Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyspozytorka pogotowia w sądzie. Rozpoczął się proces

Bogumiła Rzeczkowska
Bogumiła Rzeczkowska
Przed słupskim Sądem Rejonowym rozpoczął się proces Bogumiły K., oskarżonej o narażenie pacjentki na utratę życia
Przed słupskim Sądem Rejonowym rozpoczął się proces Bogumiły K., oskarżonej o narażenie pacjentki na utratę życia Krzysztof Piotrkowski
Rozpoczął się proces w sprawie narażenia pacjentki na utratę życia.

Ponad dwa lata temu mąż 53-letniej pani Leontyny wezwał pogotowie do żony, która nagle źle się poczuła po ćwiczeniach gimnastycznych.

– Po raz pierwszy zadzwoniłem o 11.51. Wyraźnie powiedziałem, że żona jest zlana potem, wykręca jej palce, ma problemy z oddychaniem i coraz silniejszy ból w piersi. Ona nigdy nie chorowała na serce, nie brała żadnych leków, ale o to dyspozytorka nawet nie zapytała – opowiadał wówczas „Głosowi” pan Jerzy.

Z jego relacji wynika, że dyspozytorka stan pacjentki oceniała jako nerwobóle, uspokajała i powiedziała, co ma żonie podać. Jednak pani Leontyna zaczęła tracić przytomność. Jej mąż zadzwonił na policję i jeszcze raz na pogotowie. To było prawie 40 minut po pierwszym wezwaniu. Karetka przyjechała szybko. W zespole był lekarz. Chorej podano leki i reanimowano ją przez 40 minut. Niestety, bezskutecznie.

Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci był zawał. Słupska prokuratura rejonowa wszczęła śledztwo po zawiadomieniu policji. Prokuraturę zawiadomił też mąż zmarłej.

Sprawa narażenia kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia trafiła do sądu. Prokuratura oskarżyła Bogumiłę K. o nieumyślne działanie.

– W takim przypadku grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Mojej klientce nie zarzucono nieumyślnego spowodowania śmierci, lecz nieumyślne narażenie pacjentki – podkreśla Paweł Skowroński, obrońca oskarżonej. Przed sądem Bogumiła K. złożyła wyjaśnienia.

– Zapytałam dzwoniącego mężczyznę, czy żona na coś choruje. Powiedział, że w zasadzie jest zdrowa. Poleciłam mu, żeby podał jej coś ziołowego na uspokojenie. Moim zdaniem objawy wskazywały na przemęczenie, stres i nerwicę. Chciałam mu powiedzieć, żeby zadzwonił raz jeszcze, gdyby coś się działo, ale pan mnie uprzedził i zapytał, czy może to zrobić. Odpowiedziałam, że oczywiście tak, ale kolejny telefon był już z policji z informacją, że pani nie żyje – wyjaśniała przed sądem Bogumiła K. Oskarżona nie przyznaje się do winy.

Według obrońcy z regulaminu wynika, że rozmowa z wzywającym pogotowie nie powinna trwać dłużej niż 90 sekund, bo dyspozytorzy mają inne zgłoszenia i nie mogą poświęcić jednemu dzwoniącemu więcej czasu.

– Ze zgłaszającym jakiś przypadek trzeba szybko przeprowadzić wywiad. Z zapisu wynika, że ta rozmowa trwała minutę i 47 sekund – mówi Paweł Skowroński. Bogumiła K. jest pielęgniarką. Po zdarzeniu została przesunięta do pełnienia innych obowiązków w pogotowiu.

Zobacz także: Protest przed słupskim szpitalem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Dyspozytorka pogotowia w sądzie. Rozpoczął się proces - Głos Pomorza

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki