Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kapitan Tomasz Cichocki samotnie opłynął jachtem Ziemię w 312 dni [ROZMOWA]

rozm. Tomasz Turczyn
- Rodzina musiała się pogodzić z moim zamiarem - mówi kapitan Tomasz Cichocki
- Rodzina musiała się pogodzić z moim zamiarem - mówi kapitan Tomasz Cichocki Ryszard Pietrasz
"Szkolimy - uczymy się, aby osiągać coraz wyższe szczyty. Samotny rejs dookoła świata jest takim absolutnym szczytem" - mówi kapitan Tomasz Cichocki, który w 312 dni w samotnym rejsie na jachcie Polska Miedź opłynął Ziemię. Co ciągnie ludzi na oceany, jak śpi się na jachcie i czy trzeba się bać piratów? - nam opowiada o swojej wyprawie.

Co Pana sprowadziło do Darłowa?
Zaproszono mnie tu i tak się złożyło, że w tym porcie były dwa jachty dosyć znane: Gedania i właśnie Polska Miedź. Przychylne władze darłowskie zorganizowały nam pobyt połączony z prelekcjami - spotkaniami z turystami. Ponieważ płynę z Gdyni do Świnoujścia na Regaty Polonez Cup, więc zrobiłem postój w Darłowie.

Jak Pan ocenia ten port?
Bardzo pasuje mi ta część nabrzeża [w pobliżu rozsuwanego mostu po stronie wschodniej - red.]. Jest tu także marina. Zwiedziłem najbliższą okolicę i jest tu bardzo miło. Czuje się żeglarski klimat.

Płynął Pan w samotnym rejsie dookoła Ziemi. Dlaczego zdecydował się Pan na taki wyczyn?

To forma, można tak to określić, ewolucji. Pływam od 40 lat, zaczynałem na Mazurach, ponieważ jestem olsztynianinem. Później - Bałtyk, Morze Północne, akweny morza śródziemnego. W pewnym momencie był, kilkukrotnie, Atlantyk. To po to, aby zobaczyć, jak się czuję samotnie na jachcie. Czy daję sobie z tym radę, czy nie? Gdzieś tam w zamyśle było, że popłynę dalej i jest to efekt całej mojej kariery żeglarskiej. Powiedzmy, że można tak to określić. Szkolimy - uczymy się, aby osiągać coraz wyższe szczyty. Samotny rejs dookoła świata jest takim absolutnym szczytem, bo nie wyobrażam sobie, co mogłoby być nim jeszcze. Rejs się odbył. Rejs, który niestety miał jeden wypadek. Musiałem zawinąć do afrykańskiego portu. I to chyba dobry prognostyk, aby popłynąć raz jeszcze i pokonać tę trasę bez żadnych porażek.

Co jest najtrudniejsze w takim rejsie?
Morze jest tak skonstruowane, że codziennie jest inne. Ma inną barwę, kolor, inne jest słońce, inne są jego zachody. Wszystko to jest piękne. Mnóstwo tego jest i morze mi się nigdy nie nudzi. To nie są góry, że idzie się i jest biało, biało i jeszcze raz biało. Jeśli chodzi o to, co jest najtrudniejsze w takim rejsie, to nie jest to samotność. Bo to jest zupełnie inny stan. Samotność to wyalienowanie ze środowiska, społeczeństwa, a ja nie jestem wyalienowany. Po prostu na własne życzenie chcę być przez jakiś czas bez nikogo. Bycia samemu nie utożsamiam z samotnością. To jest zupełnie inna jazda, bo jesteśmy skazani na podejmowanie tzw. zero-jedynkowych decyzji. Na oceanie cały czas coś się dzieje, cały czas mam do czynienia z awariami.
Takimi zdarzeniami, o których nie wiedzieliśmy, czy też wiedzieliśmy, ale się z nimi nigdy nie spotkaliśmy. Wówczas musimy podejmować decyzje, które są trudne, które ważą na naszym życiu i to jest bardzo ciężkie. Bo w codzienności, na lądzie, gdy mamy do podjęcia decyzje, to się zawsze kogoś poradzimy. Zapytamy: żonę, matkę, siostrę, kolegę. A w trakcie rejsu sami musimy działać. W codziennym życiu tych wariantów jest kilka, na morzu ich nie ma. Na nim sam dokonuję wyborów, sam za nie odpowiadam. Jeśli będą złe - nie ma mnie.

Gdy Pan spał na morzu podczas samotnego rejsu, to co się działo w tym czasie z jachtem?
Śpi się w tak zwanych interwałach: 20 do 25 minut, ze względu na kwestie bezpieczeństwa. Potem wstaję, sprawdzam otoczenie, ewentualnie wykonuję codzienne czynności, takie jak gotowanie, przeglądy jachtu i znów śpię 20 - 25 minut. Wejście w taki tryb zajmuje mi około pięciu tygodni. Na dobę taki sposób odpoczynku daje pięć do sześciu godzin snu, jeśli nie ma sztormów. Jeśli one są lub inne niezaplanowane wydarzenia, to jest inaczej. Było tak, że nie spałem kilka dób.

Jak Pana rodzina odebrała taki rejs?
Był on poprzedzony ośmioma latami przygotowań. Gdy wypływałem, to moja rodzina była z moim zamiarem pogodzona. Zarówno żona, jak i dzieci. Oczywiście zajęło mi dwa lata przekonanie ich do tego zamiaru, że nic mi się nie stanie. Przyznam, że jest to swojego rodzaju oszustwo, bo pierwszą rzeczą jaką się robi przed takim rejsem, jest spisanie testamentu.

Spisał go Pan?
Oczywiście. Rodzina musiała się pogodzić z moim zamiarem. To jest pasja, to jest życie, to jest żywioł. Tak się szczęśliwie złożyło, że wszyscy moi bliscy mają pasje, więc łatwiej było im mnie zrozumieć.

Taka najbardziej dramatyczna chwila w trakcie rejsu?

Powiedziałbym dramatyczna psychicznie: w pewnym momencie został uszkodzony ster jachtu. Po prostu w coś nim uderzyłem. To było chyba dryfujące drzewo. Trzeba było przerwać rejs i dopłynąć do portu w RPA. To był taki moment, gdy jedno z podstawowych założeń rejsu - czyli, że będzie on non stop - wzięło w łeb. Cały plan sypnął się, jak domek z kart, ale z drugiej strony jest okazja, aby raz jeszcze popłynąć, więc jednak nie ma co narzekać.

Jak jest z piratami na oceanie w pobliżu Afryki? Bał się ich Pan?
My, Europejczycy, mamy całkiem mylne wyobrażenie o Afryce. Ono może wynikać ze zbyt małej wiedzy lub innych zaszłości. Na przykład Republika Południowej Afryki, to najbogatszy kraj na Czarnym Lądzie. Kraj, który technologicznie mógłby być dla nas wzorcem. Oczywiście nadal tam istnieją konflikty, ale nie wypowiadam się na temat polityki. Ja ten kraj odbieram bardzo dobrze, nie spotkało mnie tam nic złego. Wręcz przeciwnie. Wielu ludzi pomogło mi w naprawie jachtu, formalnościach celnych. Absolutnie nie mogę się, zgodzić, że jest to dzikie, czy niebezpieczne państwo. Piraci? Nie rozmyślałem na ich temat.

Jakie miał Pan wrażenia po przepłynięciu Przylądka Horn?
Tego nie da się opisać w kilku słowach. Napisałem książkę - relację z mojego samotnego rejsu pt. "Zew oceanu", gdzie się dzielę swoimi doświadczeniami. Właśnie na półkach księgarskich ukazał się jej dodruk, a więc dosyć dobrze się ona sprzedaje i ma też dobre recenzje. Zachęcam do sięgnięcia po nią.

[email protected]

============06 (pp) Zdjęcie Podpis na apli black(35927695)============
- Rodzina musiała się pogodzić z moim zamiarem - mówi kapitan Tomasz Cichocki
============40 (pp) Ramka Tytuł 14 white rodzinny(35927696)============
Żeglarz ROKU 2012
============41 (pp) Ramka Tekst 8.5/10 Bd benton(35927717)============
Tomasz Cichocki, mieszkaniec Olsztyna, lat 56, żonaty, dwoje dzieci.
14 maja 2011 roku Cichocki na jachcie Polska Miedź klasy Delphia 40.3 wypłynął z Sopotu do Brestu, skąd 1 lipca rozpoczął samotny rejs wokół globu. Po 312 dniach wrócił, 7 maja 2012 roku, do tego francuskiego portu. Cichocki jest 16. Polakiem, który samotnie opłynął świat pod biało-czerwoną banderą. Podczas tego rejsu aż 11 razy stracił przytomność, schudł też blisko 30 kilogramów. Za ten wyczyn otrzymał tytuł Żeglarza Roku 2012, Srebrny Sekstant oraz I nagrodę honorową Rejs Roku.
(tt)
============40 (pp) Ramka Tytuł 14 white rodzinny(35942189)============
CZY WIECIE, ŻE...
============41 (pp) Ramka Tekst 8.5/10 Bd benton(35942188)============
• Pierwszy samotny żeglarz - w 1849 roku Amerykanin J. M. Crenston wyruszył z New Bedford do San Francisco przez Horn, przepłynął 13 000 mil w ciągu 226 dni. Żeglował na jednostce Tocca.
• Pierwsza transoceaniczna samotna żegluga - 1876 rok. Amerykanin Alfred Johnson wyruszył z Shake Harbour (Nowa Szkocja, Kanada) przez Ocean Atlantycki do Abercastel (Walia).
• Pierwszy polski samotny żeglarz - 1936-37 rok. Erwin Weber przepłynął 3380 mil morskich na trasie Tahiti, Wyspy Cooka, Samoa, Tonga, Fidżi, Nowa Zelandia. Żeglował 46 dni.
============06 (pp) Zdjęcie Podpis na apli black(35927755)============
Jacht Polska Miedź w bezpiecznym porcie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki