Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historyczna niepamięć lewicy. Rozmowa z Ryszardem Bugajem

Witold Chrzanowski
Witold Chrzanowski
Ryszard Bugaj
Ryszard Bugaj Bartek Syta
Witold Chrzanowski rozmawia z prof. Ryszardem Bugajem o krótkiej pamięci historycznej polskiej lewicy.

Panie profesorze zacznijmy od pewnego smutnego, a dla wielu - wręcz skandalicznego - wydarzenia w sejmie. 8 lutego posłowie uhonorowali płk. Zygmunta Szendzielarza, legendarnego „Łupaszkę”, w 71 rocznicę jego zamordowania przez komunistyczną bezpiekę. W trakcie modlitwy za duszę żołnierza, posłowie Lewicy siedzieli, a część posłów Platformy Obywatelskiej opuściła w proteście salę. Co takiego wydarzyło się w Polsce od 2006 roku, gdy sejm uczcił rocznicę śmierci „Łupaszki”, przyjmując w tej sprawie specjalną uchwałę? Posłowie PO wtedy nie wychodzili i nie sprzeciwiali się, jak teraz wielu z nich mówi, „uhonorowaniu mordercy”.

Jest teraz, niestety, inna niż przed laty atmosfera. Przez Polskę przetacza się kolejna debata o Żołnierzach Wyklętych. Próbuje się przesunąć linię demarkacyjną dzielącą strony sporu w tej kwestii, która została wyznaczona po roku 1990. Część środowisk lewicy dąży do tego, by ostrzej potraktować podziemie.

Rzecz dotyczy jednak „Łupaszki”, którego, w czasach rządów SLD, Sąd Wojenny uniewinnił od wszystkich stawianych mu zarzutów. Zarzutów, które, przypomnijmy, były mu stawiane przez zakłamaną komunistyczną propagandę PRL.

Nie mam wystarczających przesłanek, by oceniać każdy indywidualny przypadek. Wszyscy wiemy jednak, że każda postać historyczna ma swoje jaśniejsze i ciemniejsze strony. Józef Piłsudski, współtwórca niepoległej Polski, stał też przecież za procesem brzeskim, w którym skazano wielu przywódców antysanacyjnej opozycji, i za utworzeniem obozu w Berezie Kartuskiej, w którym potem ich umieszczono. Wcześniej, w 1926 roku, jego dziełem był zamach majowy, w którym zginęło ponad 300 osób. Oceniając postaci historyczne powinniśmy ważyć wszystko. Ważyć wszystko, powtórzę, ale starając dostrzec, co w danej postaci było najważniejsze, co ją niejako konstytuowało w historii. Wracając do tego, co stało się na sali sejmowej: gdybym na niej był nie znalazłbym się wśród tych, którzy siedzą albo wychodzą. Nie znaczy to jednak, bym tym samym musiał akceptować wszystko, co jest, słusznie lub nie, przypisywane przez niektórych „Łupaszce”.

Przez lata mówiło się, że biologia rozwiąże problemy, nazwijmy to, historyczno-polityczne lewicy. Że przyjdą ludzie młodzi, nie obciążeni bagażem PRL, którzy oddzielą komunistyczną przeszłość grubą linią. I teraz ci ludzie przyszli, ale nic się nie zmieniło, bo podobnie, jak ich poprzednicy czczą na przykład Bolesława Bieruta, przywódcę komunistycznej Polski w czasach stalinowskich, tłumacząc, że co prawda za jego rządów były „błędy i wypaczenia”, ale generalnie państwo się rozwijało, ludzie bogacili i że zawdzięczamy to właśne Bierutowi. Skąd wzięli się tacy ludzie i takie poglądy?

Nie wiem, skąd to się bierze. To jest, oczywiście, bardzo niepokojące myślenie i postępowanie, zwłaszcza gdy osiąga znaczne rozmiary, przekraczając granice tego, co można by uznać za happening, który zresztą w pewnych tematach jest, moim zdaniem, niedopuszczalny. Takich incydentów fałszujących historię było w Polsce kilka, i to po obu stronach politycznej barykady. Proszę przypomnieć sobie wyprawę z ryngrafem do Pinocheta.

Pamiętam: był tam Michał Kamiński, dzisiaj parlamentarzysta - senator PSL, który wcześniej „zahaczył” też o Platformę Obywatelską, dziennikarz Tomasz Wołek, obecnie stały komentator radia TOK FM, i Marek Jurek, polityk prawicy, który jako jedyny z tej trójki nie zmienił poglądów.

Tak, tego ostatniego bardzo cenię, ale tę wyprawę uważam za skandal. Można różnie mówić o tym, co działo się w Chile w latach 70., ale poza sporem jest to, że ten człowiek był złodziejem i mordercą. Jak się do kogoś takiego jedzie z ryngrafem Matki Bożej to robi się z kogoś takiego swojego, swojego - podkreślam - bohatera. Takich incydentów fałszujących historię, różnej zresztą miary, jest niestety więcej. Jednym z ostatnich jest choćby film o Edwardzie Gierku, dzieło, które zakłamuje najnowsze dzieje naszego kraju, pokazując zdeformowany obraz „naszego” przywódcy. A Gierek był to człowiek, który nic nie rozumiał z gospodarki i doprowadził Polskę do ogromnej zapaści, większej chyba nawet od kryzysu w latach 30. Gierek był także bardzo serwilistyczny wobec Moskwy, w przeciwieństwie do rządzącego wcześniej Gomułki i rozbudował aparat represji.

Młoda lewica nie odwołuje się jednak do Gierka, którego uznaje chyba za „zgniłego liberała”, czy do Gomułki, który w jej oczach jest pewnie „nacjonalistą”, ale do Bieruta...

... który był sowieckim agentem!

A oni do niego się odwołują.

No zwariowali, cóż można więcej powiedzieć.

U niektórych lewicowców, przyznaję, odwoływanie się ich kolegów do Bieruta budzii pewne oburzenie. Nie widać go jednak, gdy młodzi zwolennicy lewicy stawiają na piedestale Che Guevarę. Z tego ludobójcy, który osobiście mordował nastoletnie dzieci uznane za „element kontrrewolucyjny” i nadzorował obozy koncentracyjne na Kubie rządzonej przez Fidela Castro, robi się romantycznego rewolucjonistę.
Che Guevara to nie jest bohater mojej bajki, to jest poza sporem. Dla tych młodych ludzi, którzy go fetują jest on jednak człowiekiem, który został zabity przez przeciwników politycznych ze skrajnej prawicy, a wcześniej działał w ruchu oporu przeciwko rządowi Batisty na Kubie. Oczywiście nie zmniejsza to skali jego późniejszych zbrodni. Che Guevara przypomina mi zreszta postać z naszej historii - Feliksa Dzierżyńskiego, twórcę sowieckich organów bezpieczeństwa, który zanim stanął na czele CZEKa, miał swoje zasługi...

Modlł się nawet w kościele o wolność Polski.

Tak, modlił się... A potem dokonał takich rzeczy, które wymazują całkowicie jego wcześniejsze zasługi. Takich ludzi w historii - i w naszej i w powszechnej, jest niestety więcej i długo można by wyliczać ich nazwiska.

Nikt nie nosi, przynajmniej ja tego nie widziałem, tiszertów z Dzierżyńskim. Często jest na nich natomiast Che Guevara, czy Karol Marks. Oczywiście w przypadku tego ostatniego pada argument, że był tylko teoretykiem, a nie praktykiem i że nie obciążają go późniejsze zbrodnie Lenina, czy Stalina. Czy wyobraża pan sobie, by mogły pojawić się tiszerty z Alfredem Rosenbergiem, który też był „tylko” teoretykiem, tyle że nazistowskim, jako autor „Mitu XX Wieku”. Gdyby nawet ktoś wpadł na taki pomysł, spotkałby się z powszechnym potępieniem.

Zgadzam się, mamy w ostatnich dziesięcioleciach takie przesuniecie mainstreamu w kierunku piętnowania doktryn, idei konserwatywnych przy wyrozumiałości dla doktryn lewackich. To widać choćby patrząc na zbrodnię pedofilii. Piętnowany jest tu wyłącznie Kościół. Zapomina się, że rewolucja 1968 roku w Niemczech, we Francji, w całej Europie zachodniej, rozgrzeszała pedofilię i głosiła, że nie można jej piętnować...

Tak sądził na przykład Cohn Bendit, szeroko opisując uroki seksu z kilkuletnimi dziewczynkami.

Tak, ale nie tylko on. Takie przesunięcie i przekonanie, że „lewicy wolno więcej” jest faktem, ale nie zdziwiłbym się, gdyby nastąpiło odbicie i powrót do dawnego myślenia i oglądu rzeczywistości.

Panie profesorze, kiedyś, na progu III RP, pragnął Pan zbudować niekomunistyczną lewicę. Co czuje pan dzisiaj widząc posłankę Senyszyn, czy posła Kwiatkowskiego w Polskiej Partii Socjalistycznej? Przy nich chyba nawet Osóbkę Morawskiego można by uznać za kontynuatora niepodległościowych i patriotycznych tradycji tej partii?

Maszerują nie pod swoim sztandarem, co do tego nie mam cienia wątpliwości. Dla mnie zresztą najbardziej frustrującą postacią z tego kręgu jest pan Rozenek. Pan Rozenek to dziennikarz Urbana, rzecznika stanu wojennego, więcej - to wiceUrban. I on ma być jednym z działaczy PPS? Po prostu ręce opadają! Patrzę jednak i na inne postaci z postkomunistycznej lewicy, na przykład na Leszka Millera. Jestem w stanie zapomnieć mu, że był członkiem Biura Politycznego PZPR, sekretarzem Komitetu Centralnego partii komunistycznej. Powiedzmy: minęło. Ale to jest człowiek, który, już w III RP, jednocześnie odwoływał się do lewicy i trzymał w Polsce szpiegów CIA, robił podatek liniowy dla najbogatszych obywateli, a na początku „transformacji ustrojowej” był też zamieszany w sprawę tzw. „pożyczki moskiewskiej”. I on ma reprezentować lewicę? No to w takim razie już nie wiadomo, czym jest lewica. Każdy może podnieść ten szyld i nazwać się lewicą.

Porozmawiajmy więc o tożsamości. Dlaczego nie powstała lewica odwołująca się do przedwojennej PPS, wojennej struktury PPS - organizacji Wolność Równość Niepodległość i powojennej Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej. Czy takie postaci jak Żuławski, Pużak, Ciołkoszowie teraz już się nie liczą i nikt o nich nie pamięta?

- Była taka próba nawiązania do tej tradycji. To była PPS Jana Józefa Lipskiego. To się jednak nie powiodło. Były dwa powody. Po pierwsze brak spoistości ugrupowania, w którym Piotr Ikonowicz, kontestował przywództwo Lipskiego...

A drugi powód?

Był znacznie poważniejszy: po ponad 40 latach Polski „ludowej” w świadomości powszechnej lewicę utożsamiono z komunizmem, a to powodowało, że wszyscy, no prawie wszyscy, chcieli się od tego kierunku politycznego odciąć. To paradoksalnie było wygodne dla komunistów, bo dawało im praktyczny monopol na lewicowość.

Panu się jednak udało.

Tak, ale na krótko. W 1993 roku Unia Pracy, którą kierowałem, uzyskała 7,5 proc. głosów przy bardzo małej, co warto podkreślić, frekwencji. Jak zobaczyłem mój klub parlamentarnych po wyborach, a to było 42 posłów, to się jednak trochę przeraziłem.

Dlaczego?

Wkręcili się tam w terenie różni działacze pezetperowcy. To był problem. W kadencji sejmu 1993-1997 bezustanne miałem z nimi problemy. Była to sytuacja taka, że „byliśmy za, a nawet przeciw” rządom SLD. Niektórzy z kolegów byli bardziej lojalni wobec Sojuszu Lewicy Demokratycznej niż wobec własnej partii. Miałem problem np. z Markiem Polem, który został ministrem w rządzie SLD, gdy my byliśmy w opozycji. On, co prawda zawiesił swój mandat w sejmie w tym czasie, ale w oczach opinii publicznej sporo straciliśmy na wiarygodności. Być może moim błędem było to, że nie zdecydowałem się na dokonanie rozłamu w Unii Pracy, co zresztą mi doradzano. Może zresztą nic by to nie dało i bylibyśmy „wykasowani”, tyle że wcześniej. A „wykasowani” ostatecznie zostaliśmy dzięki zabiegom „Gazety Wyborczej”, która w przeddzień wyborów w 1997 roku opublikowała sondaż, w którym do progu wyborczego zabrakło nam 0,5 proc. Naszych wyborców skutecznie wtedy przekonano, że nie ma co „marnować” na Unię Pracy głosu i w następnym sejmie już nas nie było.

A może przyczyną niepowodzenia w stworzeniu niekomunistycznej lewicy było zaniechanie „pracy u podstaw”. Nie pokazano na przykład, że prawdziwa PPS była zawsze antykomunistyczna. Że na czele Społecznego Komitetu Antykomunistycznego, powstałego 26 października 1943 roku, jako organu Polskiego Państwa Podziemnego, stał działacz PPS Franciszek Białas.

Do pokazania tego trzeba było mieć środki i dostęp do telewizji. Nie mieliśmy ani jednego ani drugiego. Po latach widzę, że byliśmy od początku skazani na porażkę. Nie widzę też szans na zbudowanie w Polsce prawdziwej socjaldemokratycznej partii w dającej się przewidzieć przyszłości. Scena polityczna jest u nas zabetonowana i nikt nie jest w stanie dokonać w niej wyłomu.

Czy kiedyś szczerze, a nie koniunkturalnie lewica złoży kwiaty na grobie zamordowanego przez komunistów Kazimierza Pużaka, a przestanie, nie tylko symbolicznie, składać je na grobie jego kata Bolesława Bieruta?

Może pana zaskoczę, ale w sejmie jest sala im. Kazimierza Pużaka, nazwana tak z inicjatywy SLD.

Czy to jednak nie było koniunkturalne posunięcie?

W pełni szanowny panie, w pełni (śmiech).

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki