Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Były pracownik stoczni walczy 6 lat o odszkodowanie

Łukasz Kłos
T. Bołt
Były pracownik Stoczni Gdynia za wypadek przy pracy miał otrzymać 30 tys. zł odszkodowania. Taką sumę gdański Sąd Okręgowy przyznał Jarosławowi Lewickiemu. W połowie sierpnia 2010 r. wyrok się uprawomocnił. Pełnomocnicy stoczni nie odwoływali się wcześniej od niego. - Do dziś nie otrzymałem ani złotówki - mówi pan Jarosław. - Czuję się upokorzony, musząc błagać o należne mi pieniądze - przyznaje w rozmowie z nami.

O odszkodowanie Lewicki walczy od ponad 6 lat. 25 lutego 2005 r. majster zlecił mu wykonanie prac w zbiorniku balastowym budowanego okrętu.

- Wszystko już było niemal wykończone. Mieliśmy wykonać drobną rzecz, która miała nam zająć góra 20 minut czasu - wspomina pan Jarosław. - Ostatecznie prace musiałem przerwać po 3 godzinach. Poczułem się źle i zwolniłem do domu.

W autobusie Lewicki zasłabł. Trafił na oddział toksykologii. Później okazało się, że w zbiorniku nie było czynnej wentylacji. Mężczyzna zatruł się tlenkiem węgla.

Jego hospitalizacja i rehabilitacja ciągnęły się miesiącami. ZUS i prywatna ubezpieczalnia określiły, że doznał ponad 20 proc. uszczerbku na zdrowiu. Po powrocie z lekarskiego zwolnienia pan Jarosław nie mógł wrócić na wcześniejsze stanowisko pracy. Zdecydował się udać do zarządu gdyńskiej stoczni z wnioskiem o zadośćuczynienie. - Nie chciano mnie słuchać, więc sprawę oddałem do sądu - wspomina Lewicki.

Sąd uznał winę pracodawcy i zasądził odszkodowanie. Jednak, jak się wkrótce okazało, prawomocny wyrok sądowy niewiele znaczył dla przedstawicieli stoczni. Ta w międzyczasie upadła, a Lewicki stał się jednym z jej licznych wierzycieli.

- Z wyrokiem udałem się do zarządu stoczni. Stamtąd odesłano mnie do kancelarii prawnej. Przez kilka kolejnych miesięcy bezskutecznie domagałem się odszkodowania - relacjonuje swoje starania. - Zniecierpliwiony zażądałem widzenia z zarządcą kompensacji w gdyńskiej stoczni. Ten wprost powiedział, że choć są pieniądze na koncie stoczni, to odszkodowania nie wypłaci, bo są "inni, ważniejsi wierzyciele" - Lewicki nie kryje zbulwersowania.

Zarządcy nie było w piątek w pracy. Przebywa na urlopie. W sekretariacie odesłano nas do jego przełożonych. W elektronicznej korespondencji prezes Jerzy Sławek zapewnił, że "nadał bieg weryfikacji problemu" i wkrótce udzieli informacji o dalszych działaniach.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki