- W Gdańsku, przy założeniu, że żaden 6-latek nie trafi do pierwszej klasy, trzeba zwolnić ok. 250 nauczycieli, a to oznacza 6-miesięczne odprawy, czyli ok. 10 mln zł - wylicza Grzegorz Szczuka, dyrektor Wydziału Rozwoju Społecznego w gdańskim magistracie. Dodaje, że trzeba też doliczyć utratę subwencji, czyli ministerialnych dopłat do uczniów w szkołach - kolejne 20 mln.
Grzegorz Szczuka przyznaje, że miasto już przygotowuje kampanię, która ma nakłonić rodziców 6-latków, by puścili je do szkół.
MEN deklaruje dodatkowe wsparcie finansowe dla gmin, ale tylko od września do grudnia 2016. Minister edukacji Anna Zalewska w liście do samorządowców pisze: „W związku z tym przewiduje się, że w okresie od września do grudnia 2016 r., gdy gminy będą musiały zwiększyć wydatki ponoszone na wychowanie przedszkolne, wcześniej ustalona kwota dotacji w wysokości 1305 zł będzie zwiększona do 1370 zł”.
Ale to nie uspokaja urzędników z Tczewa, którzy podkreślają, że nawet jeśli 6-latki nie pójdą do szkół, pierwsze klasy i tak trzeba utworzyć nawet dla nielicznej grupy 7-latków. - A nie możemy sobie pozwolić na stworzenie kilkuosobowych oddziałów w szkołach - tłumaczy wójt Roman Rezmerowski. - To nie jest szkolnictwo prywatne, więc niemałe wydatki ponoszone przez nas na edukację muszą się kalkulować. Nie wykluczamy sytuacji, w której - aby stworzyć liczniejsze klasy - uczniów będziemy dowozić do szkół spoza rejonu.
Jeszcze dalej mogą pójść władze gminy Lichnowy w powiecie malborskim. - Obawiamy się, że w nowym roku szkolnym w dwóch szkołach być może konieczne będzie łączenie klasy pierwszej z drugą - mówi Anna Kunkel, sekretarz gminy.
Co gorsza, jak przypominają pomorscy samorządowcy, takie „puste roczniki” będą się przewijały przez cały proces edukacji - od przedszkola aż po studia.
Z kolei wiceprezydent Gdyni ubolewa nad tym, że przez 6-latki może zabraknąć miejsc w przedszkolach dla innych dzieci. - W 2015 roku stworzyliśmy jedne z najlepszych warunków opieki przedszkolnej w Polsce, przyjmując nie tylko 4-, 5- i 6- latki, ale także 3-latki i dużą grupę 2,5-latków. Zmiany dotyczące 6-latków najprawdopodobniej spowodują zmniejszenie liczby miejsc dla dzieci najmłodszych - mówi Bartosz Bartoszewicz.
Czytaj również: Sześciolatki opuszczą szkoły i wrócą do przedszkoli. Co to oznacza?
Ale nie brakuje tych, którzy cieszą się, że cofnięto reformę podwyższenia wieku szkolnego. - Po kilku latach bałaganu wszystko wróci do normy. I dobrze, bo z mojego doświadczenia wynika, że 6-latki wcale nie są gotowe na szkołę. Nawet jeśli przyswajają wiedzą, to kosztuje ich to sporo wysiłku. Wszystko odbywa się kosztem ich rozwoju społecznego i emocjonalnego - uważa pani Agata, nauczycielka w jednej z gdańskich podstawówek.
Sami rodzice są podzieleni w opiniach. Większość denerwuje się jednak na chaos, jaki zapanował. - Poprzedni rząd mówił nam, że „mamy wybór”, bo dziecko można odroczyć. Teraz słyszymy, że „mamy wybór”, bo może powtarzać rok. W jednym i w drugim przypadku ten wybór oznacza powtarzanie tej samej podstawy programowej i do tego w nowej grupie kolegów, z nową panią. To żaden wybór - mówi mama 6-latka, który jako pierwszy pełny rocznik obowiązkowo poszedł do 1 klasy.
(BK, KH,PZ, PP, MJ, ACCA,rk)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?