Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańszczanin uratowany po katastrofie jachtu

Jacek Klein
Jacht w wyniku sztormu i uderzenia o skały został poważnie uszkodzony
Jacht w wyniku sztormu i uderzenia o skały został poważnie uszkodzony www.eldiariodelfindelmundo.com
Dwaj członkowie załogi polskiego jachtu "Nashachata" zginęli po tym, jak dostał się on w gwałtowny sztorm w zatoce Sloggett u wybrzeży Argentyny, w pobliżu przylądka Horn. Jacht dwa lata temu wypłynął z Gdańska na rejs dookoła świata. Wśród uratowanych jest gdańszczanin, Marek Borzestowski.

Tragicznie zakończyła się wielka oceaniczna wyprawa jachtu Nashachata. W poniedziałek rozbił się o skały u południowych wybrzeży Argentyny. Zginął kapitan Marek Radwański oraz jego brat Paweł Radwański. Ocalało pięciu pozostałych członków załogi. Cztery osoby nie mają poważniejszych obrażeń, jedna odniosła niegroźne dla życia rany głowy. Rozbitkowie, wśród których jest Marek Borzestowski, współzałożyciel portalu Wirtualna Polska, zostali przetransportowani przez służby ratownicze do argentyńskiego portu Ushuaia. Po wielu godzinach poszukiwań tamtejsza marynarka wojenna odnalazła także ciała dwóch polskich żeglarzy.

Jacht płynął z Antarktydy do argentyńskiego portu Ushuaia. Jak donosi portal tierralatina.pl, warunki pogodowe w rejonie, w którym nawigował w poniedziałek polski jacht, były bardzo ciężkie. Wiatr w porywach osiągał siłę 11 stopni w skali Beauforta, fale sięgały 5 metrów, temperatura była bliska 0 stopni i padał zamarzający deszcz ze śniegiem.

Sygnał z wezwaniem o pomoc jako pierwsze w poniedziałek rano odebrały chilijskie służby ratunkowe w Puerto Wiliams. Natychmiast zostały powiadomione argentyńskie służby ratownicze, ponieważ z ostatniej pozycji podanej przez jacht wynikało, że szybciej dotrą na miejsce wypadku. Akcję ratunkową utrudniały skrajnie złe warunki pogodowe. W poniedziałek wieczorem holownik ARA Francisco de Gurruchaga odnalazł jacht w pobliżu zatoki Sloggett u wejścia do kanału Beagle i podjął rozbitków z brzegu. Niestety, pomimo akcji ratowniczej prowadzonej z wody i powietrza nie udało się uratować dwóch członków załogi. Wypadli do morza w momencie uderzenia w skały.

Jacht Nashachata miał za sobą większą część ogromnej wyprawy dookoła świata. Armatorem jednostki jest Zbigniew Jałocha, żeglarz z Krakowa. Wyprawa rozpoczęła się w 2008 r. wypłynięciem z Gdańska. Podzielona była na wiele etapów. Zmieniały się załogi. - Po drodze byliśmy w Australii, zostawiając garstkę polskiej ziemi na Górze Kościuszki. Przed nami dalsza wspaniała żeglarska przygoda!!!!! Płyniemy dalej wokół świata, wracając niespiesznie przez Pacifik, Horn, Atlantyk, do Polski - czytamy na stronie internetowej poświęconej wyprawie.

15 listopada jacht minął Skałę Skał, opływając przylądek Horn i zamykając pętlę wokół Ziemi. Tydzień temu kapitan meldował, że załoga spędzi jeszcze jeden dzień na Antar-ktydzie i wyruszy w rejs do Ushuaia. Wyprawa miała się zakończyć późną jesienią przyszłego roku w Gdańsku.

Jacht Nashachata pierwszy rejs odbył w 2007 r.

To turystyczno-wyprawowy jacht żaglowy długości 15 metrów i wyporności 24 ton, oparty na stalowym kadłubie jachtu typu Rigel. Jednostka przeznaczona jest do żeglugi w trudnych warunkach w rejonie nieograniczonym dla 12 osób załogi. System ożaglowania i wyposażenia pozwala na obsługę jachtu przez jedną osobę. Jacht wyposażony był w silnik pomocniczy o mocy 114 KM.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki