Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Kto strzela do kotów? Pomóż policji znaleźć sprawcę!

Ksenia Pisera
Zdjęcie rentgenowskie postrzelonego kota ze śladami śrutu
Zdjęcie rentgenowskie postrzelonego kota ze śladami śrutu Klinika Weterynaryjna T. Brzeskiego
Do jednej z gdyńskich lecznic weterynaryjnych trafił kot z czterema ranami postrzałowymi z wiatrówki. To kolejna w ostatnim czasie ofiara strzelca, który atakuje dzikie zwierzęta w mieście. Weterynarze oraz przedstawiciele organizacji zajmującej się ochroną praw zwierząt apelują o pomoc w ustaleniu sprawców postrzeleń. Policji na razie nie udało się ustalić winnych.

Kot do Gdyńskiej Kliniki Weterynaryjnej trafił na trzy dni przed wigilią Bożego Narodzenia. Miał cztery rany od śruty, z czego jeden pocisk przeszedł przez klatkę piersiową zwierzaka i znalazł się po drugiej stronie ciała. Spowodowało to problemy z oddychaniem. To jedno z dotąd kilkudziesięciu zwierząt, które z ranami postrzałowymi trafiło do tej kliniki.

- Kot trafił do lecznicy w bardzo ciężkim stanie - informuje Joanna Walder, wolontariuszka gdyńskiej Fundacji Dobrych Zwierząt. - Obojętność ludzka jest straszna.

Przedstawiciele fundacji wskazują, że do podobnych zdarzeń dochodzi w całej Gdyni. Ranny Lucek został znaleziony na terenie gdyńskiej dzielnicy Obłuże, natomiast poprzedni kot z ranami postrzałowymi wałęsał się po Małym Kacku. Ponadto z informacji zebranych przez samych działaczy FDZ wynika, że strzały do kotów padają również w samym centrum miasta czy Redłowie.

Do podobnych zdarzeń dochodzi również w innych miejscach województwa. O kolejnej postrzelonej kotce na początku grudnia informowali także m.in. członkowie malborskiego Reksa. Działacze na rzecz ochrony zwierząt oraz weterynarze twierdzą, że takie sytuacje będą się powtarzać.
- To duży problem i nie dotyczy tylko jednej dzielnicy czy miasta - mówił lek. wet. Tomasz Brzeski z Gdyńskiej Kliniki Weterynaryjnej. - Przykro mówić, ale policjanci nie bardzo zabierają się za ściganie osób, które są odpowiedzialne za przestępstwa na bezdomnych zwierzętach.

Mundurowi nie zatrzymali jeszcze osoby, która celowałaby z wiatrówki do kotów wałęsających się po ulicach Gdyni.
Dalej przekonują również, że sprawy znęcania się nad zwierzętami są traktowane poważnie. Policjanci tłumaczą, że otrzymują zbyt mało zgłoszeń, by mogli skutecznie temu przeciwdziałać.

Osobie, która znęca się nad zwierzęciem lub zabija je w okrutny sposób, grożą dwa lata więzienia. W drastycznych przypadkach trzy. Sądy orzekają również surowe grzywny. Policjanci przypominają sprawę, o której było głośno w całym kraju - filmu zamieszczonego w internetowym serwisie, na którym dziecko w brutalny sposób znęcało się nad kotem. Ustalenie sprawców zajęło gdyńskim funkcjonariuszom kilka dni. Okazało się, że są to mieszkańcy małopolski.

Więcej na ten temat w serwisie gdynia.naszemiasto.pl

Skomentuj: Czy policjanci lekceważą sprawy znęcania się nad zwierzętami?

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki