Doniesienie o spowodowaniu przez szefową gdańskiego NFZ Barbarę Kawińską, wicedyrektor Krystynę Kłosin i prezesa centrali NFZ Jacka Paszkiewicza ryzyka "utraty życia albo ciężkiego uszczerbku dla zdrowia" złożyła grupa pacjentów kardiologii ze szpitala w Gdyni Redłowie. Powodem była odmowa zakontraktowania przez NFZ świadczeń na ten rok w trzech trójmiejskich szpitalach.
- Prokurator nie dopatrzył się w działaniach kierownictwa funduszu znamion przestępstwa - wyjaśnia szef oliwskiej prokuratury, prok. Cezary Szostak. - Nie można w tym przypadku mówić o bezpośrednim niebezpieczeństwie. Ponadto w zakresie obowiązków pracowników NFZ było wydanie takiej decyzji . Prokurator nie ma uprawnień, by ocenić, czy decyzja była ona słuszna, czy niesłuszna.
Postanowienie prokuratury dotarło już do pokrzywdzonych pacjentów, którzy "działając w imieniu i z upoważnienia kilkunastu tysięcy mieszkańców Gdyni i Sopotu" wystosowali do Wydziału Karnego gdańskiego Sądu Rejonowego zażalenie na tę decyzję.
- Nie możemy pozwolić, by tak poważną sprawę zamieciono pod dywan - mówi Leszek Kędzierski, jeden z sygnatariuszy doniesienia do prokuratury. - Chociaż w dodatkowym postępowaniu konkursowym gdyńska kardiologia otrzymała część potrzebnych pieniędzy, liczymy, że sąd uwzględni nasze zażalenie i doprowadzi do porządnego zbadania kulis działań funduszu.
Skarżący zwracają uwagę, że prokurator przed wydaniem odmowy nawet nie przesłuchał świadków. Nie uwzględnił też opinii konsultantów krajowego i wojewódzkiego w dziedzinie kardiologii, którzy jednoznacznie uznali, że decyzja NFZ o nieprzyznaniu środków finansowych na działalność Oddziału Kardiologii Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, Szpitala Morskiego im. PCK w Gdyni i Przyszpitalnej Poradni Kardiologicznej w Gdyni grozi "wzrostem śmiertelności".
Nadal nie jest rozstrzygnięty los kardiologii w Gdańsku. We wtorek w Warszawie, podczas rozmowy dyr. Barbary Kawińskiej z prezesem NFZ Jackiem Paszkiewiczem, mogą zapaść decyzje, dotyczące funkcjonowania kardiologii w Pomorskim Centrum Traumatologii i w szpitalu studenckim.
Jeszcze przed świętami prezes NFZ miał obiecać pomorskiemu marszałkowi Mieczysławowi Strukowi, że znajdzie 5 mln złotych na uratowanie obu gdańskich oddziałów. Jednak z wypowiedzi dyr. Kawińskiej wynika, że przyznanie dodatkowych pieniędzy nie musi oznaczać, że trafią one do gdańskich szpitali.
- Chociaż nie mamy kontraktu, nadal leczymy chorych - mówi dr Zbigniew Łajkowski, ordynator kardiologii w PCT. - Rozliczamy się z NFZ po kosztach, wysyłając faktury za każdego pacjenta. Nie jestem w stanie powstrzymać naporu ludzi, którzy wymagają pomocy kardiologicznej. Najważniejsze są zdrowy rozsądek i przysięga Hipokratesa. Jeśli wskutek ich odesłania dojdzie do tragedii, prokurator nie będzie weryfikował, czy i w jakim stopniu przyczynił się do tego NFZ.
Z Barbarą Kawińską, p.o. dyrektorem Pomorskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Media zarzucają, że wyjechała Pani na urlop i nie miał kto podpisać kontraktów.
To nie prawda, moi zastępcy mieli do tego wszelkie pełnomocnictwa.
Ale dwa oddziały kardiologiczne w Gdańsku nadal nie mają kontraktów.
Nie wybrałam sobie oddziałów spod dużego palca, najlepsze zostały wybrane w rankingu. Konkurs na kardiologię, tak jak i pozostałe oddziały szpitalne, został przeprowadzony zgodnie z prawem. Nie ma co do tego wątpliwości.
Czy to oznacza, że Pomorskie Centrum Kardiologii i Szpital Studencki nie mają co liczyć na kontrakty?
Nie potrafię dziś na to pytanie odpowiedzieć. Termin rozpatrywania odwołań szpitali przez nasz oddział funduszu jeszcze nie minął. Potem, zgodnie z prawem, szpitale mogą odwołać się do prezesa NFZ. Prezes ma trzydzieści dni na odpowiedź. Być może część tych odwołań okaże się skuteczna.
Ponoć prezes obiecał marszałkowi Mieczysławowi Strukowi 5 mln zł na ratowanie pomorskiej kardiologii?
Nie mam dzisiaj żadnych pieniędzy. Sprawdzałam to wczoraj - plan finansowy naszego oddziału na ten rok nie zwiększył się ani o złotówkę.
A gdyby takie dodatkowe pieniądze się pojawiły?
Nie mogłabym ot tak przekazać ich oddziałom kardiologicznym, które w wyniku konkursu nie otrzymały kontraktów. Zgodnie z przepisami, musiałabym zaprosić podmioty do rokowań. A wtedy po te środki wystartowaliby wszyscy świadczeniodawcy z Pomorza, którzy mają kardiologiczne kontrakty.
Czy to oznacza, że te dwa oddziały trzeba będzie zlikwidować?
Decyzja w tej sprawie nie należy do funduszu. To zmartwienie właściciela szpitala, czyli Urzędu Marszałkowskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?