Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk na zdjęciach Kazimierza Lelewicza. Wspaniałe dzieło wskrzeszenia z ruin Wielkiej Zbrojowni

Marek Adamkowicz
W fotograficznej spuściźnie Kazimierza Lelewicza, który dokumentował powojenną odbudowę Gdańska, zachowała się kolekcja zdjęć miejskiego arsenału. Jest ich tyle, że wystarczyło na album. Książka pozwala docenić wysiłek ludzi, którzy ratowali perłę dawnej architektury.

Majestatyczna, zachwycająca harmonią proporcji i bogactwem zdobień. Do tego rozpoznawalna jak Dwór Artusa czy Złota Brama. Można powiedzieć, że poświęcenie Wielkiej Zbrojowni, bo o niej tu mowa, albumu fotograficznego nie jest niczym zaskakującym, tyle tylko, że mamy do czynienia z publikacją pokazującą odbudowę zabytku.

- Książka powstała w oparciu o zdjęcia Kazimierza Lelewicza, który dokumentował powojenną odbudowę Gdańska - mówi Jerzy W. Wołodźko, prezes Fundacji Karrenwall, która wydała album. - Wprawdzie fotografie tego autora były już prezentowane, ale w tym przypadku skoncentrowaliśmy się tylko na jednym obiekcie. Dzięki temu można dokładnie prześledzić, jak wyglądało podnoszenie zabytku z ruin.

Czas świetności, czas pożogi

Wzniesiony u progu XVII stulecia arsenał był, zgodnie z nazwą, miejscem przechowywania uzbrojenia. Interesujący opis tego miejsca zostawił Stanisław Fiszer, który jesienią 1792 r. odwiedził Gdańsk z misją wywiadowczą. Sprawdzał, czy miasto - port i jedna z najważniejszych twierdz Rzeczypospolitej - może być punktem oporu w przypadku kolejnej wojny. W zapiskach Fiszera można przeczytać, że na dole arsenału "jest kilkanaście harmat 48-funtowych, kilkadziesiąt 24- i 12-funtowych. Haubice i moździerze do 300 funtów strzelające.

Wielka mnogość, bo najmniej 1000 cetnarów kul karabinowych, znaczna część kul harmatnich, kartaczów wszelkiego gatunku i bomb od 50 do 15 000 funtów ważące; na górze kilka jest sal dużych, napełnionych jak najporządniej karabinami, pistoletami i wszelkimi gatunkami tak starożytnych, jako i dzisiejszych orężów i broni. To wszystko w najpiękniejszym porządku jest ułożone i gdzieniegdzie widać dekoracje z zabranych chorągwiów, sztandarów, zbroi etc."

Oprócz uzbrojenia, w Zbrojowni przechowywano rozmaite osobliwości, w rodzaju mechanicznej figury Marsa, rzymskiego boga wojny.

Z czasem obiekt stracił znaczenie militarne. W okresie międzywojennym w przyziemiu istniał pasaż handlowy, na piętrach znajdowały się pracownie i magazyn dekoracji teatralnych oraz zaplecze kupieckie. Pod koniec II wojny światowej historyczne śródmieście Gdańska, w tym Wielka Zbrojownia, w zasadzie przestało istnieć. Okoliczności, w jakich doszło do zagłady próbował odtworzyć Marcin Gawlicki, były wojewódzki konserwator zabytków, który jest autorem jednego z zamieszczonych w albumie artykułów.

- Ostatni etap przygotowania militarnego do zdobycia Gdańska rozpoczęły 9 marca 1945 roku naloty sowieckich bombowców - relacjonuje. - Dwa tygodnie później pociski trafiły budynek Izby Rzemieślniczej na rogu Tkackiej i Piwnej, skąd pożar przeniósł się na dach Wielkiej Zbrojowni.

Dla zabytku nie było ratunku. Spalona więźba dachowa runęła do wnętrza budynku, zostały tylko gołe mury. Choć arsenał uznawano za jeden z najcenniejszych obiektów Gdańska, to na odbudowę przyszło czekać kilka lat.

Widoki cenzurowane

Postępy prac śledził Kazimierz Lelewicz. Przygotowywał dokumentację fotograficzną, w której jednak można dostrzec rys artystyczny, co jest o tyle zrozumiałe, że przybyły z Wilna fotograf (acz urodzony w Lubartowie) kształcił się pod okiem malarza Ferdynanda Ruszczyca i fotografika Jana Bułhaka. Tak jak oni Lelewicz umiejętnie posługiwał się grą światła. Autorzy albumu przypuszczają, że niektóre zdjęcia z robotnikami mógł specjalnie aranżować.

Jerzy W. Wołodźko zwraca uwagę, że historia spuścizny Lelewicza jest bardzo tajemnicza i obrosła w wiele legend. Część jego prac miała spłonąć w nie do końca jasnych okolicznościach, inne zostały... skonfiskowane. Zapewne ze względów bezpieczeństwa.

- Choć Lelewicz dokumentował śródmieście Gdańska, to żadne z ponad trzech tysięcy ocalałych zdjęć nie pokazuje obiektów Milicji Obywatelskiej, UB, Komitetu Wojewódzkiego PZPR czy sądów - wskazuje Jerzy W. Wołodźko. - Wszystkie ocalałe kadry fotograficzne kończą się kilka metrów od tych budynków.

Ciekawostką jest, że w albumie, na stronie 39, umieszczono nadpalony negatyw. Jeden z tych, które podobno spłonęły...
Na szczęście, materiały dotyczące arsenału w znacznej mierze przetrwały. Jak zauważa Jacek Dominiczak, autor koncepcji serii wydawniczej, w której ukazał się album, "mało jest w Gdańsku budowli, które w swojej odbudowie i swojej architekturze kumulują tyle miejskich zdarzeń, co Wielka Zbrojownia Głównego Miasta. Mało jest też fotografii, które te wydarzenia tak doskonale dokumentują".

Doprawdy, trudno się z tym nie zgodzić.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki