Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Günter Grass nie żyje. Na zawsze gdańszczanin [WSPOMNIENIE]

Marek Adamkowicz, Tomasz Rozwadowski, Henryk Tronowicz
Tomasz Bołt
13 kwietnia zmarł Günter Grass, pisarz, laureat Nagrody Nobla, Honorowy Obywatel Gdańska. Urodził się w Gdańsku, lubił tu wracać, po raz ostatni gościł jesienią minionego roku.

Odszedł Günter Grass. Dla wielu jego czytelników z Pomorza urodzony w Gdańsku niemiecki pisarz był po prostu gdańszczaninem, mimo że rodzinne miasto i rodzinne mieszkanie w przy obecnej ulicy Aldony we Wrzeszczu opuścił jako nastolatek w 1944 r.

Wyjechał z Danzig, by po kilkunastu latach, już będąc autorem "Blaszanego bębenka", po raz pierwszy odwiedzić Gdańsk. Chociaż ta powieść ukazała się w polskim przekładzie dopiero w połowie lat 80., pisarz był w swoim rodzinnym mieście obecny właściwie nieprzerwanie, czytywany w oryginale, w nielegalnych wydaniach, a czasem opowiadany przez czytelników tym, którzy nie czytali. Miał też tutaj polskich przyjaciół, niektórzy z nich, na przykład rówieśnik Bolesław Fac, nazywali go "Ginciem".
Do 1989 r. wydano oficjalnie parę przekładów, a lawina wydań ruszyła w latach 90. Teraz znamy już nie tylko trylogię gdańską ("Blaszany bębenek", "Kot i mysz", "Psie lata"), ale także "Turbota", "Szczurzycę", "Wróżby kumaka", "Idąc rakiem" i wiele innych prozatorskich i poetyckich książek noblisty z 2000 r. W minionym 25-leciu bywał w Gdańsku bodaj kilkanaście razy, a najbardziej uroczyste były okazje wręczenia honorowego obywatelstwa miasta, doktoratu honorowego Uniwersytetu Gdańskiego i kilkudniowe obchody 80-lecia urodzin pisarza.

Był rogatą duszą, więc nie zabrakło kontrowersji. Największą wzbudził w 2006 r., gdy ujawnił fakt kilkumiesięcznej służby w pancernej jednostce Waffen-SS. Wielu pewnie wstydzi się dziś tego, co wówczas powiedzieli bądź napisali.
Po raz ostatni przyjechał na krótko jesienią ubiegłego roku, nieco wcześniej podjął decyzję o zakończeniu kariery pisarskiej. Można się było domyślać, że to jeden z jego ostatnich pobytów w Gdańsku, mało kto pomyślał, że ostatni.

Grass a Kaszuby

Osobny rozdział w twórczości Grassa stanowią Kaszuby i Kaszubi. Można powiedzieć, że opisanie mieszkańców regionu było punktem zwrotnym w ich postrzeganiu, zarówno przez Niemców, jak i Polaków. Grass udowodnił, zwłaszcza w "Blaszanym bębenku", że "tutejsi" mają własny świat - z odrębną kulturą i czytelnym językiem znaczeń i symboli. Dokonał przy tym rzeczy wcześniej niewyobrażalnej. Sprawił, że Kaszubi za sprawą twórczości noblisty zaczęli wyzbywać się kompleksów. Oczywiście nie było to jego wyłączną zasługą, ale też nie sposób przecenić faktu, że pisarz otwarcie mówił o swoich kaszubskich korzeniach. Nigdy się od nich nie odciął.

W tym kontekście warto zwrócić uwagę na honory, jakimi obdarzyli Grassa Kaszubi. W 1985 r., a więc jeszcze w latach PRL, członkowie Klubu Studenckiego "Pomorania" przyznali mu Medal Stolema, uważany za najważniejsze wyróżnienie w świecie regionalistów kaszubsko-pomorskich. Trudno też nie zauważyć, że deklaracje artysty co do pochodzenia zachęciły niektórych do szukania jego rodzinnych powiązań. Tak było chociażby z Ryszardem Ciemińskim autorem "Kaszubskiego werblisty" czy ks. Władysławem Szulistym, który zajął się badaniem genealogii Grassa.

Czytaj również: Posąg Güntera Grassa stanie obok "Ławeczki Oskara" w Gdańsku Wrzeszczu?

Z noblistą na pokładzie

Z Günterem Grassem miałem przyjemność widywać się wielokrotnie - wspomina Paweł Huelle, pisarz, dramaturg. - Gościłem noblistę u siebie w Gdańsku. Byłem też gościem w jego posiadłości pod Lubeką. To była cenna znajomość. Zachwyca mnie jego trylogia gdańska. Mniej może "Turbot" i "Szczurzyca". Ostatni raz spotkaliśmy się w Gdyni na premierze adaptacji jego powieści "Idąc rakiem", która odbyła się pod pokładem Daru Pomorza. Przyjechał wtedy z żoną, synową i wnukiem. Był bardzo wzruszony.

- Z autorem "Blaszanego bębenka" spotkałem się trzykrotnie - mówi reżyser Krzysztof Babicki. - W roku 1995 na premierze wystawianej przeze mnie w Teatrze Wybrzeże sztuki Władysława Zawistowskiego "Było sobie miasto". Potem w roku 2000, kiedy przybył do mego mieszkania przy ul. Grażyny we Wrzeszczu, gdzie wystawiłem "Wróżby kumaka". I wreszcie, kiedy 85-letni pisarz przyjechał do Gdyni na premierę "Idąc rakiem". Wielki pisarz za każdym razem okazywał zdumiewająco głęboką ciekawość wobec cudzego sposobu odczytania jego prozy.

Pisarz i dramaturg Władysław Zawistowski nadmienia: - Dwadzieścia lat temu Krzysztof Babicki wystawił moją sztukę "Było sobie miasto", uplecioną z wątków zaczerpniętych z trylogii Grassa, głównie z tomu "Psie lata". Grass wyraził zgodę na realizację mego scenariusza, prosząc tylko, żeby na afiszu znalazła się informacja, że tekst został oparty na wątkach jego powieści. Później spotykałem się z Grassem w Gdańsku jeszcze parokrotnie.

Rabin Michał Samet, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Gdańsku, opowiada o wizycie Güntera Grassa w gdańskiej synagodze:
- Przyjął nasze zaproszenie i odwiedził nas jesienią 2007 roku. To był wtedy wielki krok na drodze zbliżenia po trudnych wzajemnych doświadczeniach. Grass z końcem wojny miał świadomość olbrzymiego nieszczęścia, które dotknęło także rodowitych gdańszczan. Natomiast nasze spotkanie w synagodze przebiegało w pogodnej atmosferze, chociaż warto zaznaczyć, że po publikacji jego wiersza "Co trzeba powiedzieć", nie mogliśmy zgodzić się na jego jednostronne rozumienie sytuacji w Izraelu. W części naszego środowiska uważano nawet, że do tej wizyty doszło niepotrzebnie. Nam jednak nie chodziło o budowanie jeszcze jednego muru wrogości.

Janusz Sibora, ekspert od protokołu dyplomatycznego, poznał Grassa w gdańskim antykwariacie przy ul. Świętego Ducha. - Później, spotkałem pisarza w Warszawie, na wspólnym wieczorze autorskim Grassa z Tadeuszem Różewiczem. Toczyli żywy dyskurs. Różewicz rzucił pytanie: "Czy poeta może być bogaty?". Ojciec ostrzegał Różewicza, że jako wierszokleta będzie klepać biedę.

- Tę ojcowską przestrogę przypomniałem sobie w czasie przelotu za ocean... - rzekł Różewicz.
- ...no widzisz! - przerwał mu Grass - będąc poetą można być bogatym...
Kiedy teraz zastanawiam się nad Grassem jako dyplomatą i wizjonerem polityki międzynarodowej, myślę, że w pewnym momencie został niezrozumiany. Jemu nie chodziło o doraźną politykę. On chciał tylko zamieszać kijem w mrowisku.
Krystyna Łubieńska, aktorka: Na 80-lecie urodzin pisarza Teatr Wybrzeże dał premierę "Blaszanego bębenka", grałam tam jedną z moich ulubionych kreacji - Roswitę. W czasie spektaklu zaśpiewaliśmy autorowi "Happy Birthday", a w Dworze Artusa był tort z 80 świeczkami. Po latach spotkaliśmy się na premierze "Idąc rakiem" w Gdyni. Ku memu zaskoczeniu, gdy mnie zobaczył krzyknął: "Witaj Roswita!" Tak jakby wszędzie rozpoznawał bohaterów swoich książek...

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki