Medal nadaje minister kultury i dziedzictwa narodowego tylko wybitnym artystom i działaczom kulturalnym.
Sam Franciszek Walicki powiedział, że miał szczęście pracować z artystami ulepionymi z wyjątkowej gliny. Takiej, która się zmieniała w granit, a nie rozsypywała w pył. Potem wymieniał tych, którym zawdzięcza ten medal, a po których już przyszedł "zegarmistrz światła purpurowy".
Wspomniał m.in. o Mirze Kubasińskiej, Tadeuszu Nalepie, Adzie Rusowicz i przede wszystkim o Czesławie Niemenie, którego nazwał demonem i Jezusem w jednym. Lista tych, którzy jak stwierdził, przyczynili się do tego odznaczenia, była naprawdę długa.
- Ja wkrótce też zasilę to grono - to mówiąc, wzniósł oczy wymownie do nieba. I dodał, że tym wszystkim przyjaciołom, którzy tam już są, wręczy wtedy ten medal.
Prezydenci Sopotu Jacek Karnowski i Wojciech Fułek wręczyli nagrodzonemu drobne upominki od miasta: 100 guldenów sopockich i miniaturkę gitary.
Na tę uroczystość przybyli też znani muzycy, przyjaciele od lat Franciszka Walickiego. Była pierwsza dama polskiej sceny - Irena Santor, pojawił się też Zbigniew Kurtycz, a także Jerzy Skrzypczyk z Czerwonych Gitar.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?