- Z waszym zaangażowaniem i naszą pomocą stworzymy tu wspólnotę. Dlatego poznajcie się ze sobą, bo gwarancją dobrego życia jest dobry sąsiad. I dziecka popilnuje, i cukier pożyczy - żartował na miejscu prezydent Paweł Adamowicz. A już na poważnie podkreślał, że Gdańsk to jedno z nielicznych miast w Polsce, które w ramach programu mieszkania za grunt pozyskało kilkaset lokali.
Oddane przy ul. Ubocze mieszkania mają podstawowe wyposażenie - kuchenkę elektryczną, wannę, zlewy, wykładzinę i terakotę. O resztę lokatorzy muszą zadbać we własnym zakresie. Każdy ma też do dyspozycji małą komórkę, z której można zrobić np. spiżarnię.
Zamieszka tam w sumie 160 rodzin, ale na razie nowy dach nad głową dostało tylko dziesięć z nich. Reszta musi jeszcze poczekać. Ile? Tego dokładnie nie wiadomo.
- Lista przyszłych lokatorów jest już prawie pełna. Chcemy to miejsce jak najszybciej zasiedlić, dlatego kolejnych przydziałów dokonamy niezwłocznie - przekonuje Waldemar Rydlewski, wicedyrektor Gdańskiego Zarządu Nieruchomości Komunalnych. Do nowych mieszkań w pierwszej kolejności trafiają ludzie z listy Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego, którzy dotąd mieszkali w fatalnych warunkach. - Głównie z rejonów Wrzeszcza, Dolnego Miasta i Siedlec- wymienia Michał Wdowiak, administartor obiektu.
Iwona Lewicka na nowe mieszkanie od miasta czekała z synem cztery lata. To wcześniejsze na Stogach było w opłakanym stanie. - Nareszcie! Tyle nerwów i tułania się z kąta w kąt. Tu aż pachnie nowością, dzisiaj przewieziemy swoje rzeczy - cieszy się kobieta. Łez radości nie kryją państwo Mannai.
- Czekaliśmy na to aż 11 lat. Do tej pory siedmioosobową rodziną żyliśmy na 26 metrach - opowiada Beata Mannai.- Zaczynamy tu nowe życie.
Szczęście, i to podwójne uśmiechnęło się też do Wandy Gargol z Wrzeszcza, której kamienica czeka w kolejce do wyburzenia. Na Oruni jedno mieszkanie dostała dla siebie, a drugie przypadło córce.
- Wspaniale, bo będę mieć obok siebie najbliższych - zaznacza pani Wanda.
Budowa mieszkań na Oruni oficjalnie zakończyła się rok temu. Mimo to, budynek aż do wczoraj stał pusty. Na pytanie czy sporu z Grabskim nie można było rozwiązać wcześniej, urzędnicy odpowiadają niechętnie. - Lepiej późno, niż wcale. Nasza obecność w tym miejscu dowodzi, że ta sprawa jest już formalnie zakończona - komentuje Waldemar Rydlewski.
Opinie mieszkańców są jednoznaczne. - To skandal, że kazali tyle czasu czekać ludziom- uważa Antonina Zaremba.
Wojna Gdańska z Grabskim
Spór między miastem a spółką Olivia Business Center Macieja Grabskiego zaczął się w listopadzie ubiegłego roku.
Przedmiotem nieporozumienia stał się domek stojący na działce przy hali Olivia, którą Grabski miał dostać w zamian za wybudowanie 221 mieszkań komunalnych. Przedsiębiorca chciał postawić w Oliwie nowoczesny kompleks biurowców o powierzchni kilkudziesięciu tysięcy mkw. Z miejscem na podziemny parking, kawiarnie i resturacje.
Strony nie mogły się jednak dogadać, kto ma zapłacić podatek VAT od gruntu.
Między innymi z tego powodu władze Gdańska nie pojawiły się na podpisaniu aktu notarialnego.
Później było już tylko gorzej. Grabski i miasto składali przeciwko sobie pozwy w sądzie, aż w końcu w lipcu tego roku doszło do porozumienia. Bo Izba Skarbowa zadecydowała, że zapłata podatku za grunt to obowiązek miasta, które zabezpieczyło na ten cel w budżecie 8 mln.
W efekcie dopiero pod koniec sierpnia 2009 roku prawa do 221 lokali przeniesiono na rzecz gminy Gdańsk, a sądowe pozwy wycofano.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?