Gdańsk: Prokuratura bada sprawę pożaru w dawnej zajezdni

Lokatorzy mieszkań znajdujących się na terenie zajezdni tramwajów złożyli doniesienie na właściciela obiektu. Spółce Easy.pl zarzucają sprowadzenie na nich niebezpieczeństwa oraz strat materialnych znacznych rozmiarów. Niezależnie od ich doniesienia toczy się śledztwo w sprawie pożaru, jaki w opustoszałych obiektach zajezdni wybuchł we wrześniu tego roku.

- Śledztwo jest w toku i nie można przesądzać o jego wyniku - informuje Cezary Szostak, szef Prokuratury Rejonowej Gdańsk Oliwa. - Prowadzenie tego rodzaju dochodzeń jest skomplikowane, wymaga uzyskania wielu ekspertyz. W tej sprawie nie mamy jeszcze opinii kryminalistycznej i wciąż próbujemy ustalić świadków zdarzenia.

Jak podkreśla prokurator Szostak, aby wyjaśnić okoliczności pożaru konieczne jest zweryfikowania przez specjalistów materiałów zebranych na początku śledztwa. - To czasochłonne, stąd trudno przewidzieć, kiedy prokuratura będzie mogła powiedzieć o krokach, jakie zamierza podjąć w dalszej kolejności - wyjaśnia Szostak.

Według wstępnych informacji policji, przyczyną pożaru z 10 września było podpalenie. Mieszkańcy budynków sąsiadujących ze spalonym obiektem twierdzą, że to nie pierwsze tego rodzaju zdarzenie. Z całą pewnością było ono jednak najgroźniejsze.

- Właściciel nie interesuje się zajezdnią, to nic dziwnego, że dzieją się takie rzeczy - uważa Jan Literski, który mieszka w pobliżu spalonej zajezdni.

Inaczej na sprawę patrzy Krzysztof Mielewczyk, współwłaściciel spółki Easy.pl, prywatnie mąż posłanki PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk.

- Nie od dziś wiadomo, że w okolicy kręci się podejrzane towarzystwo i nie ma komu zrobić z tym porządku - przekonuje.

Jednocześnie zapowiada, że teraz nadeszła pora, by zająć się zagospodarowaniem terenu. Twierdzi, że ma nowe plany inwestycyjne.