Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Korwin Piotrowska o celebrytach, festiwalu w Opolu i kompleksie Zachodu [ROZMOWA]

rozm. Marta Irzyk
Karolina Korwin-Piotrowska jest dziennikarką telewizyjną i radiową. Ostatnio wydała książkę "Ćwiartka raz"
Karolina Korwin-Piotrowska jest dziennikarką telewizyjną i radiową. Ostatnio wydała książkę "Ćwiartka raz" Wikimedia Commons
Jest znana z ostrych ocen polskiego show-biznesu i celebrytów. O Dodzie mówi, że wmówiono jej, iż jest królową. Festiwal w Opolu nazywa strasznym. Rozmawiamy z Karoliną Korwin-Piotrowską.

Szukając komentarzy dotyczących Pani książki, "Ćwiartka raz", trafiłam między innymi na taki: "nie kupię, bo nie lubię książek celebrytów". Ludzie stracili chyba wiarę, że osoba z telewizji może mieć coś mądrego do powiedzenia.
Trochę tak jest, dlatego ja się za to nie obrażam. Ludzie mają prawo do swojego zdania, a trudno im się dziwić, że wątpią w intelekt pań i panów z telewizji po ostatnim zalewie celebryckiej literatury. Rozumiem więc tych, którzy na myśl o książce znanej osoby łapią się za głowę i uciekają z krzykiem. W "Ćwiartce" napisałam kilka słów na ten temat - może więc jakiś sens w tych bezsensownych i niepotrzebnych publikacjach był - choćby taki, żeby je obśmiać (śmiech). Wychodzę z założenia, że jeśli już coś robię, to chcę się pod tym podpisać, dlatego "Ćwiartka" jest w stu procentach moja.

Po tym, co pokazują w mediach i wydają na papierze, między innymi Kinga Rusin czy Monika, już teraz, Zamachowska, jest jeszcze powrót do klasycznej definicji dziennikarza?
Myślę, że to jest kwestia bardzo indywidualna i każdy sam musi sobie odpowiedzieć na to pytanie. Mnie pociąga wzorzec amerykański i to jemu jestem wierna - chcę być znana z tego, co robię, a nie z tego, z kim chodzę do łóżka. Miałam propozycje tak zwanych szczerych wywiadów i zawsze reagowałam na to dzikim śmiechem, bo po prostu tego nie zrobię. Widzę, że ludzie doceniają takie podejście, rozliczając mnie z mojej pracy, a nie z tego, jaką zupę dziś ugotowałam.

Szczerze mówiąc, myślałam, że ostatnią osobą, która się spoufali z celebrytami, będzie Wojewódzki - teraz mam wrażenie, że stał się po prostu biznesmenem, który podnosi sobie oglądalność kosztem jakości programu.
Nie chcę być adwokatem diabła, bo Kuba to dorosły facet, w dodatku wszyscy siedzimy w tym medialnym tyglu. Wypracował sobie mocną pozycję i stale ma oglądalność, więc widocznie ludzie chcą oglądać u niego rozmowy z szafiarkami. Myślę, że Kuba to idealny przykład "love and hate" - ludzie kochają go nienawidzić, trochę mu zazdroszczą, trochę się z niego śmieją, ale pozycji medialnej nikt mu nie zabierze.

Ludzie naprawdę chcą oglądać wyłącznie Luxurię i szafiarki?

Nie, wyłącznie nie - ja na przykład nie oglądałam Kuby od ponad roku, bo już do mnie nie trafia, oglądam za to na przykład Jimmy'ego Fallona. Każdy może sobie znaleźć w internecie rzeczy, które go interesują.

Powiedziała Pani kiedyś, że właśnie dzięki internetowi nie czeka nas już ponowny zalew kiczu, jak za czasów Dody.
Kiedyś nie wiedzieliśmy, jak takie produkty powstają, i łapaliśmy wszystko jak dziecko kolorowe cukierki. I ja też wtedy dałam się złapać, też się tym kiczem interesowałam. Teraz już wiemy, że za tym nie idzie nic, oprócz narastającej potrzeby pieniędzy i lansu, jak u narkomana. Podobnie jest z selfie - lekarze stwierdzili, że za dużo słit foci w ciągu dnia to już choroba psychiczna, rodzaj narcyzmu - "ja i moja bluzka", "ja w kiblu", ciągle "ja". W ciągu lat nauczyliśmy się rozpoznawać ludzi, którzy wchodzą do mediów tylko z potrzeby lansu, a nie bycia szanowanym za swój dorobek, choć są jeszcze i tacy, którzy gustują w kiczowatej i taniej stylistyce, ale mają do tego prawo.

A widziała Pani tegoroczne Opole?
To było straszne, po prostu potworne. Znam zakulisowe historie od ludzi, którzy tam występowali - gdy opowiadali, nie chciałam wierzyć w to, co słyszałam. Przykre jest, że wyprodukowała to telewizja państwowa, która ma "misję" wpisaną w statut. Najgorszy poziom żenady zaprezentowali przez pierwsze dwa dni i wtedy naprawdę było mi wstyd, ale oglądałam to, bo chyba jestem masochistką, zresztą jak miliony Polaków. Oglądalność jednak spadła w porównaniu do zeszłego roku i przepraszam, że to powiem, ale cieszę się, że kończy się owczy pęd na oglądanie takich historii. Ludzie już się chyba znudzili, no bo ileż można? Ta żenująca konferansjerka… Zastanawiałam się, co tam robi na przykład Artur Andrus - człowieku, why?! Ale pocieszające było to, co się działo na Facebooku, gdzie ludzie masakrowali to, co widzieli, bo mają już świadomość, że coś takiego ich obraża i poniża. Niestety, telewizja publiczna prawdopodobnie będzie szła w tym kierunku, zamiast na przykład inwestować w teatr telewizji, który potrafi robić świetnie.

Myślałam, że to telewizja jest zagłębiem kiczu, a w internecie, gdzie młodzi dyktują warunki, lęgnie się to, co lepsze. Chyba jednak tak nie jest, bo ludzie po czterdziestce raczej nie oglądają na MTV "Warsaw Shore".
Ja obejrzałam dwa odcinki (śmiech). Po prostu wszyscy o tym mówili i byłam ciekawa. Kicz jest wszędzie i naszym wyborem jest to, czy się na niego godzimy. Oczywiście była grupa, która obejrzała dwa sezony, ale myślę, że większość zrobiła to dla beki. To mi się w Polakach podoba - dużo rzeczy robią dla beki; oglądają coś i nabijają oglądalność, ale w praktyce nie przekłada to się na nic.

Kiedyś przeczytałam w jakiejś gazecie komentarz, że za kilka lat Doda wyjmie silikony i będzie się z nas wszystkich śmiała, bo wszystko, co robiła, robiła właśnie dla beki. Teraz patrzę z przerażeniem, że to było jednak serio.
To jest biedna dziewczyna, która uwierzyła, że jest jakąś królową, sama nie wie, czego, i której media wmówiły, że jest świetna. Nie interesuje mnie, co z nią dalej będzie, ale jej fani na szczęście w większości z niej wyrośli. Sztuką jest sprawić, by fani zestarzeli się razem z tobą. Kazik, Nosowska czy nawet Steczkowska mają fanów we wszystkich grupach wiekowych, bo kochają swoją robotę.

Ile jeszcze czasu musi minąć, zanim się pozbędziemy kompleksu Zachodu?
Dużo. Pojawiają się już takie osobowości jak na przykład Mela Koteluk czy Podsiadło, których oryginalność jest zauważalna, i zaprzeczają panującemu u nas ciągle "kopiuj - wklej", stosowanemu przez gwiazdki jednego sezonu. To samo dotyczy prawdziwych, mądrych menedżerów, których na razie w Polsce jeszcze nie ma. Nasz show-biznes ciągle jest bardzo biedny, szczególnie pod względem finansowym.

Wróćmy do "Ćwiartki" - pisze Pani, że bardzo wiele nam się udało i powinniśmy być z siebie dumni. Rozmawiałam niedawno z Joanną Szczepkowską, która twierdzi, że nie wykorzystaliśmy ostatnich 25 lat. Punkt widzenia aż tak bardzo zależy od punktu siedzenia?
Joanna Szczepkowska ma specyficzne poglądy. Myślę, że z taką opinią należy w środowisku artystycznym do mniejszości. Uważam, że ocena naszego ostatniego ćwierćwiecza to sprawa bardzo indywidualna i subiektywna - ja swoją przedstawiam właśnie w tej książce. W latach 90. nastąpiło artystyczne tąpnięcie, ale sądzę, że większość twórców nie chciałaby wrócić do poprzednich czasów i wolałaby jednak pozostać w brutalnej rzeczywistości, gdzie jesteś tym, ile osób kupi twoją książkę czy pójdzie do kina na twój film.

"Ćwiartka raz", bo bez ćwiartki nie da się przełknąć tego ćwierćwiecza (śmiech)?
Zastanawiałam się nad polskim i zabawnym tytułem, który może sugerować pewną ironię. Oglądałam wtedy dużo "07 zgłoś się". W jednym z odcinków na bazarze Różyckiego w Warszawie pani podaje panu lunetę z meduzą, czyli dwie pięćdziesiątki i nóżki w galarecie. Pomyślałam sobie - tak, to musi być coś w tym stylu. Odczuwam perwersyjną radość, gdy ktoś przychodzi do księgarni i prosi o "Ćwiartkę" (śmiech).

A gdyby taką ćwiartkę, czyli nasze ćwierćwiecze w pigułce, podać komuś z zagranicy? Co musiałoby się w niej znaleźć?
Jeśli chodzi o film, wybrałabym "Pokłosie", które się rozlicza z naszą przeszłością w sposób nowoczesny i współczesny. Dlatego w zestawieniu filmów w mojej książce zajmuje pierwsze miejsce. Thriller historyczny w Polsce, w dodatku o Żydach - po prostu cudowny, to mógł zrobić tylko Pasikowski. Z muzyki wybrałabym wszystko, co zrobił Kazik. Podczas pisania "Ćwiartki" zdałam sobie sprawę, jaki jest ważny, jak wpłynął na mnie i na całe pokolenie. Wymienić też trzeba Muńka i Nosowską, którzy są ikonami i poetami, ale Kazik to postać, o której będzie się pamiętać za kilkadziesiąt lat, kogo w medialnym obiegu nie ma, a duchowo jest i oby żył jak najdłużej. W literaturze zachwyca mnie fenomenalna Dorota Masłowska, a także Twardoch czy Karpowicz.

A kto może zająć miejsce Kazika za kilkadziesiąt lat?
Bardzo ciekawy jest polski hip- hop - młody, niegrzeczny, niecenzuralny. To bomba, która eksploduje. Możemy być też spokojni o młode polskie kino - mamy przecież takich ludzi jak Roma Gąsiorowska czy Dawid Ogrodnik, na przykład "Idę" obejrzało na świecie więcej ludzi niż w Polsce. Bez wątpienia mamy teraz świetny moment w kulturze i trzeba mówić o tym jak najwięcej.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki