Było morze kwiatów, ocean prezentów, dwa ogromne płonące torty, szampany (chyba więcej niż dwa), kwiatowe konfetti (deszcz liliowych płatków nad głowami jubilatek), popisy Zespołu Pieśni i Tańca UG „Jantar”, niemające końca życzenia: od prezesa Rady Ministrów, od władz wojewódzkich, miejskich, od duszpasterza oliwskiego DPS ks. Henryka Tribowskiego (ofiarował paniom figurki aniołów niosących kwiaty), od współmieszkańców, przyjaciół i rodzin. Szczególne owacje zebrały przybyłe na uroczystość panie z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, które wręczyły jubilatkom - przyznawane tym, którzy skończyli sto lat - honorowe dodatki do emerytury. Wszystko filmowała telewizja, a dziennikarze wypytywali: Jak żyć, by stu lat dożyć?
- Jak żyć? Normalnie - ucina na wstępie pani Stanisława. - Nie wydziwiać. Kiedy trzeba - jem. Kiedy mam ochotę - chodzę. Kiedy mi się chodzić nie chce - siedzę. Najważniejsze - nie przejmować się, nie grymasić i niczego nie żałować. Skoro przepadło, to trudno. Ot, cała recepta.
- A może to kwestia diety? - nie odpuszczali ciekawscy.
To pytanie bawiło jubilatkę szczególnie.
- Ile będę miała dożyć, to i tak dożyję. Żeby nie wiadomo co - skwitowała.
Ponad 30 lat pracowała w fabryce mebli we Wrzeszczu. To była jej pierwsza i jedyna praca. Specjalnością fabryki były meble kuchenne, kredensy, krzesła, stoły. I taborety. Pani Stanisława malowała je na biało. Nawet to lubiła. I ludzi, których na swojej drodze spotykała - też. Radość dawały jej plaża, kino i kwiaty, zwłaszcza astry. W domu zawsze były w wazonach.
Mówi, że się nauczyła ciężko pracować, gdy w czasie wojny była na robotach w Niemczech. Tamta harówka zabrała jej najlepsze lata.
- Młodość przeleciała, już nawet nie pamiętam, jak to było - śmieje się.
Jest w świetnej formie. Aktywnie uczestniczy w zajęciach gimnastycznych. Mimo że mieszka na trzecim piętrze, nigdy nie korzysta z windy. Zasuwa po schodach, czasem nawet kilka razy dziennie. Ostatnio zwróciła uwagę jednemu z młodych pracowników DPS, że... zbyt wolno wchodzi na górę, tarasując przejście.
Praca, długie spacery, uśmiech
Pani Elwiry sposobem na długowieczność być może była praca. Treść jej życia. Wiele lat pracowała w administracji szpitala. W Wilnie, potem w Gdańsku. Ledwo przeszła na emeryturę, znów znalazła sobie zajęcie, na ponad 10 lat została kierownikiem ośrodka wypoczynkowego w Jantarze. Tak naprawdę odpoczywać zaczęła dopiero po osiemdziesiątce.
Energiczna, roześmiana, życzliwa, towarzyska, pogodna, bardzo lubiana.
Jeszcze nie tak dawno przyjemność sprawiały jej długie spacery brzegiem morza. Zawsze dbała o kondycję. Na pytanie, co lubi najbardziej, bliscy odpowiadają, że trudno odpowiedzieć, bo nigdy nie dawała odczuć, żeby czegoś nie lubiła. Długowieczność cioci przypisują, jeśli już, to dobrym genom, dobremu zdrowiu, dbaniu o siebie. Radości, którą znajduje w najprostszych sprawach.
Dociekania na temat sposobów na doczekanie tak zacnego wieku uciął koordynator działu wspierającego oliwskiej placówki Jarosław Wierzbicki, porywający w roli konferansjera:
- Nie chcę snuć spiskowej teorii dziejów - mówił zebranym gościom.- Ale obie panie całe życie były stanu wolnego. Przypadek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?