Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Groby ewangelików przy drodze Lisewiec-Warcz zostały rozgrabione [ZDJĘCIA]

Grażyna Antoniewicz
Jeden z najstarszych nagrobków na cmentarzu ewangelickim przy drodze Lisewiec-Warcz. Są tu dwa pochówki, z 1866 i 1867 roku
Jeden z najstarszych nagrobków na cmentarzu ewangelickim przy drodze Lisewiec-Warcz. Są tu dwa pochówki, z 1866 i 1867 roku Grażyna Antoniewicz
W lesie, przy drodze Lisewiec - Warcz stoi wysoki, drewniany krzyż, przypominając, że wśród drzew kryje się stary cmentarz ewangelicki. Niewiele już nagrobków zostało, a i te porośnięte są mchem, inne pogrążają się coraz bardziej w ziemi.

Trudno odczytać, kogo tu pochowano. Większość grobów ma rozbite płyty. Zachowała się karta cmentarna, informująca, że najstarszy grób pochodzi z 1871 roku. Tymczasem znajdziemy tu nagrobek, na którym widnieje data: 1866 i 1867 rok i jeszcze starszy - z 1863. Leśnym cmentarzem od kilku lat opiekuje się sołtys Żuławki Zdzisław Czerwiński. To z jego inicjatywy w miejscu dawnej nekropoli postawiono i poświęcono krzyż.

Co roku mieszkańcy Żuławy i Żuławki, gdy zbliżają się Zaduszki, sprzątają groby. Przychodzą, zapalają znicze, kładą kwiaty pod krzyżem.

Czy są ludzie, którzy pamiętają jeszcze, jak wyglądał kiedyś ten cmentarz? Pod lasem w Żuławce od 1949 roku mieszka Feliks Piernicki.

- Ja tu żyję do urodzenia - opowiada. - Ten cmentarz w lesie szedł w taki klin. Pani, jakie grube marmury tam były! Czarne ze złotymi literami, ale wszystko zostało wywiezione. Widziałem, jak duży narożny kamień ktoś wyjął i traktorem wywiózł. Powiedziałem mu: Zobaczysz, przed śmiercią ty nie będziesz mógł spać. Pięknie tam kiedyś było, nawet kwiaty Kunowa (po pierwszym mężu Witkowska) sadziła, miała tam dzieci pochowane. Na Wszystkich Świętych świeczki się paliły.

Zapomniane cmentarze ewangelickie na Pomorzu. Rozkradzione groby zbiorowej niepamięci [ZDJĘCIA]

Czego szukali?

Jadę dalej, do Lisewca, odwiedzić najstarszą mieszkankę wsi, Anielę Sałek, która przyjechała razem z rodzicami w 1946 roku. Pytam o cmentarz w lesie, czy pamięta, jaki był?

- Ale który, bo są dwa? - dopytuje się pani Aniela. - Jeden to ten przy drodze, a drugi mamy zaraz za Lisewcem, też w lesie. Jest opuszczony, zarośnięty i nikt o niego nie dba. Kto wie, znajdzie, kto nie wie, nie trafi. Warto za przykładem pana Czerwińskiego postawić tam krzyż.

Cmentarz przy drodze do Warcza miał ładne płyty, czarne marmury, ale wie pani, jak to po wojnie, temu potrzebne, temu potrzebne, więc brali - opowiada. - Ale też szukali nie wiadomo czego. Cmentarz był rozkopany, dziury porobili, płyty leżały odsunięte na bok. Czego tam ludzie szukali, co chowali? Nie wiem.

Cóż, pokutował pogląd, że Niemcy chowani byli ze złotem i kosztownościami lub było ono tam ukrywane tuż przed ich wyjazdem z Polski.

Z czasów wojny

Pani Jadwiga Lelkowa z Zaskoczyna pamięta, że jeszcze w latach 50. przyjeżdżali, stroili groby.

- Teraz jest tam wszystko rozkradzione, splantowane - wzdycha. - Cmentarzy niemieckich w naszych stronach jest wiele. Po prawej stronie, jak się jedzie do Mierzeszyna, na górce też był cmentarz, ale teraz nie ma po nim śladu, drzewa porosły. Na końcu lasu, u nas w Zaskoczynie, po lewej stronie też był mały cmentarz z czasów wojny, ale już go nie ma.

Franciszek Wysocki z Żuławy wspomina, że w okolicach lasu nie było zakazu wypasania krów wśród drzew. Co prawda z szacunku dla cmentarza starano się ich tam nie wprowadzać, ale ogrodzenia nie było: - Jednak każdy pomnik był ogrodzony metalowym prętem. My dzieci wchodziliśmy na cmentarz z ciekawości, oglądać te pomniki, bo tutaj takich nie widzieliśmy. Z czasem zauważyliśmy, że nagrobków jest coraz mniej i że są plądrowane, rozkopywane. Znikały płyty i ogrodzenia grobów, a klimat sprzyjał niszczeniu wszystkiego co niemieckie. Nie było szacunku do obcych, ewangelickich grobów. Taki był trend, że co niemieckie nie podlegało żadnej ochronie.

Więc ewangelickie cmentarze niszczały. Były źródłem cennego materiału dla producentów nagrobków, czasem budowano z nich schody do domu, utwardzano grunt. Szczególnie poszukiwany był piaskowiec, który łatwo dawał się przerobić na nowe nagrobki, ale i marmur był w cenie.

- Kiedyś dużo tych pomników było, pracowałem w lesie i widziałem, jak samochody kamieniarzy zatrzymywały się i ludzie brali marmury. W Jagatowie też był taki cmentarz, tam, gdzie stoi krzyż, ale i on został rozkradziony - mówi Marian Abraham z Żuławy. - Prawda, jakie święte nazwisko? - żartuje. - Ja do Żuławki chodziłem na grzyby. Pewnego razu zobaczyłem groby. W lesie cmentarz? Zdziwiłem się. Jeszcze teraz niektórzy miejscowi nie wiedzą, że są tam groby. Pan Czerwiński dba, żeby były znicze i mieszkańcy chodzą je tam zapalić.

Córka pana Mariana, Małgorzata Tutkowska razem z dziećmi robi już wianek na krzyż, Wszystkich Świętych już blisko.

Szczególny ślad

Wiele cmentarzy ewangelickich zniknęło, o ich dawnej obecności świadczy jedynie specyficzne ukształtowanie terenu i roślinność. Tylko nieliczne znalazły opiekuna (jak ten w Mierzeszynie). Najczęściej jednak pozostają miejscami niczyimi. A przecież są szczególnym śladem historii.

„W 1863 roku w Żuławce założono cmentarz ewangelicki, gdzie chowano zmarłych do 1945 roku” - pisze Dariusz Dolatowski w książce „Gminne strony. Zarys dziejów gminy Pruszcz Gdański”. Próbowałam się dowiedzieć, czy zachowały się jakieś spisy, listy, w dokumentach parafialnych na przykład? W kościele w Sopocie, bo tam znajduje się siedziba parafii ewangelickiej, nic nie mają. W katolickich parafiach też nie ma śladu, kto leży na leśnym cmentarzu.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki