Gdańsk. Gehenna rodziny Zdunów. Do mieszkania wrócili, ale to nie koniec kłopotów

- Czujemy się zastraszeni i boimy się wyjść z mieszkania - mówi Krzysztof Zdun. - W zeszłym tygodniu przyszli do nas ci, którzy w styczniu siłą wyrzucili nas z naszego mieszkania. Pukali do drzwi, ale nie otwierałem. W końcu sobie poszli, ale ja z matką wciąż żyjemy w stresie. Boje się, że znowu zapukają, zaczną wyzywać, albo po prostu włamią się do mieszkania.

Wszystko zaczęło się, gdy 86-letnia Janina Zdun od nieznajomego mężczyzny zaciągnęła pożyczkę w wysokości 21 tys. zł. W dokumencie, który podpisała, widniała jdnak kwota 52 tys. zł, a umowa zawarta u notariusza informowała, że zabezpieczeniem spłaty jest właśnie mieszkanie kobiety przy ul. Meissnera na gdańskiej Zaspie.

Kiedy Zdunowie pożyczki nie spłacili w terminie (a jak mówią, nikt nie podał im żadnego adresu czy numeru konta, na który mieliby oddać pieniądze) zaczęło się walenie do drzwi, groźby i zalewanie zamków kleistą substancją.
Ostatecznie 21 stycznia trzech mężczyzn wyrzuciło rodzinę Zdunów z mieszkania, a jeden z nich zajął lokum. Zdunowie najpierw mieszkali u rodziny i znajomych, potem znaleźli schronienie u sióstr zakonnych.

Dzięki temu, że nagłośniliśmy sprawę oraz dzięki decyzji sądu Zdunowie w kwietniu wrócili do swojego mieszkania. Nowy właściciel oddał klucze do lokalu komornikowi, który pojawił się w asyście policji. Ślusarz wymienił zamki, a zestaw nowych kluczy otrzymali Zdunowie.

Jednak to, co zobaczyli po powrocie do swojego dwupokojowego mieszkania zmroziło im krew w żyłach.

- Mieszkanie było puste, nie było żadnych naszych mebli ani sprzętów - opowiada roztrzęsiony Krzysztof Zdun. Rozprawę sądową o przywrócenie posiadania zaplanowano na 8 czerwca w Sądzie Rejonowym Gdańsk-Północ.

CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W PAPIEROWYM WYDANIU "DZIENNIKA BAŁTYCKIEGO" (2 CZERWCA)

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND