasy rozgrywek.

W pierwszej piątce Sportino znalazło się dwóch graczy ze sporą nadwagą (Artur Robak i Tonny Lee), którzy wyraźnie ustępowali sopocianom pod względem szybkości, oraz jeden z widoczną niedowagą (Kyle Landry). Mecz rozpoczął się od trafienia za trzy punkty Davida Logana, na co takim samym rzutem zrewanżował się Marcus Crenshaw.

Przez następne 10 minut gościom ani razu nie udało się umieścić piłki w sopockim koszu. Agresywnie broniący gospodarze trzy razy łapali przeciwników na stratę z powodu przekroczenia limitu 24 sekund na oddanie rzutu. Na minutę przed zakończeniem pierwszej kwarty trener Tomas Pacesas wpuścił na parkiet dwóch młodzieżowców, Przemysława Zamojskiego i Adama Łapetę.

W ostatniej odsłonie w Prokomie na parkiecie przebywał tylko polski skład, z wyłączeniem Filipa Dylewicza. Kibice radowali się efektownymi wsadami Mateusza Kostrzewskiego i Łapety oraz trafieniami z dystansu pierwszego z nich i Zamojskiego.

- Byliśmy zespołem lepszym, ale nie zachłystujemy się tym zwycięstwem. Druga połowa wykazała mankamenty. Niezależnie od indywidualnych ocen, każdy z moich zawodników zostawił na parkiecie serce, więc jestem zadowolony - ocenił Pacesas.

- Pozytywne jest tylko to, że w Sopocie przegraliśmy o punkt niżej niż z Anwilem. Przed nami bardzo wiele pracy - przyznał trener Sportino, Aleksander Krutikow.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki