Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Krzysztof Ardanowski: Nie chcemy katastrofy polskiego rolnictwa

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Jan Krzysztof Ardanowski: Brak terminala zbożowego w polskich portach jest jednym z najpoważniejszych błędów PiS. W tej chwili obrót zbożem z Polski jest w rękach kilku zagranicznych firm, które dzierżawią portowe nabrzeża i one, prowadząc globalną politykę handlową, decydują, czy będą eksportowały, czy nie,  i za jaką cenę. Państwo jest bezradne.
Jan Krzysztof Ardanowski: Brak terminala zbożowego w polskich portach jest jednym z najpoważniejszych błędów PiS. W tej chwili obrót zbożem z Polski jest w rękach kilku zagranicznych firm, które dzierżawią portowe nabrzeża i one, prowadząc globalną politykę handlową, decydują, czy będą eksportowały, czy nie, i za jaką cenę. Państwo jest bezradne. fot. Adam Jankowski
Wojna na Ukrainie spotęgowała problemy na rynku rolnym, ale zmienia się także polityka Unii Europejskiej. Jest to ona anty wiejska i anty chłopska – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były minister rolnictwa.

Jakie to były żniwa dla polskich rolników? Kontekst jest oczywisty – przetaczał się od wiosny przez polską wieś temat ukraińskiego zboża…

To są dwie kwestie - trzeba by je jednak rozróżnić.

To zacznijmy od żniw.

Rolnictwo to bardzo ryzykowna działalność, w szczególności uprawa roślin – to trzeba wiedzieć. W tym roku zapowiadało się na bardzo dobre zbiory, bo była bardzo łagodna zima, pierwszy raz od lat na polach był śnieg, a dla upraw taka pokrywa jest ważna. Potem była wczesna, wilgotna wiosna. Mieliśmy wszystkie warunki spełnione, żeby plony mogły być duże. W maju jednak pojawiła się, niestety susza, podobnie jak w poprzednich latach, która mocno zaszkodziła uprawom. W niektórych regionach Polski szczególnie dała się we znaki, między innymi na Kaszubach, które są miejscem chyba trwałego już niedoboru wody. Przez suszę plony zostały mocno zmniejszone. W czasie samych żniw pojawiły się natomiast deszcze, które zaczęły komplikować zebranie tego wszystkiego, co na polach urosło. Bardzo opóźnione żniwa, w stosunku do reszty Polski, były m.in. na Żuławach. A to z kolei pogorszyło jakość zbieranego zboża. Generalnie zbiory tegoroczne są podobne do średniej wieloletniej. Nie są rekordowe, ale są całkiem przyzwoite. Zresztą jeszcze na polu sporo roślin zostało – na zbiór czekają jeszcze kukurydza, rośliny okopowe. Deszcze, które miały miejsce latem były dla nich wybawieniem, więc możemy spodziewać się, że i tu zbiory będą dobre. Tyle tylko, że zamiast się z tego cieszyć, zamiast dziękować Panu Bogu, że pobłogosławił, a ziemia plon wydała, jak mówi Pismo Święte, to rolnicy najbardziej jednak obawiać się muszą sytuacji rynkowej. Jesteśmy nauczeni smutnym doświadczeniem roku ubiegłego, kiedy to uleganie nielogicznej polityce Komisji Europejskiej, która otworzyła granice, zniosła cła, kontyngenty na żywność z Ukrainy doprowadziło do tego, że przede wszystkim w krajach graniczących z Ukrainą, został rozregulowany rynek zbóż.

PiS jednostronnie wprowadził embargo na ukraińskie zboże

Ta sprawa wywołała rolnicze protesty w Polsce, ale do rządu PiS chłopi mieli tu pretensje…

Do Polski sprowadzono ogromne ilości zboża z Ukrainy. Do tego doszły też oszustwa w tranzycie. Wiele firm mówiło, że chce tylko przewieźć ziarno przez Polskę, a okazało się, że znaczna część tego tak zwanego zboża tranzytowego, które miało wyjechać, została w Polsce. Firmy, które je importowały, wykorzystując pewną lukę w prawie, zarobiły kilka miliardów złotych, których stratę rząd jednak próbuje zrekompensować rolnikom środkami wypłacanymi z budżetu. Nie ma innego wyjścia. Rząd chce, żeby rolnicy przetrwali, żeby nie bankrutowali. Trzeba im pomóc, bo sami sobie nie poradzą. Z drugiej strony, cała ta sytuacja pokazuje jakąś niefrasobliwość albo brak perspektywicznego, logicznego myślenia o europejskim rolnictwie. Ta sytuacja nie może się powtórzyć. A po 15 września (tego dnia minął ustanowiony przez UE embargo na wwóz, ukraińskiego zboża na teren Wspólnoty, ale zakaz jednostronnie przyjęła m.in. Polska - red.) znowu zboże bez ograniczeń z Ukrainy zaczęłoby napływać do Polski. Pewnie jeszcze w stopniu zwielokrotnionym, w stosunku do tego co było, bo przecież szlak czarnomorski jest w tej chwili całkowicie przez Rosjan zablokowany. To byłaby tragedia dla polskiego rolnictwa, po której wiele gospodarstw już by się nie podniosło. Liżemy rany po tym co było, a do kolejnej katastrofy nie wolno dopuścić. Niezależnie od tego, że jesteśmy zmuszani przez Komisję Europejską do zniesienia zakazu dla ukraińskiego zboża.

W tej materii nie będziemy pomagać Ukraińcom walczącym z rosyjskim agresorem?

Jestem jednym z największych orędowników pomocy dla Ukrainy. Proszę mi wierzyć, ja w relacjach z Ukrainą upatruję wręcz epokowego, wielopokoleniowego projektu uporządkowania spraw politycznych i gospodarczych w naszej części Europy. Ukraina ma wyjątkową szansę, może pierwszy raz w swojej historii, stworzenia sojuszu w ramach Europy Środkowo-Wschodniej, z Polską oraz mniejszymi krajami. Byłby to sojusz mający możliwość realnego wpływania na politykę europejską, pewną niezależność od decyzji, które zapadają w Berlinie czy Brukseli. Ukraina powinna rozumieć jak wielką pomoc uzyskała od Polski, która pozwoliła im przetrwać pierwsze tygodnie wojny. To jest wsparcie liczone w miliardach dolarów i nie tylko. Miliony Ukraińców, którzy ratowali się przyjeżdżając do Polski, przyjęliśmy pod swój dach, do swojego stołu. Dlatego politycy ukraińscy muszą zrozumieć, że nie tylko jej doraźny interes jest ważny, że my również musimy bronić swoich interesów. I jest jeszcze retoryka antypolska, co dla mnie jest szczególnie przykre. Chcą nas skarżyć do sądów międzynarodowych, Światowej Organizacji Handlu? Ja się dziwię Ukraińcom, że chcą zmarnować swoją retoryką tę życzliwość, którą wszyscy wykazujemy, głównie w Polsce, ale, może słabiej, także w innych krajach Europy.

Eksport ukraińskiego zboża przez Polskę wstrzymany

Opinie komentatorów, ekspertów wskazują, że dyplomacja ukraińska gra bardzo twardo...

Ale to jest inna kwestia. Politycy ukraińscy mówią językiem międzynarodowych korporacji, które wręcz pasożytują na rolnictwie ukraińskim. Tam jest kapitał z całego świata, głównie niemiecki. To są potężne, ogromne gospodarstwa - kilkanaście milionów hektarów czarnoziemu - najlepszych gleb na świecie jest w rękach owych kilku, międzynarodowych korporacji. I one chcą, żeby żywność z Ukrainy trafiała do Unii Europejskiej. My jesteśmy otwarci, by wesprzeć Ukrainę w wywiezieniu płodów rolnych do regionów świata, w których występują niedostatki żywności - do Afryki, na Bliski Wschód do krajów Azji Południowo- Wschodniej. Tam jest potrzebne m.in. zboże z Ukrainy. Trzeba zauważyć jednak, że kierunek transportu przez Polskę i sąsiednie kraje do takiej operacji jest kierunkiem słabym, mało wydajnym. Koszty transportu przez Bałtyk są znacznie wyższe niż przez Morze Czarne, bo trzeba pokonać dodatkowe kilka tysięcy kilometrów, by dotrzeć do Północnej Afryki, czy Kanału Sueskiego. Zwróćmy natomiast uwagę na to, co mówi strona ukraińska. Są głosy, bardzo wyraźne, że ona nie jest zainteresowana eksportem do Afryki, do Azji, czyli tam, gdzie ludzie umierają z głodu, tylko wejściem na rynek UE. Zatem chodzi o przełamanie tego, co przez lata było hamowane, powstrzymywane, blokowane przez wspólnotową politykę rolną, poprzez cła, kontyngenty dostępu. Tyle wpuszczaliśmy żywności spoza Unii, ile było nam potrzeba, zwracając uwagę, by nie zniszczyć własnego rolnictwa, rolnictwa europejskiego. Ukraina teraz szarżuje, chce ten mechanizm złamać, domagając się pełnego otwarcia rynku UE, nie licząc się z tym, że w ten sposób zniszczy mniejsze gospodarstwa w Europie, nie tylko w Polsce, ale też w innych krajach. Przecież takie rodzinne gospodarstwa, liczące nawet kilkadziesiąt hektarów z „molochami” ukraińskimi żadnej konkurencji nie wytrzymają. Niestety, to wywołuje smutek - Ukraińcy nie tylko, że nie czują żadnej wdzięczności, to jest tylko frazes w ich wystąpieniach, a twardo realizują politykę międzynarodowych korporacji, głównie niemieckich, które chcą bardzo zaszkodzić Polsce. Może to się wpisuje w kontekst polityczny w Niemczech, czy szerzej Unii Europejskiej?

