Poznański Lech nie ma szczęścia do gdańszczan.
- W poprzednim sezonie przegraliśmy w Gdańsku i to Lechia wyrzuciła nas z europejskich pucharów. Czas na rewanż - mówił przed meczem Hubert Wołąkiewicz, środkowy obrońca Lecha, a w przeszłości piłkarz biało-zielonych.
Rewanż się nie udał. Lechia zremisowała z Lechem 0:0 i drużyna z Poznania straciła prowadzenie w ekstraklasie. PGE Arena jest już areną remisów. Lechia wygrała tutaj tylko z Górnikiem Zabrze, a pozostałe spotkania nie miały rozstrzygnięć, w tym towarzyski pojedynek reprezentacji Polski i Niemiec. Lech mógł wygrać w Gdańsku, ale znowu fantastycznie bronił Wojciech Pawłowski. Miał też szczęście, bowiem nawet kiedy popełnił błąd, to Jakub Wilk strzelił w poprzeczkę. Bramkarz biało-zielonych świetnie bronił za to strzały Semira Stilicia i Aleksandra Tonewa. Swojego dnia w sobotę nie miał też Artjoms Rudnevs, który zmarnował dwie bardzo dobre szanse bramkowe, po tym jak z dziecinną łatwością ogrywał Sergejsa Kożansa. Za pierwszym razem strzelił w słupek, a później w ogóle nie trafił w bramkę. A przecież Łotysz w tym sezonie strzelił już 14 goli i jest zdecydowanym liderem w klasyfikacji najlepszych strzelców ekstraklasy. W Gdańsku jednak nie zdołał skierować piłki do siatki.
- Artjom takie sytuacje normalnie wykorzystuje. Tutaj gola nie strzelił. Szkoda, bo gdyby trafił raz, to pewnie strzeliłby ze trzy gole. Na pewno nie możemy być zadowoleni z tego remisu. Przyjechaliśmy do Gdańska po zwycięstwo i z przebiegu gry jednak straciliśmy dwa punkty - przyznał po meczu Wołąkiewicz.
Lechia również miała swoje sytuacje, aby wygrać to spotkanie. Gdańszczanie wreszcie prezentują się lepiej w ofensywie. Starają się szybciej rozgrywać piłkę, ale jedyne zagrożenie sprawiał rywalom Abdou Razack Traore po strzałach z dystansu, ale za każdym razem dobrze bronił Jasmin Burić. Traore nie sięgnął też w polu karnym piłki po dośrodkowaniu Vytautasa Andriuskeviciusa. Lepsze sytuacje bramkowe gospodarze mieli jednak w drugiej połowie spotkania. Najlepszą miał Traore. Piłkę wykopał Rafał Janicki, a Wołąkiewicz tak strącił futbolówkę głową, że napastnik biało-zielonych znalazł się w sytuacji sam na sam z Buriciem. Traore próbował mijać bramkarza Lecha, który bez problemów wyłuskał mu piłkę spod nóg.
- To był zdecydowanie mój prezent dla Traore. Dobrze spisał się jednak Burić, który naprawił mój błąd - przyznał Hubert.
Zmarnowanej sytuacji nie mógł odżałować piłkarz biało-zielonych.
- Nie do końca wiedziałem, jak chcę skończyć tę akcję, czy strzelać, czy mijać bramkarza. Jedyne, co mogę zrobić, to przeprosić kibiców, a także kolegów z drużyny - przyznał niepocieszony Traore.
W 88 minucie drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartką ukarany został Dimitrije Injac. Lechia, grając z przewagą jednego zawodnika, w doliczonym czasie gry miała szansę na zdobycie zwycięskiego gola, ale Josip Tadić strzelił obok bramki.
- Zagraliśmy tak, aby z Lechem wygrać. Nikomu jednak nie udało się strzelić gola - powiedział Rafał Janicki, obrońca Lechii.
Do nietypowego zdarzenia doszło w 26 minucie, kiedy na boisku uruchomiły się zraszacze. Woda tryskała przez cztery minuty, aż usterkę udało się usunąć.
- To była awaria modułu sterującego - tłumaczył Michał Lewandowski, rzecznik prasowy Lechii.
Kibice biało-zielonych fantastycznie dopingowali przez cały mecz. Nie popisali się jednak w samej końcówce spotkania. Wtedy bowiem pojawił się transparent z hasłem "Lechia to my. Precz z Kafarem" oraz towarzyszyło temu skandowanie "temu panu dziękujemy".
Raczej trudno ocenić, żeby taka akcja mogła być pomocna zespołowi. I to w momencie, kiedy Lechia zaczęła grać lepiej, zdobywać punkty i widać symptomy wychodzenia z kryzysu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?