Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańska PGE Arena remisów

Paweł Stankiewicz
Wojciech Pawłowski, bramkarz Lechii, nie dał się pokonać napastnikowi Lecha, Artjomsowi Rudnevsowi (niebieski strój)
Wojciech Pawłowski, bramkarz Lechii, nie dał się pokonać napastnikowi Lecha, Artjomsowi Rudnevsowi (niebieski strój) Karolina Misztal
Piłkarze Lechii powoli wychodzą z kryzysu. Biało-zieloni w ostatnich dwóch meczach zdobyli cztery punkty i nie stracili gola. Bohaterem pozostaje Wojciech Pawłowski, młody bramkarz biało-zielonych, który już od 270 minut zachowuje czyste konto. Jeśli we Wrocławiu nie da się pokonać, to będzie bramkarzem debiutantem, który w XXI wieku w polskiej ekstraklasie najdłużej nie wpuścił gola. Na razie prowadzi Łukasz Fabiański.

Poznański Lech nie ma szczęścia do gdańszczan.

- W poprzednim sezonie przegraliśmy w Gdańsku i to Lechia wyrzuciła nas z europejskich pucharów. Czas na rewanż - mówił przed meczem Hubert Wołąkiewicz, środkowy obrońca Lecha, a w przeszłości piłkarz biało-zielonych.

Rewanż się nie udał. Lechia zremisowała z Lechem 0:0 i drużyna z Poznania straciła prowadzenie w ekstraklasie. PGE Arena jest już areną remisów. Lechia wygrała tutaj tylko z Górnikiem Zabrze, a pozostałe spotkania nie miały rozstrzygnięć, w tym towarzyski pojedynek reprezentacji Polski i Niemiec. Lech mógł wygrać w Gdańsku, ale znowu fantastycznie bronił Wojciech Pawłowski. Miał też szczęście, bowiem nawet kiedy popełnił błąd, to Jakub Wilk strzelił w poprzeczkę. Bramkarz biało-zielonych świetnie bronił za to strzały Semira Stilicia i Aleksandra Tonewa. Swojego dnia w sobotę nie miał też Artjoms Rudnevs, który zmarnował dwie bardzo dobre szanse bramkowe, po tym jak z dziecinną łatwością ogrywał Sergejsa Kożansa. Za pierwszym razem strzelił w słupek, a później w ogóle nie trafił w bramkę. A przecież Łotysz w tym sezonie strzelił już 14 goli i jest zdecydowanym liderem w klasyfikacji najlepszych strzelców ekstraklasy. W Gdańsku jednak nie zdołał skierować piłki do siatki.

- Artjom takie sytuacje normalnie wykorzystuje. Tutaj gola nie strzelił. Szkoda, bo gdyby trafił raz, to pewnie strzeliłby ze trzy gole. Na pewno nie możemy być zadowoleni z tego remisu. Przyjechaliśmy do Gdańska po zwycięstwo i z przebiegu gry jednak straciliśmy dwa punkty - przyznał po meczu Wołąkiewicz.

Lechia również miała swoje sytuacje, aby wygrać to spotkanie. Gdańszczanie wreszcie prezentują się lepiej w ofensywie. Starają się szybciej rozgrywać piłkę, ale jedyne zagrożenie sprawiał rywalom Abdou Razack Traore po strzałach z dystansu, ale za każdym razem dobrze bronił Jasmin Burić. Traore nie sięgnął też w polu karnym piłki po dośrodkowaniu Vytautasa Andriuskeviciusa. Lepsze sytuacje bramkowe gospodarze mieli jednak w drugiej połowie spotkania. Najlepszą miał Traore. Piłkę wykopał Rafał Janicki, a Wołąkiewicz tak strącił futbolówkę głową, że napastnik biało-zielonych znalazł się w sytuacji sam na sam z Buriciem. Traore próbował mijać bramkarza Lecha, który bez problemów wyłuskał mu piłkę spod nóg.

- To był zdecydowanie mój prezent dla Traore. Dobrze spisał się jednak Burić, który naprawił mój błąd - przyznał Hubert.

Zmarnowanej sytuacji nie mógł odżałować piłkarz biało-zielonych.

- Nie do końca wiedziałem, jak chcę skończyć tę akcję, czy strzelać, czy mijać bramkarza. Jedyne, co mogę zrobić, to przeprosić kibiców, a także kolegów z drużyny - przyznał niepocieszony Traore.

W 88 minucie drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartką ukarany został Dimitrije Injac. Lechia, grając z przewagą jednego zawodnika, w doliczonym czasie gry miała szansę na zdobycie zwycięskiego gola, ale Josip Tadić strzelił obok bramki.

- Zagraliśmy tak, aby z Lechem wygrać. Nikomu jednak nie udało się strzelić gola - powiedział Rafał Janicki, obrońca Lechii.

Do nietypowego zdarzenia doszło w 26 minucie, kiedy na boisku uruchomiły się zraszacze. Woda tryskała przez cztery minuty, aż usterkę udało się usunąć.

- To była awaria modułu sterującego - tłumaczył Michał Lewandowski, rzecznik prasowy Lechii.

Kibice biało-zielonych fantastycznie dopingowali przez cały mecz. Nie popisali się jednak w samej końcówce spotkania. Wtedy bowiem pojawił się transparent z hasłem "Lechia to my. Precz z Kafarem" oraz towarzyszyło temu skandowanie "temu panu dziękujemy".

Raczej trudno ocenić, żeby taka akcja mogła być pomocna zespołowi. I to w momencie, kiedy Lechia zaczęła grać lepiej, zdobywać punkty i widać symptomy wychodzenia z kryzysu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki