Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Wawrzyniak, piłkarz Lechii Gdańsk: Trzeba wiedzieć, kiedy można się przewrócić [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Jakub Wawrzyniak od ośmiu miesięcy jest piłkarzem Lechii Gdańsk, ale dopiero od tego sezonu zdecydował się rozmawiać z dziennikarzami

Dlaczego nie chciałeś rozmawiać z mediami?
Nie było żadnego szczególnego powodu, który wymagałby tego, żeby ludzie teraz czytali, dlaczego tak było. Często w takiej sytuacji zadaje mi się pytanie, czy się obraziłem. Nie, tak po prostu.

Czyli nikt ci nie zalazł za skórę?
Chciałbym, żeby wielu dziennikarzy wykonywało swoją pracę możliwie najlepiej. Nie mnie oceniać, bo to wasza praca na tym polega. Ja nie mam zamiaru ingerować.

Co się stało, że zmieniłeś zdanie?
Stęskniłem się za mediami (śmiech). W pewnym sensie to mój obowiązek i z mojego kontraktu wynika, że powinienem funkcjonować w mediach i to jest główny powód. Mi jest tak samo dobrze bez mediów, jak i z mediami. To jest coś, co zawsze będzie piłkarzom towarzyszyło i nie ma sensu się zastanawiać, czy media są dobre, czy złe. Ja tego nie postrzegam w takich kategoriach.

Jakie znaczenie mają dla Ciebie media?
Nie chciałbym obrazić nikogo z dziennikarzy, ale nie mają żadnego znaczenia dla mnie, Jakuba Wawrzyniaka, piłkarza Lechii Gdańsk i reprezentacji Polski. Natomiast mam świadomość, że są bardzo istotne, jeśli chodzi o kontakt piłkarz - kibice. Jesteście takim pośrednikiem, łącznikiem, przez który kibice wiele rzeczy się dowiadują. Oczywiście są jeszcze dodatkowo media społecznościowe, jak facebook czy twitter, i to jest ten bezpośredni kontakt zawodników z kibicami.

Przeprowadziłeś się do Gdańska z rodziną czy funkcjonujecie na odległość?
Z rodziną. Udało się w miarę szybko załatwić szkołę, bo to było najważniejsze. Wstępnie planowaliśmy, żeby od września żona z dziećmi przeprowadzili się do Gdańska. Udało się już pod koniec lutego zorganizować przenosiny córki Oliwii do szkoły. Syn Antoni dopiero zaczyna etap szkolny.

Jakim miejscem do życia jest Trójmiasto?
Gdańszczanie powiedzą, że dla nich morze jest czymś normalnym. Dla osób nie mieszkających nad morzem, to jest to jednak duży atut. Bez specjalnego cukrowania, Gdańsk to jedno z ładniejszych miast w Polsce. Jest mnóstwo ścieżek rowerowych, a ja jestem na takim etapie, że moje dzieci nauczyły się jeździć na rowerze. To nam daje poczucie bezpieczeństwa, że można aktywnie spędzać czas popołudniowy, po szkole i treningach. Do tego piękna Starówka. Tu jest absolutnie wszystko, żeby być szczęśliwym poza życiem piłkarskim.

Na ile piłka nożna nauczyła Ciebie życia?
To się okaże, jak skończę grać w piłkę, bo na razie towarzyszy mi od małego. Oczywiście na początku w formie zabawy. Dziś mamy to szczęście, że robimy to, co kochamy i za to jeszcze otrzymujemy wynagrodzenie. Oby wszyscy mogli być tak szczęśliwi. Piłka na pewno wychowuje, uczy rywalizacji. Jest nas wielu i mógłbym zliczyć, ilu piłkarzy przewinęło się przez całą moją karierę z różnych kultur - i to nie tylko językowych. Miałem okazję grać za granicą i zawsze cenię piłkarzy obcokrajowców, którzy grają w Polsce i dobrze to robią. To jest trudne znaleźć się w innej kulturze, często samemu albo tylko z najbliższą rodziną i w tym dobrze funkcjonować. Może to się wydawać błahostką, ale jest to bardzo istotne.

Jak wygląda życie Jakuba Wawrzyniaka poza futbolem?
Rodzina, żona, dzieci i piłka. Tak było od zawsze. Dopóki będę grał, tak to będzie wyglądało, bo piłka nożna wymaga poświęcenia. Trening, regeneracja, wspólne zabawy, wychowywanie dzieci, wieczory z żoną. I tak wygląda każdy dzień. Nie ma nic godnego większych słów.

Bez obaw zaprosiłbyś kolegów z drużyny na obiad, który sam byś ugotował?
Nie zajmuję się gotowaniem w domu. Doskonale robi to moja żona. Czytałem ostatnio wywiad z Łukaszem Budziłkiem, że wytypowałby moją żonę na konkurs kulinarny. Nie jest tak, że ja absolutnie nic nie potrafię zrobić. W dzisiejszych czasach i dostępności internetu wystarczy śledzić to, co robi jakiś kucharz i to powielać. Proporcje są rozpisane, aczkolwiek w gotowaniu jest coś magicznego, czego nie da się tak po prostu przygotować i skopiować. Coś dobrego wymaga dużo pasji.

Co jest dla ciebie ważne w życiu?
Ja jestem tatą, mam dwójkę dzieci, gdzie córka ma 8, a syn 5 lat. Najważniejsze jest dla mnie, aby przygotować ich do dorosłego życia. Poza tym oczywiście, aby możliwie jak najlepiej funkcjonować na boisku w życiu zawodowym. Nie mówię już o relacjach z żoną, bo one są również szalenie istotne.

Masz dwa mistrzostwa Polski, cztery Puchary Polski, Superpuchar Polski, jesteś reprezentantem Polski, zagrałeś na mistrzostwach Europy. Czujesz się spełniony jako piłkarz?
Za szybko na takie podsumowania. Mam zamiar te trofea jeszcze trochę wzbogacić jako piłkarz Lechii Gdańsk. Może kiedyś usiądę i zadam sobie takie pytanie. Mam świadomość, że gram teraz w drużynie, w której mam tych sukcesów trochę więcej od kolegów. Ja ich bardzo potrzebuję i wydaje mi się, że oni mnie również, żeby te sukcesy wspólnie odnosić. To, co zdobyłem, nie powinno mieć znaczenia dla szatni naszego zespołu i dla Lechii. Ważne jest to, co ja mogę dać teraz drużynie i na tym się koncentruję.

Jak reagujesz na wszelkie głosy krytyczne ze strony kibiców?
To naprawdę nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Na co dzień spotykam się z dużą życzliwością, wiele osób przychodzi do mnie zrobić sobie wspólne zdjęcie, prosi o autograf i to jest dla mnie oblicze prawdziwego kibica. Jestem daleki od tego, aby oceniać to, co dzieje się w świecie wirtualnym i bezkarnym. Różne potrzeby mają ludzie, niektórzy potrzebują być silni w internecie. Niech tak zostanie, dla nich też jest miejsce na tym świecie.

A wciąż pamiętna sytuacja z meczu Polska - Niemcy na PGE Arenie? Kibice nie zostawili na Tobie suchej nitki.
Nie miało to na mnie żadnego wpływu. Dziś się śmiejemy i żartujemy sobie z tego. Jedyne co mi z tego pozostaje, to że w życiu trzeba wiedzieć, kiedy można się przewrócić. Nie zawsze można się poślizgnąć.

Twoja piłkarska kariera to także dwie przygody zagraniczne. Najpierw był Panathinaikos Ateny i los chciał, że to była bardzo krótka przygoda.
To prawda. Plany były inne, bo podpisałem półroczny kontrakt z opcją przedłużenia o cztery lata. Dostawałem sygnały, że dojdzie do wykupienia mnie z Legii. Okoliczności wszyscy znamy. Później był krótki pobyt w Rosji. Szybko wróciłem, bo byłem tam sam, bez rodziny, która jest dla mnie najważniejsza. Zdecydowanie pomogło mi w tym zainteresowanie ze strony Lechii i dziś to bardzo cenię. Naprawdę jestem szczęśliwy, że mieszkam w Gdańsku i jestem piłkarzem Lechii.

Jak to było z tym dopingiem w Grecji?
Wydaje mi się, że na ten temat wiele już napisano. Każdy kibic, który interesuje się piłką już wielokrotnie przeczytał moją wypowiedź na ten temat. Szkoda naszego czasu i kibiców, aby ponownie o tym rozmawiać.

Grecja zdążyła Ci się spodobać?
Grecy to są tacy ludzie, jakie mają ostatnio problemy. Natura dała im piękne warunki atmosferyczne, kawał historii, a że nie potrafią zarządzać, to dlatego mają takie problemy. Słyszałem, że jakby Grecją zarządzali Niemcy, to byłoby to najpiękniejsze miejsce na świecie. Choć mam kolegów Greków, którzy są bardzo sympatycznymi i życzliwymi ludźmi. Nie mówię źle o obywatelach, nie to miałem na myśli.

Przed przyjściem do Lechii był Amkar Perm. Rosja to specyficzne miejsce do życia?
Pojechałem tam grać w piłkę. Czy gram w pięknym mieście, czy też nie, to boiska mają przeważnie ten sam rozmiar, dwie bramki. Umiejętności trzeba sprzedać na boisku i to było moim priorytetem. Tym bardziej, że pojechałem tam bez rodziny. Przez ten krótki czas przekonałem się, że jest tam inaczej. To wielki kraj o olbrzymich różnicach, jeśli chodzi o majątek posiadany przez ludzi. To było widoczne i takie były chyba najbardziej trafne moje spostrzeżenia.

Odczuwałeś jakieś nieprzyjemności dlatego, że jesteś Polakiem, bo stosunki między krajami nie są ostatnio najlepsze?
Absolutnie nie. Spotykałem się z dużą życzliwością ze strony rosyjskich piłkarzy. To było poza nami. Często słyszałem to pytanie, czy Rosjanie odnoszą się inaczej do Polaków, ale relacje były jak najbardziej przyjacielskie.

Masz już w głowie plan, co chciałbyś robić po zakończeniu kariery?
Mam, ale wychodzę jednak z założenia, że nie każda myśl musi zobaczyć światło dziennie i być głośno wypowiedziana. Nie jest tak, że tylko skupiam się na piłce, że tylko to mnie interesuje, a potem będzie wielkie bum i co dalej. Mam swoje przemyślenia, gdzie siebie widzę i w jakiej profesji.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki