Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdański Festiwal Tańca

Tadeusz Skutnik
Scena ze spektaklu "Dziewczęta z Zajęczego Wzgórza" Teatru Patrz Mi na Usta
Scena ze spektaklu "Dziewczęta z Zajęczego Wzgórza" Teatru Patrz Mi na Usta Paweł Wyszomirski
Każde zgromadzenie artystów ma w sobie coś ze święta. Gdański Festiwal Tańca jest przede wszystkim świętem tancerzy. Nawet kiedy wchodzą ze sobą w spór albo stają w konkursowe szranki.

Takim wydarzeniem, oglądanym z zapartym tchem, stała się np. rekonstrukcja spektaklu "Schritte verfolgen" ("Przypominając sobie kroki") Susanne Linke - niemieckiej gwiazdy tegorocznego festiwalu. Podobnym wydarzeniem było "Poświęcenie kwiatów" ("Kenka") Mikami Kayo - dramatyczna wizja kobiety-życia w stylistyce japońskiego tańca butoh. Możliwość porównania tych produkcji z takimi spektaklami, jak "Just po prostu" Wojciecha Mochnieja (Kanada) czy "Przed południem, przed zmierzchem" (Polska) w wykonaniu m.in. Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej z łódzkiej (no tak; już nie gdańskiej) grupy Nowy Dada wydaje się właśnie najgłębszym sensem festiwalowych spotkań.

Najobszerniejszy segment, nazwany Trójmiejską Korporacją Tańca, zdominowany został przez przegląd tego, co się w naszych zgromadzeniach tanecznych wydarzyło. Mogliśmy więc np. zobaczyć jeszcze raz "3 x Noir Danse" Teatru Okazjonalnego i "Dziewczęta z Zajęczego Wzgórza" Teatru Patrz Mi na Usta. Segment Rezydencja-Premiera to całkowicie przegląd finalistek ogólnopolskiego konkursu Klubu Żak pod tym tytułem; zobaczyliśmy więc powtórnie m.in. Urszulę Zerek w obrazku "Humuli lupuli". Podczas festiwalu wydarzyły się jednak cztery premiery; m.in. "Projekt walki" Anny Jędrzejczak-Skutnik i Iwony Gilarskiej oraz "Parallel" Magdy Jędry.

Festiwal to również miejsce dla refleksji nad tym, co się w off-tańcu dzieje, dokąd się toczy. I tu chyba nie będzie specjalnych nowości. Taniec wciąż ucieka od siebie. Poszukuje inspiracji nie tylko we własnej tradycji kulturowej (Linke), ale sięga po japońszczyznę (butoh). Korzeniami jeszcze sięga teatru tańca, choć już przekształca się w film muzyczny (Nowy Dada) albo rysunkowy ("Zapis tańca" grupy Plaj). Zdaje się to mocno tkwić w estetyce tanecznego zawirowania (Joanna Czajkowska), to znowu ostentacyjnie czerpać z energetyki, czyli również z brzydoty, sportowej walki do zupełnego "zabicia" przeciwniczki z ringu (tu np. "Projekt walki" Gilarskiej i Jędrzejczak-Skutnik). Oczywiście pełnymi garściami czerpie z performansu: tutaj tym razem najdalej poszła Beata Sosnowska w zdarzeniu "Ból trzeba przeboleć" z udziałem Magdy Jędry i Filipa Szatarskiego, prezentowanym w gdańskim supermarkecie.

Festiwal trwa. Czy przyniesie jakieś rewelacje - dziś trudno przesądzać. Może czwartkowy Solo Act - dzień produkcji solowych? Może jako całość, dobrze wpisująca się w trójmiejski terminarz kulturalny? Oby. To nam tak potrzebne, po wyemitowaniu w świat wielkiej trupy tancerzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki