Gdynia: Dziewięć lat sporu o działkę w Wiczlinie

Za pomocą obwieszczeń na słupach w Wiczlinie urzędnicy poinformowali w 2001 roku właścicieli pobliskiej, półhektarowej działki o przeklasyfikowaniu gruntu z rolnego na leśny. Choć decyzja wpłynęła na wartość nieruchomości - dziś nie ma szans, aby ją zabudować - ani właściciel terenu, ani jego pełnomocnik nie otrzymali listownego zawiadomienia o toczącej się procedurze administracyjnej. Urzędnicy uważają, że wszystko jest w porządku, bo przepisy pozwalały na takie informowanie o przeklasyfikowaniu gruntów. Gereona Schulz, właścicielka terenu, domaga się ponownego oznaczenia swojej własności jako grunt rolny. - Interwencje w magistracie na niewiele się zdają - mówi. - Usłyszałam między innymi, iż od decyzji o przeklasyfikowaniu gruntów mogłam się odwołać, a nie zrobiłam tego, choć informacje na ten temat wisiały na słupach w Wiczlinie. Skąd miałam o tym wiedzieć? Nie czytam wszystkich plakatów na dzielnicowych słupach.

Właścicielka działki przy ul. Wiczlińskiej interweniowała u prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka. Otrzymała podobne wyjaśnienia, a także stanowisko na piśmie, jak wcześniej od urzędników niższego szczebla. "Mapy po okresowej aktualizacji wyłożono do publicznego wglądu w Urzędzie Miasta Gdyni w dniach 22.01.2001 - do 30.01.2001 o czym poinformowano na zasadach ogólnych w prasie, »Ratuszu«, Informatorze Rady i Prezydenta Miasta, na tablicy informacyjnej Urzędu Miasta, w miejscach publicznych na Wiczlinie. Po zapoznaniu się z wynikami klasyfikacji była możliwość złożenia odwołania." - napisał prezydent.

- Nie miałam jak się odwołać od niekorzystnej decyzji - mówi Gereona Schulz. - A urzędnicy nie widzą możliwości, aby ją zmienić.

Joanna Grajter, rzecznik UM Gdyni, uważa, iż w sprawie przeklasyfikowania działki urzędnicy nie popełnili błędu, sytuacji winni są właściciele. - Przespali czas, kiedy powinni pilnować swoich interesów, jak to uczynili ich sąsiedzi - mówi.

450 zł - nawet tyle kosztuje dziś metr gruntu w Gdyni Wiczlinie