Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Jest pomysł na reformę rad dzielnic. Chcą więcej pieniędzy i szerszych kompetencji

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
- Powinniśmy mieć więcej uprawnień i pieniędzy - twierdzi radny dzielnicowy Mariusz Pająk
- Powinniśmy mieć więcej uprawnień i pieniędzy - twierdzi radny dzielnicowy Mariusz Pająk Grzegorz Mehring
Znaczące zwiększenie budżetów i nowe przywileje dla radnych to tylko niektóre pomysły na usprawnienie pracy gdyńskich rad dzielnic.

Zdaniem władz Gdyni, zmiany są konieczne, bo zainteresowanie mieszkańców zasiadaniem w radach maleje, spada frekwencja wyborcza, niektórzy, doświadczeni radni, w tym przewodniczący rad, rezygnują też ostatnio z piastowanych stanowisk. Projekty kilku "reformatorskich" uchwał będą więc głosowane już na sierpniowej sesji Rady Miasta Gdyni, pracuje właśnie nad nimi komisja samorządności lokalnej i bezpieczeństwa rady, w której zasiadają przedstawiciele Samorządności, Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości.

Jest zgoda wszystkich ugrupowań, aby przyznać radnym dzielnic prawo do bezpłatnych przejazdów autobusami komunikacji miejskiej. Od nowej kadencji kandydaci, chcący startować w wyborach na radnego dzielnicowego, będą musieli też zebrać już nie 150, a 50 podpisów mieszkańców, co zachęcić ma do kandydowania większą rzeszę osób. Wiadomo jednak już dziś, że o kompromis w niektórych kwestiach będzie trudno.

Sporną sprawą jest choćby pomysł stopniowego zwiększenia do 2014 r. z niecałych 7 zł do 15 zł stawki, przysługującej radom dzielnic do wydania na każdego, zameldowanego mieszkańca. Ku takiej koncepcji skłania się PO i PiS, inicjatywa nie ma jednak poparcia większościowego ugrupowania Samorządność.

- Zwiększenie budżetów rad to najważniejsza z kwestii, które będziemy głosować - twierdzi tymczasem Marcin Horała (PiS). - Bez dostatecznej puli pieniędzy radni dzielnicowi są bezradni, nie mogą prowadzić żadnych inwestycji, reagować na postulaty mieszkańców. Stąd wynika ich zniechęcenie, a efekty widać gołym okiem. Kilka rad dzielnic pracuje obecnie w niepełnych składach, bo w ostatnich wyborach było mniej kandydatów niż miejsc w radzie. Frekwencja wyborcza w niektórych dzielnicach wahała się między 2 a 5 procent. Rady dzielnic funkcjonują tam tylko dlatego, że w Gdyni nie ma, jak w innych miastach, progu wyborczego. Mieszkańcy nie chcą głosować na radnych dzielnicowych, skoro wiedzą, że ci i tak nie mogą niczego załatwić.
Z argumentem takim nie zgadza się Andrzej Bień (Samorządność). - Rady dzielnic mają obecnie do uzyskania niemal 400 tys. zł w konkursach i tę formę zasilania ich budżetów uznajemy za właściwą - mówi Andrzej Bień.

- Bez większych budżetów rady będą bezradne - twierdzi Marcin Horała (PiS)

.
Bień dodaje, że gdyński model rad dzielnic uznawany jest w wielu miastach za wzór i Samorządność ma zamiar trzymać się go. Zwiększenia budżetów chcieliby jednak sami radni dzielnicowi.
- Obecnie stawka jest tak nikła, że nie jesteśmy w stanie prowadzić żadnych sensownych inwestycji - mówi Mariusz Pająk, przewodniczący RD Wielki Kack. - Rozkładamy je więc na kilka lat, a mieszkańcy pytają, czemu realizowane są tak wolno.

Tylko cztery dzielnice bez rad

W Poznaniu nie ma progu wyborczego do rad osiedli. Osoby, które chcą kandydować na radnego osiedla, muszą zebrać 15 podpisów. Jeżeli na danym osiedlu nie ma rady, a mieszkańcy chcą taki organ powołać, muszą zebrać dwa tys. podpisów - jednorazowo. Do każdej rady kandydować musi 18 osób, z nich wybiera się 15. W Poznaniu jest 68 osiedli, z czego tylko w czterech nie ma rad. Przewodniczący i jego zastępcy nie otrzymują wynagrodzenia, to praca społeczna. Każda rada otrzymuje 10 zł na każdego mieszkańca osiedla. Poza tym działacze mogą starać się o granty z Urzędu Miasta, nieprzekraczające jednak 350 tys. zł. 10 proc. z tej sumy muszą jednak dołożyć z własnego budżetu.

Nie ma progów wyborczych

e Wrocławiu jest 65 osiedli, z czego jednostki pomocnicze funkcjonują w 48 z nich. Aby kandydować do rady, należy zebrać 15 podpisów. Może zebrać je jedna osoba, ale może to także zrobić cała grupa, która kandyduje do rady. Nie ma progów wyborczych. Przewodniczący, skarbnik oraz sekretarz otrzymują diety. Ich wysokość ustalają uchwały rad osiedla, ale nie mogą one przekroczyć połowy najniższej krajowej pensji. Jednostki pomocnicze otrzymują środki z Urzędu Miasta i są to cztery stawki. Od 20 tys. do 47 tys. zł, w zależności od ilości mieszkańców da- nego osiedla. Rady mogą się starać o granty, m.in. na działalność klubów osiedlowych.

W Gdańsku 10-procentowy próg

Osoby, które chcą powołać radę osiedla w Gdańsku, muszą przekroczyć 10 proc. próg wyborczy. Tyle też muszą zebrać podpisów, aby wybory w ogóle mogły się odbyć. W Gdańsku są 34 dzielnice, ale tylko w 12 działają jednostki pomocnicze. Przewodniczący zarządu otrzymuje wynagrodzenie - 600 zł, a przewodniczący rady i z-ca przewodniczącego zarządu - 300 zł. Rady osiedli otrzymują 3,50 zł tzw. pogłownego, czyli na jednego mieszkańca danej dzielnicy. Nie ma dodatkowych grantów z Urzędu Miasta, o które społecznicy mogą się starać. Fundusze zdobywają często dzięki działającym na danym osiedlu stowarzyszeniom.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki