Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdański Festiwal Dobrego Humoru powraca. Atrakcji nie zabraknie

Ryszarda Wojciechowska
Symbolem  imprezy jest Błękitny Melonik Charliego. Nie brakowało gwiazd, nawet legendarnego Chucka Norrisa! A właściwie jego sobowtóra...
Symbolem imprezy jest Błękitny Melonik Charliego. Nie brakowało gwiazd, nawet legendarnego Chucka Norrisa! A właściwie jego sobowtóra... Robert Kwiatek/Archiwum
Zima w pełni, zimno i szaro za oknami, więc pomyślmy o czymś weselszym. Latem, w ostatni tydzień czerwca, Gdańsk znów będzie stolicą dobrego humoru. Wraca bowiem festiwal, gdzie w cenie jest żart, sztuka śmieszna i wesoła. Atrakcji nie zabraknie - będzie choćby Okrągły Stół Satyryków.

- Zależy mi na tym, żeby Okrągły Stół Satyryków stał się wydarzeniem medialnym - mówi Maciej Kraszewski, satyryk, scenarzysta i nowy dyrektor artystyczny festiwalu. - Żeby miał swój humorystyczny nerw i obradujących przy tym stole, którzy reprezentują różne odcienie poczucia humoru.

I dodaje, że życzeniem producentów festiwalu jest to, żeby ludzie zajmujący się poprawianiem naszych nastrojów zastanowili się, jak Polaków pogodzić. Bo nigdy nas tak wiele nie dzieliło. A humor powinien łączyć, nie dzielić. W to przedsięwzięcie zaangażował się z wielką energią. I za punkt honoru postawił sobie stworzenie przy festiwalu dwóch imprez towarzyszących, które mają się stać imprezami telewizyjnymi. Pierwsza nazywa się roboczo "AA" czyli autorzy i aktorzy. I przede wszystkim honorowałaby tych, którzy pisali i piszą świetne teksty kabaretowe. A druga byłaby galą, na której nagradzano by ludzi, którzy wnieśli coś wartościowego do naszej kultury.

Główny ciężar organizacji festiwalu przejął Impresariat Artystyczny BEKA.

Poczucie humoru to dar od Pana Boga

Festiwal ma swoją kilkunastoletnią tradycję i rzeczywiście szkoda byłoby to wszystko pogrzebać. Przypomnijmy sobie, jak to wcześniej na festiwalu bywało...

Już na samym starcie tej imprezy pierwszy dyrektor artystyczny Jerzy Gruza tłumaczył, że poczucie humoru to dar od Boga. Komikiem trzeba się urodzić, tak jak Adolf Dymsza czy Charlie Chaplin.

- Dlatego symbolem naszej imprezy jest Błękitny Melonik Charliego - wyjaśniał.

To wtedy padła też złota myśl, że satyryk jest jak kominiarz, jeden podobny do drugiego. Tu też atrakcją był Zenon Laskowik, jeszcze jako listonosz. I to w Gdańsku na festiwalu dojrzewał do powrotu na estradę.

Na pierwszych festiwalach było ciasno i tłoczno. Dzikie tłumy fanów kłębiły się i oblepiały wejścia do kina Neptun, żeby się choć przez chwilę otrzeć o gwiezdną posypkę. Janusz Rewiński, Jacek Fedorowicz czy Artur Barciś byli przez wielbicieli oblegani. Prawdziwą świtę ciągnął za sobą Marcin Daniec, kilkakrotnie nagradzany na tym festiwalu Gwiazdą Uśmiechu. Dziewczynki deptały mu po piętach, a on cierpliwie im tłumaczył, że nie jest Majką Jeżowską.

Najbardziej spektakularna była jednak trzecia edycja festiwalu, kiedy do Gdańska zawitało Żywieckie Muzeum Dobrego Humoru. Kolejka chętnych do zwiedzania zdawała się nie mieć końca. A ze środka słychać było naturalny śmiech, nie taki jak w sitkomach.

Na ścianach muzeum wisiały zabawne afisze, jak choćby taki, wyniesiony w czasach PRL z jednostki wojskowej, który grzmiał napisem: żołnierzu, czyha na ciebie twój wróg tryper i syfilis, który zniszczyć może twoje szczęście rodzinne.

Były też posterunek głupich policjantów i portret pamięciowy blondynki, cela Marcina Dańca i buda psa Cywila, która sama szczekała. Ale największe emocje wzbudzał minimarket Sabrina, opatrzony hasłem: Polak nie kaktus, pić musi. I był obficie zaopatrzony w... butelki po winie z etykietkami "Cycule" albo "Kosmos w pół godziny na orbitę".

Ale najważniejszy był stojący przed muzeum Miś, słomiany i wysoki na osiem metrów. Taki sam jak z filmu Barei.

Niebieski melonik pełen malin i bananów w ripoście

Tradycją gdańskiego festiwalu była parada z gwiazdami humoru i lokalnymi politykami. Jeden z polityków kiedyś się zgrabnie przejęzyczył i otworzył festiwal dobrego... honoru. Nie wszyscy jednak mieli dystans do żartów i poczucia humoru.

Zachowała się pewna anegdota, związana z tą imprezą. Kiedy festiwalowy juror Larry Okey Ugwu (dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury) nagrodził niebieskim melonikiem pełnym malin posła Jacka Kurskiego za najlepszy teledysk, pt. "Orędzie prezydenta z cyklu ciemny lud to kupi", zawrzało w Prawie i Sprawiedliwości, które jeszcze wtedy reprezentował Kurski.
Radni Sejmiku z tej partii chcieli głowy jurora, czyli zwolnienia go z funkcji dyrektora NCK. Poseł się od tego odciął, proponując w rewanżu melonik pełen bananów.

Silnym akcentem Festiwalu Dobrego Humoru był Okrągły Stół Satyryków, który znalazł gościnnie miejsce w Dworze Artusa. "Królem Arturem" przy tym stole był zazwyczaj Krzysztof Skiba, ale nie brakowało też innych satyrycznych głów, z ciętym językiem. Przyjeżdżali m.in. Maria Czubaszek, Alina Janowska, Jacek Fedorowicz i wielu znanych kabareciarzy. Do festiwalowej historii przeszły już niektóre zabawne kategorie. Zwierzęciem roku zostały np.... kurwiki karmione owsem (Renaty Beger), narzędziem roku - becikowe jako viagra, a zboczeniem roku - zawsze aktualne - współżycie koalicyjne.
Przed obradami Okrągłego Stołu od czasu do czasu odbywały się happeningi. W 2005 roku, kiedy z Instytutu Pamięci Narodowej zaczęły wyciekać informacje z teczek, przed Dworem Artusa mieliśmy bitwę na teczki. Poza tym każdy wchodzący na obrady mógł się zlustrować w wielkim lustrze. Na innym festiwalu pojawiło się monidło z J-23, jedynym agentem, jak tłumaczono, który nadawał podczas wojny, potem w PRL, wreszcie w III RP i w IV również.

Monidło wystawiono dokładnie w 40-lecie emisji pierwszego odcinka "Stawki większej niż życie". Gościem jednego festiwalu był Chuck Norris, a właściwie jego polski sobowtór, który również dostarczył sporo atrakcji i zabawy.

Majewski dziękował za kawał kostki brukowej

Dzięki temu festiwalowi wiedzieliśmy, ile jest warte poczucie humoru w Polsce. Główna nagroda wynosiła bowiem 15 tys. zł. Do tego była statuetka. Satyryk Szymon Majewski, odbierając ją, dziękował za... kawałek kostki brukowej, bo rzeczywiście jej część przypominała taką kostkę.

Z kolei Alina Janowska, kiedy otrzymała tę nagrodę (za całokształt), oceniła jej wagę w ręku, mówiąc: - Jak się ma ciężkie życie, to i nagrody są nielekkie.

Teraz czas pisać kolejne historie tego festiwalu. Bo przecież śmiech to zdrowie.


[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki