Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Nikt nie ma pomysłu, jak rozwiązać problem wysypiska na Szadółkach

Łukasz Kłos
Anna Arent -Mendyk/Archiwum
Niedrożne kratki ściekowe, miejscami zaśmiecone i zarośnięte rowy, nieprawidłowo składowany azbest czy zużyty sprzęt RTV i AGD - to niektóre z "obrazków", jakie mieli zobaczyć inspektorzy Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska na terenie Zakładu Utylizacyjnego w gdańskich Szadółkach.

Mało tego, zespół kontrolny trafił nawet na odpływ kanalizacji jednego z placów, który kończył się... za płotem zakładu. Nikt z pytanych pracowników ZU nie potrafił wytłumaczyć inspektorom, do czego ta samowolnie stworzona "instalacja" ma służyć.
Największe na Pomorzu składowisko odpadów od kilkunastu dni jest poddawane kompleksowej kontroli. Jak się dowiadujemy, wyniki oględzin, jakie przeprowadzono ostatnio w zakładzie, nie są zadowalające.

Z kolei Andrzej Bojanowski, zastępca prezydenta Gdańska ds. inwestycji, który w środę wrócił z kilkudniowej podróży zagranicznej, zapowiedział, że zażąda od zakładu wyjaśnień. Przyznał, że nie słyszał wcześniej o wymienionych przez nas nieprawidłowościach.
- Wciąż trwają jeszcze czynności kontrolne. Obecnie, po przeprowadzeniu oględzin obiektu, inspektorzy analizują dokumentację zakładu - poinformował wczoraj z kolei szef WIOŚ, Zbigniew Macczak. - W konsekwencji na bazie naszych ustaleń sformułowane zostanie wystąpienie pokontrolne, w których wezwiemy zakład do usunięcia uchybień.
Macczak przyznaje, że poważnie rozważa zalecenie przeprowadzenia tzw. przeglądu ekologicznego (to dokument, przygotowywany przez niezależnych specjalistów, który ma wykazać, jaki wpływ ma działalność firmy na otaczające środowisko przyrodnicze i ludzi).

Sytuacja w gdańskim Zakładzie Utylizacyjnym jest trudna. Od miesięcy firma boryka się z awarią w kompostowni oraz sortowni. Z naszych rozmów wynika, że w Urzędzie Wojewódzkim oraz w Urzędzie Marszałkowskim trwają gorączkowe próby znalezienia rozwiązania problemu z "kłopotliwym" składowiskiem.
- Problemu nikt nie bagatelizuje. Trzeba jednak pilnie znaleźć rozwiązanie, a tego jak na razie nie ma - przyznaje jeden z urzędników.

Zarząd gdańskiego Zakładu Utylizacyjnego na razie nie zdradza, co zamierza. Oficjalnie wiadomo jedynie, że czeka na zakończenie procesu zamówienia publicznego na naprawę oraz serwis instalacji. W połowie ubiegłego tygodnia gdański zakład odwiedzili przedstawiciele jednej z niemieckich firm zainteresowanych zleceniem.
- Zgodnie z przyjętym trybem postępowania wspólnie przeanalizowano bieżący stan instalacji kompostowni tunelowej i omówiono zakres naprawy. Strona niemiecka podjęła się opracowania szczegółowej koncepcji naprawy instalacji - informował Mariusz Gołębiewski, rzecznik prasowy ZU. - Kolejna runda negocjacji planowana jest w połowie listopada br. Ich efektem powinno być złożenie oferty na realizację robót. Cała procedura może jednak potrwać kilka miesięcy. Niewykluczone wręcz, że do wiosny.

W tym kontekście o dziwo kojąco brzmią informacje płynące z Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska: - Choć uciążliwość płynąca z odorów jest oczywista, to z uzyskanych dotąd informacji wynika, że działalność zakładu nie stanowi zagrożenia dla zdrowia mieszkańców okolicznych dzielnic - słyszymy nieoficjalnie od pracowników WIOŚ, zaangażowanych w sprawę Szadółek.

Pod tym zdaniem podpisują się również władze Gdańska - czytaj na ten temat na gdansk.naszemiasto.pl.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki