MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Senyszyn: Lewica nie potrzebuje ojca chrzestnego

rozm. Ryszarda Wojciechowska
T.Bolt
Koncepcja, że dwóch czy trzech panów siądzie przy kawiarnianym stoliku, jest nie do przyjęcia. Z Joanną Senyszyn, wiceprzewodniczącą SLD, posłanką do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Czy to nie zabawne, że SLD staje się języczkiem u wagi tylko wtedy, kiedy ktoś z partii odchodzi?
A poważnie brzmi to, że w kawiarni spotyka się przewodniczący Ruchu Palikota z Markiem Siwcem? Ja nie słyszałam o poważnych politykach, którzy by przy kawie omawiali przyszłość.

Wiedziała Pani, że Siwiec chce odejść?
Wszyscy w naszej grupie byli zaskoczeni. A jest nas zaledwie siedmioro - sześcioro z SLD i siódmy profesor Gierek z Unii Pracy.

Nie domyśla się Pani, co mogło być powodem jego decyzji?

Marek rzeczywiście mocno przeżył fakt, że 30 kwietnia na zjeździe partii nie został wiceprzewodniczącym. Odebrał to jako swoisty policzek. Ale nie wziął pod uwagę jednego. Wynik głosowania mógł być spowodowany spotkaniem dzień przed głosowaniem z Januszem Palikotem. Spotkali się, żeby rozmawiać o współpracy. A to zjazd partii miał w sprawie przyszłości sojuszu podejmować decyzje.

Józef Oleksy wieszczy teraz, że za Siwcem pójdą inni.
To takie "józiolenie". Widzę, że Józef wraca do swojego ulubionego zajęcia. Mówienia tego, co mu przychodzi do głowy. Nie sądzę, żeby odejście Marka było początkiem większego odpływu. W tej chwili przyszłość SLD jest jasna. Notowania idą w górę. Natomiast przyszłość polityków, który odeszli ze swojej partii, jest raczej niejasna. Nie ma takich, którzy po odejściu zrobiliby oszałamiającą karierę.

Pani optymizm, że sojuszowi rośnie, jest chyba na wyrost. Marek Siwiec mówi o tym, że SLD nie może przebić szklanego sufitu. I dlatego chciałby jednej, silnej lewicy.
Poziom 11-13-procentowy utrzymywał się mniej więcej od 2005 roku. A po tąpnięciu w ostatnich wyborach spadliśmy do 8 procent, teraz znowu się odbijamy. 16 grudnia, podczas rady krajowej, będziemy taki pomysł łączenia lewicy omawiać. I Marek doskonale o tym wiedział. Mamy już za sobą spotkania z przedstawicielami kilkudziesięciu różnych organizacji.

Ale Siwcowi chodzi o współpracę z dużym ugrupowaniem, a nie planktonem.
Z Januszem Palikotem współpraca jest bardzo trudna. Możemy z nim dogadywać się tylko w kwestiach ideologicznych. Związki partnerskie, in vitro, liberalizacja przepisów antyaborcyjnych to nasz wspólny teren działania. Ale my nie chcieliśmy podwyższenia wieku emerytalnego, a partia Palikota była za podwyższeniem. Chcieliśmy podwyższenia płacy minimalnej, a Palikot był temu przeciwny. Trudno współpracować z kimś, kto ma inną wizję przyszłości.

A jakie miejsce w tym całym zamieszaniu zajmuje Aleksander Kwaśniewski?
Chciałby być patronem odrodzonej, wspólnej lewicy, takim ojcem chrzestnym. Ale lewica nie potrzebuje ojca chrzestnego.

Tylko kogo?
Potrzebuje rodziców, którzy zajmą się piastowaniem tego projektu, a nie tylko trzymaniem do chrztu i obdarowywaniem jakimś miłym prezentem.

Jednak Aleksander Kwaśniewski nawet tylko jako ojciec chrzestny mógłby przyciągnąć część elektoratu do lewicy.
Gdyby Aleksander Kwaśniewski chciał się zaangażować w pracę partii, to sprawa wyglądałaby inaczej. Już raz był ojcem chrzestnym LiD i pamiętamy, jak to się skończyło.

A jak się skończy historia z Markiem Siwcem?
Lubię Marka. To niezwykle miły, inteligentny, błyskotliwy kolega, ale popełnił błąd. I musi się liczyć z tym, że jeżeli się odchodzi z partii, to trzeba ponieść konsekwencje. Leszek Miller już zapowiedział, że jeżeli będą wspólne listy, to Marek Siwiec się na nich nie znajdzie.

Krzysztof Janik twierdzi, że w SLD dominuje myślenie - partia ciasna ale własna. Więc dlatego nie ma szansy na triumwirat Miller - Palikot - Kwaśniewski.
Nie ma takiej możliwości, żeby był jedynie triumwirat. Na lewicy jest bardzo wiele różnych odłamów, organizacji i partii. Trzeba działać szeroko, rozmawiać ze wszystkimi. Dlatego koncepcja, że po prostu dwóch czy trzech panów siądzie przy kawiarnianym stoliku, jest nie do przyjęcia.

Marek Siwiec znajdzie się więc u Janusza Palikota?
Jego bliski przyjaciel Robert Kwiatkowski już tam jest. Poszedł, bo bardzo chciał kandydować do Parlamentu Europejskiego. Ale my na to patrzymy inaczej. Trzeba mieć wspólne zamierzenia, a nie tylko wspólne listy i stołki.

Rozmawiała Ryszarda Wojciechowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki