Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota Wellman o filmie "Wałęsa": Wyzwania mnie kręcą [ZDJĘCIA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Wyzwaniem było nauczyć się jeździć tramwajem czy wejść na plan filmowy Andrzeja Wajdy"
Wyzwaniem było nauczyć się jeździć tramwajem czy wejść na plan filmowy Andrzeja Wajdy" Karolina Misztal
Na co dzień głośna i przebojowa. Mówi to, co myśli. I to ona rządzi w programie. Ale na planie filmowym sprawia wrażenie wyciszonej, chwilami nieco zagubionej. W filmie "Wałęsa" gra Henrykę Krzywonos - tramwajarkę, legendarną działaczkę "Solidarności", a prywatnie swoją przyjaciółkę. Przeczytajcie, dlaczego chciała zagrać i co jest dla niej najtrudniejsze w tej roli.

Gratuluję odwagi. Wiem, że Pani grywała epizody, ale "Wałęsa" to już zupełnie inna liga. To nie serial "Niania".
Kto nie podejmuje wyzwań, ten nie ma przeżyć i przygód. A ja lubię wyzwania. Jak choćby takie, że mając 51 lat gram osobę, która w tamtym, historycznym czasie miała lat 27. Wyzwaniem było nauczyć się jeździć tramwajem czy wreszcie wejść na plan filmowy Andrzeja Wajdy. Jestem człowiekiem odważnym i takie wyzwania tylko mnie nakręcają.

Ewa Kuryło, która w tym filmie gra Annę Walentynowicz, nie spotkała swojej bohaterki. Pani Henrykę Krzywonos zna. Przyjaźnicie się od lat. To sytuacja komfortowa czy raczej dyskomfort?
Nie czuję dyskomfortu. Na konferencji prasowej powiedziałam: nie zawiodę cię, Heńka. I tego będę się trzymać. Ale ja nie zagram Henryki Krzywonos. Nie jestem profesjonalną aktorką. Nie umiem tego zrobić i nawet nie ośmieliłabym się próbować. Nie potrafię naśladować jej głosu czy zachowania. Jestem tylko do Heni trochę podobna. Obie grubaśne, ale też z podobnymi temperamentami i charakterami.
Udawanie jej, naśladowanie, przyniosłoby pewnie, w moim przypadku, marny efekt na ekranie. Uznaliśmy z panem Andrzejem Wajdą, że to nie ma najmniejszego sensu. I że tę postać w filmie trzeba traktować symbolicznie, a nie dosłownie. Od Heni dostałam tylko jedną aktorską radę. Powiedziała: - Zagraj siebie, taką mocną babę z jajami. I tak próbuję grać.

Nie boi się Pani?
Boję się. Nie spałam dzisiaj w nocy przed zdjęciami [kręcono je w Gdańsku we wtorek - przyp. red.]. Myślałam, jak mam grać. Bo dla mnie ta dzisiejsza scena jest szalenie emocjonalna i ja te emocje muszę z siebie wydobyć. Ale gdybym odmówiła, to pewnie bym żałowała i pluła sobie w garść.

Wiem, że aktorzy nie lubią pytań w stylu - co dla Pani jest najtrudniejsze w tej roli? Ale zapytam.
Muszę się przyzwyczaić do noszenia kostiumu, do charakteryzacji i do peruki. Kostium jest jak obca skóra. A ja na planie mam m.in. uniform tramwajarki z czapką i krawatem. Poza tym jest jeszcze sukienka z elastyny, która po nałożeniu strzela w powietrzu i powoduje wyładowania atmosferyczne. To też troszkę przeszkadza. Trzeba czasu, żeby się w tym stroju nie czuć na planie jak w przebraniu.
Jest jeszcze inna trudność?
Tak, może nawet najważniejsza niż ta, o której wcześniej mówiłam. To spotkanie z aktorami twarzą w twarz. Roberta Więckiewicza uważam za aktorskiego geniusza, który powinien zrobić światową karierę. I mam nadzieję, że po tym filmie tak się stanie. Stanąć więc twarzą w twarz z Więckiewiczem czy Kuryło nie jest proste dla kogoś, kto nie grał. Nie chciałabym ich zawieść. Nie chciałabym, żeby z mojego powodu musieli brać udział w kilkunastu dublach. Te problemy dźwigam na swoich plecach. Ale, na szczęście, ja tych ludzi troszkę znam. Spotykałam się z nimi jako dziennikarz albo wtedy, kiedy pracowałam jako drugi reżyser na planie. Czuję ich pomoc i akceptację.

Pani Henryka Krzywonos-Strycharska pojawiła się na planie?
Ani Henryka, ani Lech Wałęsa nie byli.

To ma chyba dobrą stronę.
Z mojej rozmowy z Henią wynikało, że ją tak naprawdę nie obchodzi, jak ten film będzie wyglądał w całości. Ona wie, że to wizja Andrzeja Wajdy. Cieszy się tylko, że w tym filmie została zauważona. Czuje się wyróżniona, bo przez jakiś czas była pomijana. Nie mamy tak dużo kobiet z "Solidarności".
A o tych, które były, zapomnieliśmy. A to one powinny być bohaterkami. Ja pamiętam o Alinie Pieńkowskiej, Annie Walentynowicz czy Henryce Krzywonos. I uważam, że te kobiety trzeba pokazać i wyróżnić. Sami mężczyźni zrobili tę "Solidarność"? Przecież to nieprawda.

Z czapką tramwajarską w ręce, jaką scenę Pani grała we wtorek?
Ważną dla mojej bohaterki. To scena, kiedy Henryka Krzywonos i inne kobiety, mimo podpisania przez stocznię porozumienia, sprawiają, że strajk nadal będzie trwać. Gdyby nie ich zachowanie, pewnie dzisiaj nie żylibyśmy w wolnej Polsce. Ale dzień wcześniej miałam sceny z tramwajem. I to było cudowne uczucie. Ja naprawdę nauczyłam się prowadzić. Myślę, że jak mnie wyrzucą z TVN to, będę miała gdzie pracować. Zgłoszę się do tramwajarzy w Warszawie.

Kliknij, weź udział w ankiecie i wygraj iPada!
Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki