Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każdy ma swoje zmartwychwstanie. Po stracie przychodzi w końcu przebudzenie...

Dorota Abramowicz
Nie mogła się pogodzić ze stratą męża. Czuła się przez niego oszukana, że ją zostawił z tymi wszystkimi większymi i mniejszymi problemami. Po pogrzebie Marka wpadła w czarną dziurę. Tabletki uspokajające otępiały ją tak skutecznie, że nawet syn, Franek, zamienił się tylko w jedną z przesuwających się postaci. A jednak nadchodzi moment, gdy wszystko zaczyna się budzić do życia.... Pisze Dorota Abramowicz

Marcowe słońce ogrzewało twarz Gosi. Zamknęła oczy. Ciepło głaskało policzki, pozwalało zapomnieć o długotrwałej zimie, śniegu przed domem, lodzie na chodniku... Wydawało się jej, że to Marek dotyka jej twarzy ciepłą ręką.
- Będzie dobrze - mówi. - Wszystko się jeszcze ułoży...

Otrząsnęła się. Wcale nie jest dobrze. Nie ma Marka. Zresztą kłamał, gdy mówił, że człowiek podnosi się z kolan. Ona klęczy na nich od trzech lat.

Wróciła stara złość. Za to, że ją zwodził. Oszukał. Wreszcie odszedł. Jego już nic nie boli, jest mu dobrze. A ona została z kłopotami, zepsutym kranem i odmawiającą pracy pralką. Będzie się z tym użerać jeszcze przez dwadzieścia, może pięćdziesiąt lat. Bez sensu.

W kieszeni kurtki zadygotała komórka.

- Gośka, gdzie jesteś? - usłyszała zdenerwowany głos mamy. - Odebrałam Franka z przedszkola. Jest już po obiedzie, miałaś iść z nim po buty. Nie może chodzić w zbyt małych, bo mu się stopa zdeformuje!

- Już wracam - powiedziała krótko i wyłączyła telefon. Wolno wstała z ławki, ruszyła w kierunku domu rodziców.
Mama niemal całkowicie przejęła opiekę nad Frankiem. Najpierw, gdy Marek chorował, było to całkiem naturalne. Gosia siedziała w szpitalu, potem w domu karmiła męża i podawała leki przeciwbólowe.

Wstawała kilka razy w nocy. Małe dziecko domagało się ciągłej uwagi, więc oferta babcinej pomocy została przyjęta bezzwłocznie. Potem był pogrzeb i czarna dziura, w którą bez ostrzeżenia wpadła Małgorzata. Tabletki otępiały ją tak skutecznie, że Franek zamienił się tylko w jedną z wielu postaci przesuwających się przed oczami.

Teraz wszystko jest już ułożone. Babcia, dziadek, Franek idealnie się dograli. Spanie, jedzenie, pielęgnacja, zabawa. Czuła, że jest niepotrzebna. Zresztą od momentu, gdy odszedł Marek, nie była już nikomu potrzebna. W laboratorium, do którego wróciła po długiej przerwie, automatycznie wykonywała przydzielone jej zadania, stanowczo odmawiając bratania się ze współpracownikami. Mieszkanie, które wspólnie urządzali dla siebie i pierworodnego syna stało się całkiem obce. Sprzęty odmawiały pomocy, wszystko się psuło.

No dobrze, pójdzie po te buty...

***

- I jak zareagowała? - Piotr odłożył gazetę i spojrzał uważnie na żonę. Barbara westchnęła ciężko: - Zaraz tu będzie. Nie uważasz, że to my powinniśmy zabrać małego na zakupy?
Piotr pokręcił głową. - Wiem, jak kochasz Franka i jak wspaniale się nim opiekujesz. Ja też oddałbym mu wszystko. Ale Gosia...

- Gosia nie potrafi zająć się dzieckiem! - krzyknęła Barbara. - I nie chce! To widać na pierwszy rzut oka. Serca do niego nie ma!

- Bo jej na to nie pozwalasz. Wszystko ty robisz przy małym, ona czuje się niepotrzebna - Piotr wstał i objął żonę. - Kochanie, mówiliśmy o tym setki razy...

Barbara otarła oczy. - Franuś, ubieramy się! - zawołała. - Zaraz przyjdzie mama i pójdziecie po nowe butki.
Zza drzwi wysunęła się jasna główka. - Wolę z tobą i dziadkiem... - Franek podjął próbę negocjacji. - Będę grzeczny i nie musisz mi kupować za to lodów.

- Ty mądralo! - Piotr wziął na ręce wnuka. - Wiesz dobrze, że za grzeczność w tym domu się nie płaci.

- W domu nie, to może w sklepie?

- W sklepie też nie. Zresztą musisz mamie pomóc w wyborze. Może nie wiedzieć, jakie buty są najmodniejsze wśród przedszkolaków.

Franek skinął z powagą głową. W końcu, jako przedszkolak, jest ekspertem.

***

Powoli już miała tego dosyć. Franek mówił bez przerwy. Dziadek pokazał mu żyrafę w zoo. Babcia przygotowała na ostatni bal karnawałowy strój pirata z Karaibów i do dziś Igor mu zazdrości kapelusza z piórami. A kiedy Hela chwaliła się tatą pilotem, to on przyniósł maskę, którą dziadek-kapitan statku dostał od prawdziwych ludożerców!

- Helka się przestraszyła, pobiegła do pani - chichotał Franek. - Pani potem zaprosiła dziadka, żeby opowiedział o przygodach na morzu. Takich przygód żaden pilot nigdy nie miał!

- Czy wiesz, co robił twój tatuś? - zadając to pytanie, już zaczynała żałować. Nie chciała mówić o Marku. Jeszcze.

- Był doktorem?

- Leczył bardzo chorych ludzi. Ratował im życie.

Franek zamilkł. Widać było, jak próbuje wpasować nową informację w doświadczenie małego człowieka. W końcu wypalił z dumą w głosie: - Mój tata był bohaterem!

Chciała zaprzeczyć. Powiedzieć, że to taki zawód, że inni też tak robią.

Spojrzała na rozjaśnione oczy syna, tak podobne do oczu Marka. Zrezygnowała.

***

Dawno nie była już w galerii handlowej. Dziesiątki sklepów, jakieś zajączki, jajka i bazie na wystawach, pędzący nie wiadomo po co ludzie. Musi jak najszybciej stąd wyjść.

W sklepie z butami poszło niespodziewanie łatwo. Franek wskazał palcem na jedną z par ("musi być bez pasków"), znalazł się rozmiar, cena była dostępna, buty pasowały. Z ulgą chwyciła dłoń syna i ruszyła do wyjścia.

Nagle poczuła szarpnięcie.

- Mamo, dlaczego ta pani śpi na ławce? - Franek stanął w przejściu.

- Pewnie jest zmęczona - odparła ze zniecierpliwieniem. Jeszcze tylko kilka kroków i wyjdą na zewnątrz, odetchnie świeżym powietrzem...

- Ale ona tak dziwnie śpi, popatrz...

Spojrzała na ławkę. Kobieta w średnim wieku, w niemodnym płaszczu, położyła obok siebie trzy wypchane siatki. Głowę oparła o ścianę, drzemała. A może nie drzemała.

- Podejdziemy? - Franek pociągnął mamę w stronę ławki.

- Proszę pani - Gosia lekko dotknęła ramienia śpiącej.- Trzeba uważać na zakupy, jeszcze...

Przerwała, bo głowa kobiety osunęła się niżej. Chyba nie oddychała. Dotknęła szyi. Nie wyczuła tętna.

- Pogotowie! - krzyknęła. - Wezwijcie pogotowie!

Nikt się nie zatrzymał. Małgorzata drżącymi palcami odpinała guziki niemodnego płaszcza. Marek uczył ją udzielania pierwszej pomocy.

- Ułóż dłonie w jednej trzeciej wysokości mostka od dołu - znów usłyszała jego głos. - Śpiewaj sobie stary hit Bee Gees "Stayin' Alive" i w jego rytm uciskaj klatkę piersiową. To idealny utwór do ratowania życia..

Ściągnęła kobietę z ławki, położyła na podłodze, rozsunęła bluzkę. Uklękła i zaczęła masaż serca.

Kątem oka zauważyła Franka, który biegł w jej stronę z rosłym ochroniarzem. Ochroniarz coś mówił przez telefon. Chwilę później mężczyzna zastąpił ją przy akcji ratunkowej.

Korytarzem biegli ratownicy w czerwonych kurtkach.

Przeszła na drugą stronę korytarza, usiadła na ławce. Widziała, jak wynoszą kobietę. Sygnał karetki przedarł się przez szum ludzkich głosów.

Ochroniarz przyklęknął obok jej syna, pogłaskał go po głowie, coś powiedział. Franek podszedł do matki.

- Nie płacz mamusiu - dotknął mokrego policzka Gosi.- Ten pan powiedział, że ty i ja, jesteśmy bohaterami. Razem uratowaliśmy ludzkie życie.

***

Słońce ogrzewało twarz Gosi. Otworzyła oczy, poszukała wzrokiem syna, wchodzącego na kolorowe drabinki. Franek namówił ją, by w drodze z przedszkola zatrzymać się na placu zabaw.

- Trudno - pomyślała. - Malowanie jajek musi poczekać. Najwyżej jutro rano wezmą się za pisanki...

Przed wyjściem z pracy zadzwoniła do kolegi Marka. Tomek pracował w szpitalnym oddziale ratunkowym, poprzedniego dnia miał dyżur. Powiedział, że natychmiastowy masaż serca ocalił tamtą pacjentkę, przywiezioną z galerii handlowej. Kobieta jest na kardiologii, już po zabiegu.

- Ratownicy chwalili jakąś przytomną klientkę, która wiedziała, jak zareagować - mówił Tomek. - Teraz wiem, że kobieta miała mnóstwo szczęścia, że natrafiła na wyszkoloną żonę Marka.

- I na jego syna - wtrąciła Gosia. - To Franek zauważył, że dzieje się coś niedobrego.

- Ma instynkt, po tatusiu... Marek miał talent do stawiania diagnozy, wyczuwał siódmym zmysłem zagrożenie pacjenta.
- Szkoda, że zagrożenie swojego życia wyczuł tak późno - rzuciła z wyrzutem w głosie.

- Nie masz racji - przerwał Tomek. - Marek jako pierwszy postawił sobie diagnozę. Wiedział jednak, że rokowania są złe. Próbował cię chronić.

- Mówiąc, że będzie dobrze? Bzdura!

- Muszę wracać do pacjentów. Spotkajmy się, porozmawiamy... Może we wtorek po świętach?

Do tej pory unikała przyjaciół męża. Bolały wspomnienia studenckich czasów, opowieści o pracy w szpitalu. Tomek dzwonił do niej po pogrzebie wiele razy, próbował namówić na spotkanie, wspólne wyjście z domu. Raz nawet wspomniał, że Marek prosił o objęcie Gosi opieką. Rzuciła słuchawką.

Teraz jednak zgodziła się. Kiedyś lubiła Tomka.

- Franek, wracamy! - zawołała syna. Podbiegł lekko zziajany. - Teraz opowiedz, co robiliście w przedszkolu - poprawiła mu przekrzywiony szalik.

- Mnóstwo rzeczy! Powiedziałem pani, że ty i ja jesteśmy bohaterami, jak tatuś. Kazała opowiedzieć dzieciom jak to było w galerii. Mówiłem, że to ja zauważyłem pierwszy, że ona nie śpi, tylko jest chora. Potem Igor nie chciał wierzyć, że naciskałaś tą panią i cały czas śpiewałaś... To im zaśpiewałem.

Franek wszedł na ławkę i wykrzyczał:

- O..,o...,o...,elaaajf!

Starszy pan, przechodzący przez park, spojrzał na nich karcąco. Gosia zdjęła syna z ławki.

- I co dalej? - spytała.

- Pani powiedziała, że to było mądre. Potem uczyliśmy się, jak dzwonić pod numer 112. Hela powiedziała, że też by chciała być lekarzem, jak mój tata, a nie pilotem. Ja nigdy nie chciałem być pilotem, wolę być bohaterem...

Zamilkł. Spojrzał uważnie na matkę. - Opowiedz mi o tacie...- poprosił.

Opowiadała całą drogę do domu. O jasnych, dobrych oczach Marka, o tym, jak cieszył się po narodzinach małego Franka. O szpitalnych przygodach i żartach, jakie Marek robił kolegom. Franek słuchał uważnie. - Lubię, jak się śmiejesz, mamusiu - powiedział przed wejściem do domu. - Tak myślę, że wszystko będzie dobrze...

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki