Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Bieniuk z Lechii Gdańsk: Gra na giełdzie pomaga rozumieć finanse

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Z Jarosławem Bieniukiem, piłkarzem Lechii, o jego grze na... giełdzie rozmawia Paweł Stankiewicz

Kiedy zainteresowałeś się giełdą?

- To było wtedy, kiedy jeszcze grałem w Amice Wronki. Zainspirował mnie kolega z drużyny, Darek Gęsior. On mocno się tym interesował. Jak młody człowiek zaczyna zarabiać dobre pieniądze, to zastanawia się, co z nimi zrobić. W pewnym momencie rzeczywiście mocno się w to zaangażowałem. Na pewno jednak nie można określić tego jako hobby. To nie zabawa, tylko inwestowanie pieniędzy. Tego się nie robi dla przyjemności. Można z gry na giełdzie czerpać radość, to sprawia przyjemność, ale żartów nie ma, bo można stracić spore pieniądze.

Czyli nie traktujesz tego jako hobby?

- Mnie to kręci, interesuję się tym z całą pewnością. Najważniejsze, że nie robiłem tego dla pieniędzy, ale po prostu mnie to zainteresowało i wciągnęło. W tej chwili coraz mniej, ale nadal śledzę notowania spółek. To już mi chyba zostanie.

Co sprawiło, że już teraz mniej się tym zajmujesz?

- To jest jak ze wszystkim. Trochę moje poglądy pewnie utemperował również kryzys. Kiedyś wszystko wydawało się łatwe i fajne, bo ja akurat zacząłem w okresie hossy. Później jednak kryzys trochę niektórych otrzeźwił i obudził. To jest po prostu jakiś sposób na inwestowanie pieniędzy. A mnie to interesuje. Po kryzysie człowiek ma nowe doświadczenia i inaczej na to wszystko patrzy.

A gdzie Ty ulokowałeś swoje pieniądze?

- Różnie. Cały czas czytam informacje, poradniki. Pracuję z jakimiś biurami maklerskimi, u nich są różne dokumentacje. Gdzieś coś się usłyszy i kupuje plotkę. I na tym to polega. Nie robię żadnych specjalnych analiz, bo się po prostu na tym nie znam.

Jesteś na plusie?

- Myślę, że tak. Zabawa w giełdę to nie jest tylko inwestowanie w akcje. To są również fundusze inwestycyjne i inne rzeczy. I tu na pewno było duże tąpnięcie. W moim przypadku zaczyna to wszystko lepiej wyglądać. Chociaż do dużych zarobków to przede mną jeszcze daleka droga. Niestety, jednak kryzys dał znać o sobie w różnych odsłonach.

Zdajesz się na doradców czy sam masz już bogatszą wiedzę?

- Zawsze coś się gdzieś usłyszy i kupuję plotki. Środowisko ma swoje informacje. Staram się znaleźć jakąś okazję i wtedy mogę te pieniądze zainwestować.

Byłbyś gotowy, żeby doradzić coś naszemu rządowi?

- Nie (śmiech). Dla mnie, jako młodego człowieka, fajne jest to, że mogłem poznać podstawowe zasady, jeśli chodzi o budżet domowy czy o finanse. Bo to nie tylko chodzi o giełdę. Człowiek zaczyna rozumieć, na czym polegają stopy procentowe, a to przy kredytach może pomóc. Wiem co to jest WIBOR, odsetki. To wszystko zaczyna wciągać, ale też pomaga bardzo przy planowaniu swojego życia finansowego. I to każdemu mogę polecić. Oczywiście, są też na przykład kontrakty terminowe, które wiążą się z dużym ryzykiem i tutaj trzeba uważać, bo dużo można stracić. Ale spokojne inwestowanie pod kuratelą biura maklerskiego, żeby można było więcej na ten temat czytać, poznawać, uczyć się, to myślę, że jest to coś fajnego.

Czyli nie będziesz z tym inwestowaniem kończył, ale raczej rozwijał się?

- Myślę, że tak. To już chyba zostaje do końca życia, jak człowiek w to na dobre się wkręci.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki