Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak to jest, robić teatr w obcym kraju, czyli Tęsknota i nowe życie

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Wyjątkowy spektakl "„10 godzin w linii prostej do domu” na deskach Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego
Wyjątkowy spektakl "„10 godzin w linii prostej do domu” na deskach Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego fot. Dawid Linkowski
W Gdańskim Teatrze Szekspirowskim na Scenie Magazyn grany jest świetny spektakl „10 godzin w linii prostej do domu” - opowieść o emigracji, odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości, szukaniu przyjaźni, tęsknocie za ojczyzną...

Kiedy białoruskie aktorki Iryna Kupczanka i Elizawieta Milintsewicz dostały się do programu rezydencji Instytutu Teatralnego im. Raszewskiego w Warszawie i trafiły do Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, od początku myślały o realizacji spektaklu. Postanowiły zaprosić do współpracy reżyserkę i aktorkę Żenię Dawidenko.

- Spytały, czy może chce zagrać i wysłały mi tekst. Po jego przeczytaniu, powiedziałam, nie, nie chcę - przyznaje Żenia Dawidenko.

Kiedy wrócimy do domu?

Żenia Dawidenko przyjechała do Gdańska w kwietniu 2022 roku. Działa artystycznie, ale pracuje też jako barmanka w barze Mirzam na ulicy Tandety, który prowadzony jest przez społeczność artystów z Białorusi.

- Słyszę, o czym rozmawiają ludzie i bardzo nie podobają mi się takie tematy - że nic nam się nie udało, jak jest trudno, a czy my wrócimy do domu? Kiedy dziewczyny powiedziały, że chcą zrobić spektakl o emigracji, zaproponowałam, żeby zmienić tekst. Napisałam go na nowo (po raz pierwszy w życiu), zostawiłyśmy tylko to, że wszystko się dzieje nad morzem w Gdańsku, bo to jest fajny symbol. Myślę, że wszyscy, którzy przyjeżdżają tu z Białorusi, czy Ukrainy, pierwsze miesiące spędzają nad morzem, bo to miejsce spokoju, odpoczynku, można po prostu siedzieć i patrzeć na fale. Pomyślałam, że kiedy już mam taką możliwość, żeby porozmawiać na tak trudny dla mnie temat, jak emigracja, to chcę go obejrzeć (na niego spojrzeć) z innej strony. Pokazać, że daje ona możliwość, żeby zacząć wszystko od nowa. Czasami nie ma innego wyjścia, niekiedy to jedyna, szansa, żeby coś zmienić w życiu.

Przyczyną emigracja bohaterek spektaklu nie są ekonomiczne problemy, lecz polityczne. Jak wiadomo, Białorusinki i Białorusini są represjonowani po protestach przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów prezydenckich w 2020 roku...

Pod flagą biało-czerwoną

Żenia Dawidenko nie może wrócić na Białoruś. Grozi jej tam więzienie od 3 do 5 lat.

- Przychodzili do mojej mamy z dokumentami i mówili, że zostanę aresztowana, za „podważanie autorytetu władzy”, za ekstremistyczną działalność - opowiada. - Mogą znaleźć tysiące przyczyn, żeby mnie aresztować. Podpisywałam jakieś papiery, nagrywaliśmy różne filmiki opozycyjne.

Jestem widoczna na zdjęciach z protestów. Mam skrzywiony nos, w maseczce trudno mi oddychać, więc zawsze byłam bez maseczki i łatwo mnie poznać - widać moją twarz. Mojej mamie pokazali jedno takie nagranie, jak idę pod czerwono-biało flagą. Mówili, że jestem ekstremistką i chcę poderwać ( podważać ) autorytet władzy. Bo chcę (śmiech).

- Żenia angażuję się w wiele różnych projektów. Byłam w barze Mirzam na niezwykłym wydarzeniu, „Nocy rozstrzelanych poetów”. Przypomina ono o rozstrzelaniu 130 przedstawicieli białoruskiej elity intelektualnej, w nocy z 29 na 30 października 1937 roku. Żenia śpiewała tam wiersze tych rozstrzelanych poetów - opowiada Joanna Śnieżko-Misterek z Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. - Jest osobą niezwykłą. W trakcie przygotowań spektaklu w naszym teatrze pracowała jednocześnie nad warszawskim projektem, na który zdobyła grant.

Ale ostatecznie zrezygnowała, bo jedna z koleżanek zaangażowanych w tamten projekt trafiła do więzienia na Białorusi.

Artystka stawia sobie wysoką poprzeczkę, chce pracować z ludźmi, którzy tu mieszkają, być w kulturze miasta, w którym żyje, robić spektakle po polsku i niekoniecznie o problemach związanych z emigracją

- Chciałabym wrócić do teatru, bo bardzo za nim tęsknię - mówi. - Wszyscy zaczęliśmy tu nowe życie i to jest trudne, bo kiedy poznaję nowych ludzi, muszę sprawić, żeby mi zaufali albo chcieli ze mną, chociażby porozmawiać. Zajmowanie się teatrem w obcym kraju nie jest łatwe.

Opowieść o pracy nad przedstawieniem

- Jestem z zawodu reżyserką teatralną i dlatego nie mogłam od razu napisać scenariusz, tak żeby nie pomyśleć o tym, jak to będzie wyglądało na scenie. Postanowiłam zrobić montaż różnych scen, które łączy miejsce akcji, a jest nim plaża. Zdecydowałam też, że pojawią się cienie, bo dla mnie cienie to symbol tego, że możemy patrzyć, ale nie jest jasne co tam widać. Jest kształt czegoś, jakby odbity w lustrze. Uwielbiam cienie - wydaje mi się, że w moich wszystkich spektaklach były cienie, to mój styl.

Miałam swoje pomysły, od razu wiedziałam, że chcę, żeby w scenografii pojawił się piasek i walizy. Mamy dwie trzy sceny symboliczne - bez słów, chodziło w nich o uczucie. Ja lubię pracować ze światem uczuć - emocji. Dzisiaj na próbach mówiłam, że to jest astralna przestrzeń, po prostu duchy i my tam się spotykamy. W tym był mój reżyserski pomysł, że wszyscy gdzieś tam się błąkamy.

Tęsknota i wspomnienia

Tytuł przedstawienia „10 godzin w linii prostej do domu” jest symboliczny.

- „Sprawdziłam w internetowej mapie, ile godzin jest do mojego domu, do Mińska, i wyszło w linii prostej, że podróż samochodem zajmuje 10 godzin” - mówi reżyserka.

Ta fikcyjna historia mocno oparta jest o rzeczywistość, ale artystycznie przetworzona przez wyobraźnię, uczucia. Miejscem akcji to plaża, więc słychać krzyk mew, szum fal, pojawiają się walizki wypełnione piaskiem. Jedna z bohaterek opuściła Białoruś, gdy zaszła w ciążę, więc w obawie o bezpieczeństwo i przyszłość dziecka wraz z partnerem zdecydowali się na wyjazd do Polski. Inna jest zaangażowana w działalność opozycyjną i grozi jej aresztowanie. Trzecia lubi podróże, więc obawia się, że zamknięcie granic uwięzi ją w kraju. Pojawiają się wspomnienia, zamglone kontury sylwetek bliskich. Białoruś pojawia się podczas spacerów w nowym mieście, w którym poszukuje się dzielnicy podobnej do tej, gdzie się mieszkało, jakiś mostek, pochyłe drzewo, wieżowiec. Decyzje o wyjeździe często były niezrozumiałe dla starszego pokolenia.

- Wychowywałam cię na patriotkę. Nie ma nic lepszego niż ojczyzna. Ta cała zagranica jest dobra kiedy jesteś w hotelu, albo patrzysz z okna autokaru. Ale ciężko tam żyć. A u nas wszystko robi się dla ludzi, a nie dla bandy oligarchów - mówi matka jednej z postaci

- Ty tak wybrałaś, a my wszyscy dokonaliśmy innego wyboru. Ale twój kraj marzeń tak działa, że nie chce zaakceptować „niewygodnych opinii” - odpowiada córka.

Choć „10 godzin w linii prostej do domu” porusza tak trudny temat jak przymusowa emigracja, to spektakl ogląda się z zapartym tchem, są chwile dramatyczne, ale też sceny zabawne, wzbudzające uśmiech widowni. To życie zatrzymane w filmowym kadrze, prawdziwe i wzruszające.

Przedstawienie grane będzie jeszcze 7 i 8 kwietnia - gorąco polecam!

CZYTAJ TEŻ: Wieczna komedia - cztery fantastyczne aktorki i on zagubiony między nimi

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki