Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Nastolatkowie skatowali mężczyznę. Zrobili to, aby popisać się przed znajomymi?

Ksenia Pisera
Robert Kwiatek/Archiwum
Dwóch nastolatków niemal zamordowało 34-letniego mężczyznę w samym centrum Gdyni. Okładali go pięściami i kopali w głowę tak, że stracił przytomność. Nie przerwali jednak, a oparli go o drzewo. Bili dalej. Prawdopodobnie bez powodu. Popisywali się, bo kibicowała im grupa kolegów i koleżanek.

Nie chodziło o dziewczynę, pieniądze czy barwy klubu. Dwóch nastolatków skatowało 34-letniego przechodnia bez powodu. Z ciężkimi obrażeniami czaszki poszkodowany trafił do szpitala. Na podstawie zapisów z monitoringu miejskiego oraz zeznań około 20 świadków policjanci zatrzymali dwóch podejrzanych. 17-latek został tymczasowo aresztowany, 16-latek jest w zamkniętym ośrodku wychowawczym. Starszemu grozi osiem lat pozbawienia wolności. Nieoficjalnie mówi się, że poszkodowanemu zagraża utrata wzroku i paraliż.

Dwóch bije, dwudziestu się przygląda

Po jednej stronie ul. 3 Maja w Gdyni w modernistycznej kamienicy znajduje się m.in. kawiarnia, biuro organizacji pozarządowych i klub. Po drugiej stronie mieści się siedziba banku. Piątkowego wieczoru, 28 września, to w tej na co dzień spokojnej okolicy doszło do brutalnego pobicia. Sprawcami byli nieletni. Obaj są z Gdyni, z jednej dzielnicy. Starszy, 17-letni chłopak tego wieczoru był pod pływem alkoholu, rok młodszy kolega był trzeźwy. Wtedy mieli co najmniej kilkunastu "kibiców". Dziś prokuratura nie ujawnia dlaczego w centrum miasta niemal skatowali 34-letniego przechodnia.

- Trwa postępowanie, nie mogę teraz przekazać takich informacji - mówi Witold Niesiołowski, prokurator rejonowy z Gdyni. - Materiał dowodowy jest analizowany, ale na chwilę obecną nie mogę powiedzieć, jakie czynności będziemy podejmować. Nie mogę też powiedzieć, czy się przyznali do zarzucanych im czynów.

Oparli mężczyznę o drzewo i bili dalej

Świadkowie zdarzenia relacjonowali, że przez kilka minut tych dwóch chłopaków kopało po głowie i całym ciele 34-letniego mężczyznę. Prawdopodobnie popisywali się, bo kibicowało im grono kolegów i koleżanek. Gdy poszkodowany stracił przytomność i nie dawał już oznak życia, napastnicy mieli kontynuować atak. Według relacji świadków, oparli nieprzytomnego o drzewo i kopali dalej.

- Nie było możliwości porozmawiania z mężczyzną, ale na podstawie zeznań i wyjaśnień podejrzanych można śmiało powiedzieć, że do tego brutalnego pobicia doszło bez żadnego powodu - mówił komisarz Michał Rusak, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Gdyni. - Nie chodziło o rabunek, a sprawcy nie znali pobitego mężczyzny. Spotkali się przypadkiem.
O tym, co dzieje się 10 minut piechotą od komisariatu, mundurowi dowiedzieli się telefonicznie od anonimowej osoby. Gdy policjanci przyjechali na miejsce zdarzenia, wszyscy zdążyli uciec. Mężczyzna w ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. Nieoficjalnie mówi się, że wskutek licznych obrażeń, przede wszystkim czaszki, 34-letniemu poszkodowanemu grozi utrata wzroku i paraliż do końca życia. Lekarze nie potwierdzają ani nie zaprzeczają tym doniesieniom.

- Informacje na temat stanu pacjenta możemy przekazać tylko jego rodzinie - mówiła dyżurna pielęgniarka UCK. - Nie jesteśmy upoważnieni do informowania mediów.

Sprawców może być więcej

Dwóch podejrzanych nastolatków, na podstawie zapisu z miejskiego monitoringu, policjanci ustalili i zatrzymali w niedzielę, 30 września. Przesłuchanych zostało również około 20 świadków. Wczesnym rankiem kryminalni weszli do mieszkań podejrzanych, następnie wyciągnęli ich z łóżek.

We wtorek Sąd Rejonowy w Gdyni wydał decyzję o umieszczeniu 17-latka w areszcie na trzy miesiące. Jego o rok młodszy kolega, który też uczestniczył w pobiciu, w tym samym czasie będzie przebywał w zamkniętym ośrodku wychowawczym dla młodzieży. Obaj usłyszeli zarzut pobicia skutkującego ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu. Starszemu grozi osiem lat pozbawienia wolności. O losach młodszego będzie decydował sąd rodzinny.

Policja nie wyklucza również, że w tej sprawie będą jeszcze kolejne zatrzymania. Z relacji świadków wynika bowiem, że nad 34-latkiem mogło pastwić się więcej osób.

- Sprawa wydaje się rozwojowa - mówi Rusak. - Analizowane są wszystkie dotychczas zebrane zeznania. Ksenia Pisera

To okrucieństwo, nie pobicie

Rozmowa z komisarzem Michałem Rusakiem, rzecznikiem prasowym Komendanta Miejskiego Policji w Gdyni

Nastolatkowie są często zatrzymywani w Gdyni jako sprawcy pobicia?
Od wielu miesięcy w Gdyni nie było tak brutalnego zdarzenia jak to. Takie przypadki zdarzają się rzadko. Niepokojące jest to, że coraz częściej w takich zdarzeniach biorą udział nie pojedyncze osoby, ale grupy nastolatków.

Mają schemat działania?
Często są to grupy od czterech do dziesięciu osób, w tym również młode dziewczyny. W grupie rówieśników bywa, że młodzież zachowuje się nieracjonalnie. Zwłaszcza, gdy gdzieś w podtekście pojawia się alkohol. Nie można określić jednego profilu osoby, która prowokuje takie sytuacje. To nie tylko osoby z rodzin patologicznych, ale również takie, po których takiego zachowania nikt by się nie spodziewał.

Tych dwóch chłopaków wiedziało, co robi?
To nie było zwykłe pobicie tylko akt okrucieństwa. Większość ciosów poszkodowanemu została zadana w głowę. Zadanie śmiertelnego ciosu wisiało na włosku.

Ilu nieletnich sprawców takich zdarzeń udaje się zatrzymać?
Wszystkich. Nie pamiętam brutalnego pobicia, którego sprawców byśmy nie zatrzymali. Mamy nagrania z monitoringu, trwają czynności dowodowe i nie wykluczamy kolejnych zatrzymań. Takie zdarzenia nie uchodzą bezkarnie.

Napastnicy chcieli pokazać swoją przewagę

Rozmowa z Moniką Sikora-Rozińską, psychoterapeutką z Gdyńskiego Centrum Psychoterapii

Dzisiejsza młodzież jest coraz bardziej brutalna?

Można o tym tak myśleć. Młodzież jest teraz zupełnie inna niż kiedyś.

Dlaczego tak się dzieje?
Prawdopodobnie jest to wynikiem braku zainteresowania, uwagi ze strony rodziców. Żyjemy w czasach, gdy pracuje się coraz więcej, więc i czasu jest mniej. To komunał, ale się sprawdza. Gdy dwóch nieletnich atakuje dorosłego to jest to przełamanie pewnego tabu. Tych dwóch nastolatków mogło we wczesnym etapie dorastania poczuć się odtrąconymi przez bliskich, stąd ta agresja.

Nie bez znaczenia był chyba też udział rówieśników, którzy nie przerwali tego ataku?

Napastnicy w ten sposób zapewne chcieli pokazać swoją przewagę nad dorosłym, zyskać poklask wśród znajomych. Doping tak dużej grupy rówieśników tylko napędzał kolejne ciosy.

To potrzeba demonstracji siły tak mocna, że nie pozwoliła im przestać gdy poszkodowany stracił przytomność?
To, że bity mężczyzna stracił przytomność i nie mógł już się bronić, im nie wystarczyło. W takim przypadku można mówić już o chęci zniszczenia. Nie wiadomo w końcu od czego zaczął się ten atak. Młoda osoba działa bardziej impulsywnie, dorosły ma większą świadomość konsekwencji.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki