Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdański Stoczniowiec faworytem w meczu przyjaźni

Rafał Rusiecki
Stocznia z Podhalem zagrają razem w finale - śpiewają od lat kibice gdańskiego Stoczniowca. Jednak jeszcze nigdy nie udało się ich pupilom spełnić tych życzeń. Co prawda nowotarżanie docierali do najważniejszych spotkań sezonu, ale biało-niebieskim ta sztuka się nie udawała.

Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że dzisiejszy mecz pomiędzy tymi ekipami w końcu rozegrany będzie w dużej hali Olivii. Nic jednak z tego, bo kibice hokeja z Gdańska nadal będą musieli oglądać Stoczniowca w akcji na bocznym, mniejszym lodowisku. Dlaczego?

- Są dwie główne sprawy, które jeszcze musimy załatwić - wyjaśnia Marek Kostecki, prezes Stoczniowca Gdańsk. - W małej hali znajdują się szyby z bandami jeszcze z 1997 roku, więc nie chcielibyśmy przenosić ich do dużej. Nowe, z odpowiednimi atestami bezpieczeństwa, to wydatek rzędu 200 tys. złotych. Do tego dochodzi jeszcze kwestia krzesełek. Na czas remontu dachu musieliśmy je zdemontować, aby ustawić rusztowania. Na swoje miejsce jednak nie wróciły, bo nie spełniają już przepisów przeciwpożarowych. Teraz musimy kupić i zamontować ok. 4 tys. nowych siedzisk.
Wszystko rozbija się oczywiście o brak pieniędzy w klubowej kasie. Działacze Stoczniowca zwrócili się więc z prośbą o wsparcie do Ministerstwa Sportu oraz prezydenta Gdańska.

- Mam nadzieję, że w tym tygodniu znajdą się pieniądze na dokończenie remontu - dodaje optymistycznie Kostecki.

Zawodnicy woleliby występować w dużym obiekcie, ale zdołali się już przyzwyczaić do rozgrywania meczów w sąsiadującej z nim małej hali. Dzisiaj o godz. 18 zmierzą się z MMKS Podhale Nowy Targ. Aktualni mistrzowie Polski w tym sezonie jeszcze w Gdańsku nie wygrali. Hokeiści Stoczniowca liczą, że nic się w tej kwestii nie zmieni. Na cztery rozegrane do tej pory spotkania (dwa w lidze i dwa w Pucharze Polski) przegrali tylko raz. I to po dogrywce 3:4.

- Chcielibyśmy, choć będzie ciężko - mówi Wojciech Jankowski, kapitan Stoczniowca. - Z powodu urazów nie zagra czterech zawodników. Podhale w dniu meczu stawi się w Gdańsku, więc mam nadzieję, że będą nieco ospali.

Gdańszczanie muszą zwrócić uwagę na Jarosława Różańskiego. Napastnik Podhala zdobył w 24 spotkaniach 12 goli i zaliczył 16 asyst. Nie mniej groźni są: Kanadyjczyk Kelly Czuy (12 goli i 10 asyst w 19 spotkaniach) oraz Marcin Kolusz (7 bramek i 14 asyst w 24 meczach).

Ewentualna wygrana pozwoli podopiecznym trenera Tadeusza Obłoja odskoczyć od popularnych "Szarotek" w ligowej tabeli. Stoczniowiec z dorobkiem 32 punktów zajmuje w Polskiej Lidze Hokejowej szóste miejsce. Lokatę niżej jest Podhale, które zgromadziło do tej pory 29 "oczek".

Styczeń będzie bardzo trudny, bo gdańszczanie rozegrają w nim aż 9 spotkań. Na początku lutego wystąpią w 3 kolejnych i tym samym zakończą zasadniczą część sezonu.

- Najważniejsze to wygrywać u siebie - mówi Jankowski. - Będę bardzo zadowolony, jeśli okażemy się lepsi w połowie czekających nas spotkań. Stać nas na wiele. Możemy powalczyć z każdym, jeśli każdy weźmie do siebie to, że hokej jest grą zespołową, że jesteśmy drużyną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki