Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Euro 2016 w Ergo Arenie. Ci kibice potrafią się bawić. Lijewski: Jestem zafascynowany!

Paweł Stankiewicz
Szymon Starnawski / Polskapresse
Ergo Arena przeżywa najazd duńskich fanów podczas Euro 2016 szczypiornistów. Są też Węgrzy oraz w mniej licznych grupach Rosjanie i Czarnogórcy. Wszyscy świetnie dopingują swoich reprezentantów.

Barwnie ubrani, głośni, liczni i świetnie dopingujący. Tacy są kibice z Danii, których ponad cztery tysiące przybyło do Ergo Areny, aby wspierać reprezentację swojego kraju podczas mistrzostw Europy piłkarzy ręcznych. Swoim drużynom kibicują mniej liczni fani z Węgier, Rosji i Czarnogóry, a wszyscy wspólnie świetnie się bawią. Zresztą taka sytuacja ma miejsce nie tylko w gdańsko-sopockiej hali.

- Jestem zafascynowany frekwencją na trybunach. Kraków można zrozumieć, bo tam grają Polacy, ale spędziłem jeden dzień we Wrocławiu i hala była wypełniona po brzegi - mówi w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim“ Marcin Lijewski, były reprezentant Polski w piłce ręcznej. - Niemcy, Szwedzi, Hiszpanie i Słoweńcy bawili się wspólnie z Polakami, jakby wszyscy byli braćmi. To coś pięknego i rzadko spotykanego na stadionach piłkarskich. Można porównać z piknikiem siatkarskim tylko jakość spektaklu jest inna. Jestem w szoku. To są najlepsze mistrzostwa Europy na jakich byłem.

Największe show w Ergo Arenie robią właśnie fani z Danii. Na ostatnim meczu z Czarnogórą było przynajmniej dziesięć różnych fanklubów z tego kraju, oczywiście różniących się liczebnością. Duńczycy, wymalowani i ubrani w barwy narodowe, widoczni są wszędzie, bo zajmują praktycznie pół hali. Głośno reagują na wydarzenia boiskowe, śpiewają. Po meczu z Czarnogórą cierpliwie czekali na swoich zawodników w specjalnie wydzielonej strefie, a kiedy ci do nich wyszli, to gorąco ich powitali, gratulowali walki i zwycięstwa. I choć potrafią wypić sporo piwa, to nikomu do głowy nie przychodzi, żeby wszczynać awantury. To jest po prostu inny poziom kibicowania.

- Duńczycy po alkoholu nie są agresywni - mówi nam Iwona Niedźwiedź, była zawodniczka Vistalu Gdynia, a obecnie Selgrosu Lublin, która przez sześć lat grała w lidze duńskiej. - Robią różnego rodzaju psikusy, wygłupy, ale wszystko na wesoło. Poziom agresji u nich to -10. Styl kibicowania też jest mocno wyważony. To raczej niespotykane, żeby ktoś się pieklił z powodu porażki albo atakował kibica przeciwnej drużyny. Oni są tacy, jakich można zobaczyć w Ergo Arenie, czyli klaszczą, śpiewają i nie wszystkim to się podoba. Niektórzy woleliby, żeby wariowali, a nie tylko dmuchali w trąbki i uderzali w klaskacze. Oni jednak już tacy są.

Bezdyskusyjnie Duńczycy żyją piłką ręczą.

- Dania to na pewno kolebka piłki ręcznej, bo to najbardziej popularny sport w tym kraju, zaraz po piłce nożnej. Świetną decyzją organizatorów było wrzucenie Duńczyków do grupy grającej w Gdańsku. Widziałam ich mecz z Czarnogórą w Ergo Arenie i rzeczywiście przyjechało dużo kibiców. Teraz zresztą podróżowanie jest tanie, a coraz więcej turystów przyjeżdża z Danii do Polski. A przecież Trójmiasto to idealne miejsce na wypoczynek - kończy Niedźwiedź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki