- Chciałam się umówić na spotkanie z konserwatorem, żeby nie przyjeżdżać nadaremno do Gdańska z Sopotu, gdzie mieszkam - opowiada pani Aleksandra. - Telefon w urzędzie jest cały czas zajęty, a przecież to niemożliwe! Jestem starszą osobą i taka wyprawa kosztuje mnie dużo wysiłku. Dlatego nie będę ryzykowała podróży w ciemno. Mogłabym stracić nie tylko czas, ale i pieniądze za podróż.
Zdaniem pani Aleksandry, sprawa jest tym bardziej poważna, że w razie konieczności ze służbami konserwatorskimi nie mogą się skontaktować świadkowie dewastacji zabytków. A to utrudnia wyciągnięcie konsekwencji wobec sprawców zniszczenia.
Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków, przyznaje, że są kłopoty z komunikacją telefoniczną.
- To problemy natury technicznej - tłumaczy. - Staramy się na bieżąco usuwać awarie. Na stronie internetowej urzędu podaliśmy bezpośrednie numery telefonów do naszych inspektorów.
Sprawa telefonów podobno jest złożona i wiąże się ze zmianą siedziby WUOZ. O konieczności znalezienia dla niego nowego lokum mówi się od dawna, co nie zmienia faktu, że nadal jego pracownicy gnieżdżą się w Baszcie Kotwiczników.
- Nasza działalność zależy od funduszy, które za pośrednictwem Urzędu Wojewódzkiego otrzymujemy z Warszawy - wyjaśnia Marcin Tymiński. - Sytuacja się poprawi, jeśli w budżecie centralnym znajdą się pieniądze.
Krokiem w stronę usprawnienia łączności jest zwiększenie planu finansowego dla pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków. Wiadomo, że na razie Urząd Wojewódzki przeznaczył 7 tys. zł na zakup centrali telefonicznej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?