Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gennadij Jerszow i jego rzeźby "rozsiane" po całym Pomorzu

Marek Adamkowicz
Gennadij Jerszow jest dzisiaj jednym z najbardziej płodnych pomorskich rzeźbiarzy
Gennadij Jerszow jest dzisiaj jednym z najbardziej płodnych pomorskich rzeźbiarzy ze zbiorów G. Jerszow
Gennadij Jerszow jest dzisiaj jednym z najbardziej płodnych pomorskich rzeźbiarzy. Artysta uwiecznił m.in. Krzysztofa Celestyna Mrongowiusza i księdza Henryka Jankowskiego.

Gennadij Jerszow miał być felczerem. Nie wyszło. To znaczy wyszło, ale inaczej. Chyba nawet lepiej. Został rzeźbiarzem. Zamiast tułać się po wioskach ze stetoskopem, siedzi teraz w swojej pracowni, modeluje w glinie. W ciągu kilkunastu lat, które spędził w Gdańsku, zdążył już na trwałe wpisać się w przestrzeń miasta.

W kampusie Uniwersytetu Gdańskiego stoi zaprojektowany przez niego pomnik Mrongowiusza, a przy ul. Stolarskiej - księdza Jankowskiego. W Akademii Muzycznej można zobaczyć popiersie Moniuszki, w filharmonii Chopina, do tego rozmaite prace w trójmiejskich kościołach. Każda z nich ma w sobie coś bardzo wschodniego. Być może chodzi o tę cząstkę siebie, którą Gennadij oddaje tworzonym przez siebie rzeźbom, plakietom czy statuetkom.

Czernihowskie strony

Gennadij urodził się na północy Ukrainy, w Czernihowie.

- Region jest biedny, za to klimat wspaniały - wskazuje. - I jaki piękny krajobraz! Jest rzeka, są sady... Nie sposób zapomnieć.

Tak samo jak nie można wspominać dzieciństwa, które było szczęśliwe, choć za czasów Leonida Breżniewa, kiedy uczniów obowiązkowo zamieniano w pionierów. Wszyscy byli ubrani w jednakowe mundurki i czerwone chusty na szyi.

- Jak w Kitaju, znaczy w Chinach - żartuje Gennadij, któremu za młodu nie zawsze było do śmiechu.
Kiedy założył biało-czerwoną chustę i krzyż harcerski, z miejsca został okrzyknięty "polskim faszystą". Ukraińscy wcale nie mieli lepiej.

- W tamtych czasach w zasadzie nie mówiło się po ukraińsku - wspomina. - Nie uczono języka w szkole, nie było go słychać na ulicy. Wmawiano nam, że ukraiński to język wsiowy, że trzeba się go wstydzić.

Więc się wstydzono. Tyle że dziadek Gennadija jakby się zaparł. Mówił po ukraińsku, czytał ukraińskie książki i nosił ludową, wyszywaną koszulę - soroczkę. Wnukowi została duma z własnych korzeni, a te, po matce, są również polskie.
Dzięki kontaktom z krewnymi w Polsce, rodzina miała w czasach ZSRR uchylone okno na Zachód.

- Któregoś razu dostałem z Polski dżinsy marki Odra. Ależ to był szpan! - opowiada, uśmiechając się z sentymentem. - Niestety, ktoś mi je ukradł, kiedy latem poszedłem kąpać się w rzece.

Kijów, czyli wielki świat

W ostatnich tygodniach Gennadij patrzy nieustannie na Kijów. Trudno spokojnie usiedzieć, kiedy w telewizji pokazują Majdan, starcia na ulicach. Znajome kąty. W ukraińskiej stolicy wydarzyło się przecież tyle ważnych dla niego spraw…
Miał 19 lat, kiedy w 1986 r. trafił do kijowskiej pracowni Georgija Husida. Dwa lata później przeniósł się do Państwowej Wyższej Szkoły Sztuki Dekoracyjnej i Stosowanej we Lwowie, by od 1991 r. ponownie studiować w Kijowie na Wydziale Rzeźby w Ukraińskiej Akademii Sztuk Pięknych.

- Dzięki tym wszystkim przenosinom zobaczyłem różnice w podejściu do sztuki - mówi Gennadij. - Na uczelni we Lwowie kładziono większy nacisk na dekoracje i ornamentykę, w Kijowie preferowano naturalizm. Tam pracowano głównie nad figurą, rzeźbiono portrety.

Jako artysta nauczył się czerpać z obu tych tradycji. Zachłysnął się światem, kontaktem z obcokrajowcami. Studiując, poznał Słowaków, Gruzinów i Ormian, także Rosjan oraz Polaków.

Po dyplomie budował w Kijowie karierę artysty, odbył też staż asystencki w Akademii Sztuk Pięknych, w końcu jednak dojrzała w nim myśl o repatriacji.

Obywatel Rzeczypospolitej

Do Polski Gennadij sprowadził się w 2001 r. Wybrał Trójmiasto, bo akurat w tych stronach mieszkają jego polscy krewni. Początki, jak przyznaje, nie były łatwe. Na szczęście spotykał na swej drodze wielu dobrych ludzi. Z wdzięcznością wspomina chociażby ks. Eugeniusza Dutkiewicza, który jako pierwszy wyciągnął do niego rękę. Zamówił do hospicjum figurę św. Judy Tadeusza i płaskorzeźbę Archanioła Rafała. Ich ukończenia jednak nie doczekał. Zmarł nagle, zostawiając po sobie ogromny żal. To właśnie ks. Dutkiewicz wyściskał Gennadija, kiedy ten dostał obywatelstwo polskie. Powiedział: "Witaj w kraju".

Dobrze wspomina też księdza infułata Stanisława Bogdanowicza, dyrektora szkoły baletowej w Gdańsku Bronisława Aubrechta-Prądzyńskiego czy też byłego rektora Uniwersytetu Gdańskiego Andrzeja Ceynowę, z którymi współpracował w pierwszych latach pobytu w Polsce.

Życzliwie o artyście wypowiada się prof. Andrzej Januszajtis, znawca dziejów Gdańska.

- W każdym dziele, czy to monumentalnym czy kameralnym, znać twórczą fantazję i lekką rękę - uważa profesor. - W pracach tych nie ma cienia sztywności, układ kompozycyjny jest pełen rozmachu, detale urzekają wdziękiem. Nie ma mowy o tak powszechnym dzisiaj wśród twórców, zwłaszcza niskiego lotu, szokowaniu. Dzieła Gennadija Jerszowa są ludzkie, zrozumiałe i - nie bójmy się tego słowa - zachwycająco piękne - zaznacza prof. Januszajtis.

Zapewne z tego właśnie powodu sztuka Gennadija ujęła Kena Hensleya, muzyka legendarnego zespołu Uraiah Heep, który w zeszłym roku wystąpił na koncercie w Czernihowie. Po występie odwiedził on tamtejszą pracownię artysty, zgodził się na wykonanie rzeźby.

- To bardzo otwarty człowiek, serdeczny - mówi zachwycony Gennadij. - Obiecał, że jeszcze kiedyś w Czernihowie wystąpi. Był mocno zdziwiony, kiedy po koncercie ludzie dawali mu do podpisu płyty i plakaty Uraiah Heep z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych.

Antoni Browarczyk i św. Włodzimierz

Gennadij Jerszow jest dzisiaj jednym z najbardziej płodnych pomorskich rzeźbiarzy. Jego prace trafiają na Ukrainę, do Rumunii, można je zobaczyć w wielu miejscach w Polsce. Są też takie, które czekają na odsłonięcie w Gdańsku. Wśród nich tablica dedykowana Antoniemu Browarczykowi, który zginął tragicznie w stanie wojennym, oraz pomnik św. Włodzimierza Wielkiego. Wspólnota greckokatolicka chciałaby odsłonić monument w 2015 r.

- Chcemy w ten sposób uczcić tysięczną rocznicę śmierci świętego Włodzimierza, władcy, który wprowadził chrześcijaństwo na Rusi Kijowskiej - mówi ks. mitrat Józef Ulicki, proboszcz parafii greckokatolickiej pw. Opieki Najświętszej Marii Panny i św. Bartłomieja w Gdańsku. - Będzie to jednocześnie przypominać wartości, które świętemu Włodzimierzowi były bliskie, takie jak tolerancja i poszanowanie praw płynących z chrześcijańskiej nauki.

Pomnik ma stanąć przed kościołem św. Bartłomieja. Gennadij Jerszow podkreśla, że sposób, w jaki przedstawił władcę, jest typowo ukraiński. To ważne, bowiem Włodzimierz jest zazwyczaj portretowany na sposób rosyjski.
- Pokazałem świętego Włodzimierza, który w jednej ręce dzierży krzyż trójramienny (z dolną belką prostą, a nie ukośną, jak u prawosławnych), a w drugiej model cerkwi michajłowskiej w Kijowie - tłumaczy Gennadij Jerszow. - Ukraińskie będą też wąsy, zamiast moskiewskiej brody, i strój z charakterystyczną ornamentyką.

Jako że św. Włodzimierz jest postacią, która łączy narody, ks. Józef Ulicki ma nadzieję, że zostanie przez gdańszczan przyjęty ze zrozumieniem. Jeśli ktoś chciałby wesprzeć dzieło budowy pomnika, może w tej sprawie kontaktować się z parafią w Gdańsku (ul. Zaułek św. Bartłomieja 1, 58 301 66 96).

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki