Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie na Pomorzu operować raka piersi? [ROZMOWA]

rozm. Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Dr n. med. Jarosław Skokowski, specjalista chirurg onkolog
Dr n. med. Jarosław Skokowski, specjalista chirurg onkolog Przemek Świderski
Z dr n. med . Jarosławem Skokowskim z Kliniki Chirurgii Onkologicznej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz.

Ilu chirurgów na Pomorzu - tak z ręką na sercu - potrafi operować raka piersi?
To zależy od procedury. Generalnie amputację piersi powinien umieć wykonać każdy chirurg. Zarówno chirurg onkolog, jak i chirurg ogólny. Szerszy zakres działań chirurgicznych to tzw. onkoplastyka, która polega na wykorzystaniu technik chirurgii plastycznej w leczeniu nowotworów złośliwych piersi.

Ma Pan na myśli odtworzenie piersi po operacji?
Założenie jest takie, że chirurg zajmujący się leczeniem raka piersi w ramach Breast Cancer Unit, czyli ośrodka, w którym pacjentka z tego rodzaju nowotworem otrzymuje wszechstronną i kompleksową pomoc, powinien również umieć wykonywać zabiegi rekonstrukcyjne. Są to zabiegi odtworzenia piersi z użyciem implantu lub własnych tkanek chorej, z mięśnia najszerszego grzbietu. Bardziej skomplikowane zabiegi odtwórcze wykonuje z reguły razem ze specjalistą z zakresu chirurgii plastycznej.

Ile operacji z powodu raka piersi powinien wykonać rocznie chirurg, by móc powiedzieć - mam w tym doświadczenie i spełnić jednocześnie wymogi Breast Cancer Unit?
Wymóg BCU w stosunku do jednego chirurga to minimum 50 operacji raka piersi rocznie. Natomiast cały ośrodek powinien przeprowadzać co najmniej 150 operacji tego typu zabiegów u pacjentek pierwszorazowych.

Klinika Chirurgii Onkologicznej GUMed spełnia ten warunek?
Jak najbardziej.

Czy jeszcze jakieś oddziały na Pomorzu go spełniają?
Spełnia go również Gdyńskie Centrum Onkologii, a dokładnie oddział chirurgii onkologicznej, kierowany przez prof. Wiesława Kruszewskiego oraz oddział tej specjalności w szpitalu w Słupsku. Te trzy ośrodki mają długą tradycję, istnieją od wielu lat. Dosłownie w ostatnich miesiącach w kilku innych szpitalach również zaczęto operować pacjentki z rakiem piersi.

Mają do tego odpowiednich specjalistów ?

Mają młody narybek, lekarzy, którzy przewinęli się przez nasz oddział. Będą oni operować pacjentki z rakiem piersi, bo nie mają przecież zakazu operowania. W przypadku pacjentów onkologicznych nie tyle istotny jest sam zabieg chirurgiczny, po którym kobieta czuje się lepiej lub gorzej w sensie estetycznym czy psychologicznym, a to, że leczenie raka piersi jest leczeniem skojarzonym, prowadzonym przez zespół terapeutyczny, złożony z wielu specjalistów, którzy ze sobą ściśle współpracują. Dodatkowo wciąż analizuje się w nim, jak pacjentka jest leczona, czy jest skutecznie leczona i wciąż sposób prowadzenia chorej jest poprawiany. W każdym innym ośrodku, gdzie nie uwzględnia się tego elementu, każdy przychodzi, robi swoje i wychodzi. Ta kompleksowość w przypadku ośrodków Breast Cancer jest na pewno wyróżnikiem.

Jeden z onkologów opowiadając mi historię pacjenta, który pokonał raka trzustki i nadal biega w maratonach, użył określenia, że „ten chory został dobrze zoperowany”. Czy można kobietę z rakiem piersi zoperować źle?
Niestety, można.

Czyli fakt, że pacjentka trafia na operację do pierwszego z brzegu szpitala nie działa na jej korzyść?
Nie, nie działa. Bo albo skutkuje to większą ilością powtórnych operacji - docinania marginesów oddzielających chore tkanki od zdrowych, albo gorszym efektem kosmetycznym, albo - co gorsza i z tym się najczęściej spotykamy - brakiem piersi. Najłatwiej bowiem amputować pacjentce całą pierś.

A czy pacjentki nie mówią - panie doktorze, nich mi Pan usunie całą pierś, bo wówczas mam większe szansę pozbyć się tego raka?
Częściej rozmowa przebiega w inny sposób. - Niech Pan doktor zdecyduje, która metoda w moim przypadku będzie najlepsza. Większość chirurgów wybiera metodę radykalną, a więc amputację piersi. Ma ona przewagę nad zabiegiem oszczędzającym, jeśli chodzi o liczbę wznów miejscowych, ale tylko rzędu 1-2 proc. Jeśli zaś chodzi o czas przeżycia, to nie ma tej przewagi. Czas przeżycia jest identyczny, ale jakość życia kobiety po amputacji jest dużo gorsza. Nie może ona pójść na plażę w kostiumie kąpielowym, latem na problemy z protezą zewnętrzną. Są nawet publikacje naukowe, które mówią, że kobiety po amputacji żyją krócej niż po leczeniu oszczędzającym. W ośrodkach w Europie Zachodniej operacje oszczędzające wykonuje się w 70-90 proc. przypadków raka piersi. W Polsce, w 2014 roku stanowiły one ok. 46 proc., co i tak jest lepszym wynikiem niż w latach poprzednich. Obecnie, gdy funkcjonuje Program Wczesnego Wykrywania Raka Piersi, mamy bardzo dużo pacjentek w I i II stadium zaawansowania choroby, a w zależności od tego, do jakiego szpitala ona trafi, będzie miała wykonaną amputację albo zabieg oszczędzający.

Specjalizuje się Pan w operacjach z zakresu chirurgii onkologicznej od blisko 30 lat. Czym różnią się Pana dawne pacjentki od tych, które zgłaszają się dzisiaj?
Z pewnością - stopniem zaawansowania choroby. Kiedyś więcej było dużych, naciekających guzów, o średnicy 5 cm, dziś wynosi ona średnio 1,5 cm.

Mówi się, że rak piersi wcześnie wykryty jest wyleczalny. Dlaczego więc wyniki leczenia raka piersi mamy o wiele gorsze niż inne kraje europejskie?
Składa się na to wiele czynników. Operacja jest tylko jednym z elementów terapii, w Breast Unitach oceniamy efektywność leczenia chirurgicznego poprzez liczbę zabiegów oszczędzających. Pozostałe składniki, które mają wpływ na to, ile lat kobieta przeżyje, to na pewno chemioterapia, radioterapia, ale decydujące znaczenie ma stadium choroby, w którym jest ona rozpoznawana.

Czy może być np. mały guz i trzecie stadium?
Może być. Decyduje o tym biologia nowotworu. Na szczęście zdarza się to rzadko - mały guz, liczne przerzuty do węzłów, choroba bardzo agresywna.

A co zmieniło się w sposobie leczenia raka piersi?
Obecnie w renomowanych ośrodkach w kraju już 60 proc. operacji raka piersi stanowią zabiegi oszczędzające. Chirurg, które je wykonuje, powinien przynajmniej 50 proc. swojego czasu pracy przeznaczać na leczenie tej jednostki chorobowej. A najlepiej, by przeznaczał na nią 100 proc. swego czasu, bo to przekłada się na jakość leczenia. Kiedyś leczyło się wszystko, dziś tworzy się Breast Unity, Colorectal Unity, specjalizują się chirurdzy (w leczeniu otyłości, przepuklin itd), ortopedzi itd. Również chirurdzy onkolodzy i onkolodzy muszą się z czasem specjalizować w wąskich dziedzinach , bo „za ilością idzie jakość”.

Podczas jednej operacji usuwa się guz i odtwarza pierś?
Wykonujemy te zabiegi u kobiet, którym nie możemy zaproponować leczenia oszczędzającego. Tam, gdzie guzy są wieloogniskowe, w różnych kwadrantach piersi, gdy chora jest młodą kobietą z mutacją genu BRCA lub guz, nawet dwucentymetrowy jest za duży w stosunku do wielkości piersi. Dzięki temu udaje się poprawić poziom satysfakcji pacjentek z leczenia chirurgicznego w naszej klinice. W ten sposób niwelujemy też strach przed tą chorobą. Kiedyś kobiety uważały, że lepiej nie zgłaszać się do lekarza, bo amputuje pierś lub mówiły „wolę umrzeć, ale z piersią”. Dziś tego problemu nie ma, nawet gdy guz jest zaawansowany możemy kobiecie zaproponować tzw. chemioterapię adjuwantową, czyli przed operacją, która pozwala zmniejszyć guz i zaoszczędzić pierś i jest to skuteczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki