Od dwóch dni trzeba już zapłacić za możliwość zwiedzenia wystawy stałej Europejskiego Centrum Solidarności. Tylko w niedzielę, 2 listopada, ECS odwiedziło 460 osób, zostawiając w kasach około 6 tys. zł.
- Koszt biletu normalnego to 17 zł, 13 zł kosztuje bilet ulgowy, 47 zł bilet rodzinny, a bilety grupowe to normalny za 15 zł i ulgowy za 11 zł - wylicza Magdalena Charkin-Jaszcza z biura prasowego ECS. - W cenie biletu jest audioprzewodnik lub zestaw słuchawkowy dla grup zorganizowanych z przewodnikiem. Wejście do ogrodu zimowego jest i pozostanie bezpłatne. Podobnie jak korzystanie z biblioteki, mediateki oraz czytelni archiwum, gdzie po otwarciu będzie obowiązywał wstęp wolny.
Jednak prognozowane na przyszły rok wpływy z biletów oraz z najmu pomieszczeń (niecałe 2 mln zł rocznie) to kropla w morzu potrzeb finansowych ECS. Roczny budżet placówki na 2015 rok wynosi 13,5 mln zł, w tym na utrzymanie obiektu trzeba będzie wydać 3,75 mln zł, na koszty administracyjne, płace i pochodne 6,2 mln zł, a na działalność merytoryczną 3,48 mln zł. Wynika z tego, że Europejskie Centrum Solidarności będzie musiało dostać w przyszłym roku na swoje utrzymanie około 12 mln zł. Najwięcej, bo 7 mln zł, dopłaci Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Miasto Gdańsk dołoży 4 mln 40 tys. zł, a Urząd Marszałkowski - 800 tys. zł.
Dla porównania: Muzeum Zamkowe w Malborku, które do końca tego roku odwiedzi 450 tys. osób, potrzebuje na swoje utrzymanie niespełna 20 mln zł rocznie. Z tego 6,5 mln, czyli co trzecia złotówka, pochodzi z dotacji MKiDN, a reszta z biletów oraz z wpływów z wynajmu pomieszczeń na restauracje i sklepiki. Przy czym dyrekcja muzeum wydaje co roku 3 mln zł na niezbędne konserwacje i remonty zabytku. Musi także m.in. opłacać drogie, ale jedyne dopuszczane przez konserwatora ogrzewanie elektryczne.
Antoni Pawlak, rzecznik prasowy prezydenta Gdańska, tłumaczy, że dotacja dla ECS wynika z wcześniejszych zapisów, w których każdy z trzech organizatorów zobowiązał się do określonego poziomu dotowania tej instytucji kultury po zakończeniu jej budowy. Opozycja też jest zdania, że takie instytucje muszą być dotowane.
Jarosław Sellin, były wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego w rządzie PiS, mówi, że 7 mln zł z ministerstwa nie jest "fanaberią". Jego zdaniem, państwo polskie nie powinno oszczędzać na polityce historycznej. Bo takie oszczędności, jak dodaje, w ostatnich latach wpłynęły na niską samoocenę Polaków i słabą wiedzę cudzoziemców na temat naszych zasług dla historii Europy i wolności.
Przeczytaj wywiad z Basilem Kerskim i Jarosławem Sellinem.
Więcej na ten temat przeczytasz w e-wydaniu gazety
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?