Chodzi o spór o praworządność?

Uważam, że europejscy politycy lewicowi chcą obalić rząd w Polsce. Nie ukrywają tego, mówią o tym otwartym tekstem a zamieszanie, awantury różnego rodzaju, napięcia społeczne, które w Polsce pojawiają się i mogą się pojawić, są elementem walki z polskim rządem, ingerowania w nasze sprawy. Źle, że Ukraińcy się w to wpisują.

Ale głosy dochodzące z polskiej wsi, od polskich rolników, jeszcze przed wojną na Ukrainie wskazywały, że sytuacja jest trudna.

Destabilizacja cen zboża na polskim rynku

Ja mówię o tym bardzo otwarcie, dostrzegając szereg błędów i mankamentów, które były popełnione w polityce rolnej Prawa i Sprawiedliwości. Moi koledzy z PiS mają do mnie żal i pretensje, że o tym tak bezpośrednio mówię. Cóż, mogę im tylko przypomnieć łacińską maksymę: Amicus Plato, sed veritas amica magis (Platon przyjacielem, ale prawda większą przyjaciółką). Słynna „piątka dla zwierząt” doprowadziła do bardzo poważnej utraty zaufania rolników do PiS. Tymczasem przypomnę, że to dzięki głosom polskich rolników PiS ma władzę, a Andrzej Duda jest prezydentem. Natomiast przyczyn kłopotów wsi jest wiele. Wojna na Ukrainie spotęgowała problemy rynkowe, ale zmienia się także polityka Unii Europejskiej. Jest to ona anty wiejska i anty chłopska.

Sam pan mówił, że przez lata polityka wspólnotowa chroniła rolnictwo unijne...

Ale teraz ona zakłada jakiś absolutny prymat źle pojętej ekologii. To wręcz jest ideologia, gdzie zdaniem kreatorów takiej unijnej polityki rolnictwo jest przeszkodą, kłopotem, czy wręcz szkodnikiem dla przyrody i klimatu. To jest kłamstwo, nieprawda. Udział rolnictwa w emisji gazów cieplarnianych rolnictwa europejskiego jest symboliczny. Są głosy w Brukseli, że hodowla zwierząt jest czymś złym, formą barbarzyństwa, że pola uprawne nie są częścią środowiska naturalnego. Są zapowiedzi produkcji syntetycznego mięsa i mleka, czy większego wykorzystania owadów w produkcji żywności. I ja nie zaprzeczam, że może to się będzie do jedzenia nadawało. Tyle, że wtedy rolnik nie będzie potrzebny, ze swoim gospodarstwem, bo cała ta alternatywna żywność będzie powstawała w laboratoriach. I to wszystko powoduje obawy rolników. Dlatego protestują, nie tylko w Polsce, ale też w krajach bogatszych, o lepiej zorganizowanym rolnictwie, np. w Holandii, w Belgii, w Luksemburgu, w Niemczech. Pyta pan o krytyczne uwagi wsi pod adresem Prawa i Sprawiedliwości. Ja je w dużej mierze podzielam, zresztą również i moje kłopoty w partii z tym były związane. Jednak dostrzegam też nadzieję w tym, że PiS jednak swoje błędy, nielogiczne działania zrozumiało. Jest jasna deklaracja, że nie będzie powrotu do piątki dla zwierząt, jest determinacja, by chronić rynek przed kolejnym zalewem żywności z Ukrainy. To trochę jak uderzenie się w piersi. Ja będę wspierał tę partię, bo ona jest jedyną, która daje nadzieję na pozytywne działania dla polskiego rolnictwa, w tym wyjątkowo trudnym czasie. U przedstawicieli innych partii nie widzę żadnych, realnych pomysłów.

Spór o ukraińskie zboże

Może PiS zakłada, że wyjście z UE jest konieczne? Skoro tak szkodzi rolnictwu?

To jest absolutnie niemożliwe, w ogóle tego nie rozpatruję. Dla Polski byłoby szkodliwe. Jesteśmy w sytuacji geopolitycznej wyjątkowo skomplikowanej, z jawną, rosyjską deklaracją wrogości wobec Polski. Oby Ukraina osłabiła Rosję tak, żeby nie była w stanie nas zaatakować. Niemniej my musimy trzymać się struktur Europy Zachodniej. Jesteśmy ważnym elementem Unii, znaczna część naszej wymiany handlowej jest z krajami UE, 80 proc. polskiej żywności trafia na rynek Wspólnoty. Nie oznacza to jednak, że wszystko co narzuca Unia, musi być naszym obowiązkiem. UE musimy naprawiać, poprawiać, reformować... To będzie trudne, ale błędy w unijnej polityce, która od lat płynie w kierunku neomarksistowskim, musimy wykazywać. Wychodzą też dziś w UE egoizmy poszczególnych krajów, przede wszystkim Niemiec, które chcą rządzić gospodarczo Unią Europejską. Polska musi mieć własną, jasną, klarowną, zdecydowaną politykę narodową w Unii Europejskiej. Musi być silnym, aktywnym graczem w tej strukturze, pilnować swoich interesów we Wspólnocie. Słabi będą bowiem zdominowani przez mocniejsze kraje członkowskie, będą funkcjonować pod dyktat Berlina czy polityków z Brukseli. Musimy również wzmacniać swoją gospodarkę, wzmacniać swoje rolnictwo, bo jest to nasz atut, skarb narodowy. To jest gwarancja bezpieczeństwa żywnościowego, odpowiedniej ilości i jakości produktów na naszych stołach. Nie da tego żaden import - ani z Ukrainy ani z Ameryki Południowej, jak Komisja Europejska planuje. Tylko i wyłącznie krajowe, dobrze funkcjonujące rolnictwo daje szansę na stabilność, na samowystarczalność żywnościową.

Terminal zbożowy w żadnym z polskich portów nie powstał. Mówili i o tym rolnicy w czasie np. wiosennych protestów w Gdańsku... Przez ten terminal polskie ziarno mogłoby być łatwiej eksportowane za granicę.

Jest to jeden z poważniejszych błędów PiS. W tej chwili obrót zbożem z Polski jest w rękach kilku zagranicznych firm, które dzierżawią portowe nabrzeża i one, prowadząc globalną politykę handlową, decydują, czy będą eksportowały, czy nie, i za jaką cenę. Państwo jest bezradne. Ja mówię o tym od lat, czuję się trochę jak Kasandra, bo wszystkie moje przewidywania dotyczące „piątki dla zwierząt”, zboża ukraińskiego, czy zaniechania w sprawie państwowego portu do przeładunku produktów rolniczych się spełniają. Ten terminal jest niezbędny, bo dziś państwo nie ma żadnej możliwości kreowania polityki eksportowej, nie mając żadnych możliwości załadunku statku. Jest bezwolne i bezradne w rękach międzynarodowych handlarzy.

Co dalej z ukraińskim zbożem?

Powrót do umowy zbożowej zakładający humanitarny korytarz transportu zboża z ukraińskich portów przez Morze Czarne będzie raczej niemożliwy.

Toczą się bardzo skomplikowane rozmowy. Turcja bardzo się w nie mocno angażuje, ponieważ zbożowy szlak Morzem Czarnym jest dla niej korzystny. Kraj ten realizuje swoją politykę wobec krajów muzułmańskich, którym brakuje żywności. Najlepiej by było, gdyby ten kanał został odblokowany, ale Rosja raczej się na to nie zgodzi. Putin szantażuje świat dostępem do żywności, chce realizować swoją, globalną politykę. Na pewno kierunek lądowy nie będzie wystarczający dla Ukraińców, jest on dużo droższy, bardziej skomplikowany. Chyba że Ukrainie zależy na tym, żeby sprzedawać zboże nie do Afryki i Azji tylko w Unii Europejskiej, w tym Polsce, ale na to zgody nie będzie.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki