Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańska prokuratura nie zajmie się sprawą kardiologii. We wtorek rozmowy ostatniej szansy

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz, Dorota Abramowicz
Los tysięcy pacjentów na Pomorzu zależy od decyzji NFZ
Los tysięcy pacjentów na Pomorzu zależy od decyzji NFZ Fot. Grzegorz Mehring
We wtorek może się wreszcie rozstrzygnąć los gdańskiej kardiologii - w Warszawie szefowa pomorskiego NFZ ma się spotkać z szefem NFZ. Tymczasem Prokuratura Rejonowa w Gdańsku Oliwie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez władze Narodowego Funduszu Zdrowia.

Doniesienie o spowodowaniu przez szefową gdańskiego NFZ Barbarę Kawińską, wicedyrektor Krystynę Kłosin i prezesa centrali NFZ Jacka Paszkiewicza ryzyka "utraty życia albo ciężkiego uszczerbku dla zdrowia" złożyła grupa pacjentów kardiologii ze szpitala w Gdyni Redłowie. Powodem była odmowa zakontraktowania przez NFZ świadczeń na ten rok w trzech trójmiejskich szpitalach.

- Prokurator nie dopatrzył się w działaniach kierownictwa funduszu znamion przestępstwa - wyjaśnia szef oliwskiej prokuratury, prok. Cezary Szostak. - Nie można w tym przypadku mówić o bezpośrednim niebezpieczeństwie. Ponadto w zakresie obowiązków pracowników NFZ było wydanie takiej decyzji . Prokurator nie ma uprawnień, by ocenić, czy decyzja była ona słuszna, czy niesłuszna.

Postanowienie prokuratury dotarło już do pokrzywdzonych pacjentów, którzy "działając w imieniu i z upoważnienia kilkunastu tysięcy mieszkańców Gdyni i Sopotu" wystosowali do Wydziału Karnego gdańskiego Sądu Rejonowego zażalenie na tę decyzję.

- Nie możemy pozwolić, by tak poważną sprawę zamieciono pod dywan - mówi Leszek Kędzierski, jeden z sygnatariuszy doniesienia do prokuratury. - Chociaż w dodatkowym postępowaniu konkursowym gdyńska kardiologia otrzymała część potrzebnych pieniędzy, liczymy, że sąd uwzględni nasze zażalenie i doprowadzi do porządnego zbadania kulis działań funduszu.

Skarżący zwracają uwagę, że prokurator przed wydaniem odmowy nawet nie przesłuchał świadków. Nie uwzględnił też opinii konsultantów krajowego i wojewódzkiego w dziedzinie kardiologii, którzy jednoznacznie uznali, że decyzja NFZ o nieprzyznaniu środków finansowych na działalność Oddziału Kardiologii Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, Szpitala Morskiego im. PCK w Gdyni i Przyszpitalnej Poradni Kardiologicznej w Gdyni grozi "wzrostem śmiertelności".

Nadal nie jest rozstrzygnięty los kardiologii w Gdańsku. We wtorek w Warszawie, podczas rozmowy dyr. Barbary Kawińskiej z prezesem NFZ Jackiem Paszkiewiczem, mogą zapaść decyzje, dotyczące funkcjonowania kardiologii w Pomorskim Centrum Traumatologii i w szpitalu studenckim.

Jeszcze przed świętami prezes NFZ miał obiecać pomorskiemu marszałkowi Mieczysławowi Strukowi, że znajdzie 5 mln złotych na uratowanie obu gdańskich oddziałów. Jednak z wypowiedzi dyr. Kawińskiej wynika, że przyznanie dodatkowych pieniędzy nie musi oznaczać, że trafią one do gdańskich szpitali.

- Chociaż nie mamy kontraktu, nadal leczymy chorych - mówi dr Zbigniew Łajkowski, ordynator kardiologii w PCT. - Rozliczamy się z NFZ po kosztach, wysyłając faktury za każdego pacjenta. Nie jestem w stanie powstrzymać naporu ludzi, którzy wymagają pomocy kardiologicznej. Najważniejsze są zdrowy rozsądek i przysięga Hipokratesa. Jeśli wskutek ich odesłania dojdzie do tragedii, prokurator nie będzie weryfikował, czy i w jakim stopniu przyczynił się do tego NFZ.
Z Barbarą Kawińską, p.o. dyrektorem Pomorskiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Media zarzucają, że wyjechała Pani na urlop i nie miał kto podpisać kontraktów.
To nie prawda, moi zastępcy mieli do tego wszelkie pełnomocnictwa.

Ale dwa oddziały kardiologiczne w Gdańsku nadal nie mają kontraktów.
Nie wybrałam sobie oddziałów spod dużego palca, najlepsze zostały wybrane w rankingu. Konkurs na kardiologię, tak jak i pozostałe oddziały szpitalne, został przeprowadzony zgodnie z prawem. Nie ma co do tego wątpliwości.

Czy to oznacza, że Pomorskie Centrum Kardiologii i Szpital Studencki nie mają co liczyć na kontrakty?
Nie potrafię dziś na to pytanie odpowiedzieć. Termin rozpatrywania odwołań szpitali przez nasz oddział funduszu jeszcze nie minął. Potem, zgodnie z prawem, szpitale mogą odwołać się do prezesa NFZ. Prezes ma trzydzieści dni na odpowiedź. Być może część tych odwołań okaże się skuteczna.

Ponoć prezes obiecał marszałkowi Mieczysławowi Strukowi 5 mln zł na ratowanie pomorskiej kardiologii?
Nie mam dzisiaj żadnych pieniędzy. Sprawdzałam to wczoraj - plan finansowy naszego oddziału na ten rok nie zwiększył się ani o złotówkę.

A gdyby takie dodatkowe pieniądze się pojawiły?
Nie mogłabym ot tak przekazać ich oddziałom kardiologicznym, które w wyniku konkursu nie otrzymały kontraktów. Zgodnie z przepisami, musiałabym zaprosić podmioty do rokowań. A wtedy po te środki wystartowaliby wszyscy świadczeniodawcy z Pomorza, którzy mają kardiologiczne kontrakty.

Czy to oznacza, że te dwa oddziały trzeba będzie zlikwidować?

Decyzja w tej sprawie nie należy do funduszu. To zmartwienie właściciela szpitala, czyli Urzędu Marszałkowskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki