Odbyło się ich kolejne, burzliwe spotkanie. Pół tysiąca gdynian, mieszkających na należącym do gminy terenie, obawia się, że miasto będzie chciało ich wyrzucić z zajmowanych posesji, a atrakcyjny, warty miliony złotych grunt, sprzedać. Członkowie stowarzyszenia, którzy dotychczas korzystali z około 120 nieruchomości bezumownie, zwrócili się więc do władz Gdyni o zawarcie umów dzierżawy.
Te, które przedstawiono im przed kilkoma tygodniami, dla większości są jednak nie do przyjęcia. Po spotkaniu z wiceprezydentem Gdyni Bogusławem Stasiakiem miasto zmodyfikowało więc treść dokumentów, jednak działkowcy nadal odmawiają ich podpisania.
- Zmiany są kosmetyczne i niewiele wnoszą do naszej sytuacji - uważa Józef Bela, prezes stowarzyszenia "My tu mieszkamy". - Nadal pod rygorem natychmiastowego zerwania umowy obowiązuje zakaz meldowania na posesjach, grodzenia, dokonywania zabudowy, a po trzech latach miasto ma prawo zażądać zwrotu działki w stanie niezabudowanym. Na takie zapisy nigdy się nie
zgodzimy.
Tomasz Banel, naczelnik Wydziału Polityki Gospodarczej i Nieruchomości Urzędu Miasta Gdyni, twierdzi, że umowy dzierżawy, przedstawione przez gminę, są dla mieszkańców korzystniejsze od standardowo stosowanych dokumentów wynajmu.
- Kilkanaście osób już je podpisało - mówi. - Zastanowimy się, jak postąpić wobec reszty, bo na pewno nie może być tak, że część mieszkańców będzie miała umowy, a inni nie.
Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?