Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Radni tłumaczyli się przed sądem z koszulek "Głosuję na Bronka"

Ewelina Oleksy
Grupa gdańskich radnych Platformy Obywatelskiej, obwinionych o prowadzenie agitacji wyborczej podczas sesji Rady Miasta, po raz drugi stanęła przed sądem. Zaprowadziły ich tam koszulki z napisem "Głosuję na Bronka", które założyli na sesję Rady Miasta 24 czerwca ubiegłego roku, tuż przed wyborami prezydenckimi.

Doniesienie w tej sprawie złożyli członkowie grupy NIC O NAS BEZ NAS, wobec których toczy się odrębne postępowanie sądowe o zakłócanie sesji.

W poniedziałek zeznania w sprawie Agnieszki Owczarczak, Marcina Skwierawskiego, Piotra Skiby, Mirosława Zdanowicza oraz Sylwestra Prusia (obecnie radny Sejmiku Województwa Pomorskiego) i Jerzego Borowczaka (poseł na Sejm) składali strażnicy miejscy, którzy zabezpieczają obrady radnych.
- Nie mam pojęcia, w jakiej sprawie zostałem tu wezwany - zeznawał Jan Jankowski, funkcjonariusz Straży Miejskiej. - Sesja 24 czerwca przebiegała tak, jak wszystkie inne, nie zwróciłem uwagi, aby radni tego dnia byli ubrani inaczej niż zwykle.

Drugi ze świadków powiedział niewiele więcej.
- Nie zwracałem tego dnia uwagi na zachowanie radnych. Byłem skupiony na zapewnieniu bezpieczeństwa - mówił Paweł Zacharewicz.

By odświeżyć pamięć zebranych, sąd odtworzył nagranie z monitoringu Rady Miasta. Widać na nim, jak radni siedzą i przechadzają się w pechowych koszulkach. Ich obrońcy podkreślali jednak, że napisy były skrzętnie przykryte marynarkami. - Te koszulki to był oficjalny materiał wyborczy PO, a radni ostentacyjnie się z nimi obnosili i pozowali do zdjęć. To mogło wpłynąć na decyzje wyborcze sporej grupy mieszkańców, która przyglądała się wtedy obradom - wskazuje z kolei Łukasz Muzioł z NONBN.
Zdaniem radnych oddanie sprawy koszulek do sądu to nic innego jak zemsta grupy NONBN.
- Zrobili to złośliwie, bo przegłosowaliśmy wtedy uchwałę związaną z reformą komunalną, a oni prowadzili przeciwko niej protest - mówi Piotr Skiba.

Pierwsza rozprawa w sprawie tzw. afery koszulkowej odbyła się w połowie maja. Wszyscy obwinieni nie przyznali się na niej do winy. Przekonywali, że agitacji nie było, bo koszulki były przykryte, poza tym radni mają prawo do wyrażania własnych poglądów. Zaprzeczali też, by założenie takich samych koszulek tego samego dnia było akcją zaplanowaną, bo taki zarzut padł ze strony Muzioła.
Osobno rozpatrywana będzie sprawa posła Borowczaka, który zrzekł się immunitetu. Zapowiedział też, że najprawdopodobniej złoży wniosek o umorzenie. - Agitacji nie było. Jesteśmy państwowcami, znamy prawo, więc nie mieliśmy zamiaru go łamać i nie złamaliśmy - twierdzi Borowczak.

Jeśli sąd uzna, że było inaczej, obwinionym grozi nawet 5 tys. zł grzywny.
Kolejna, najprawdopodobniej ostatnia rozprawa w lipcu. - Sąd będzie kontynuował postępowanie dowodowe. Zapozna się też z nagraniem przebiegu sesji TVP, żeby zobaczyć, co działo się przed wejściem na salę obrad - informuje sędzia Maria Bradtke.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki